Działy tematyczne

2017/11/21

Bóg, Honor, Ojczyzna


      W niektórych, „jaśnie oświeconych kręgach”, wyjątkowo obrzydliwe, „pszennoburaczane” i „moherowe” credo życiowe. Tak to przynajmniej wygląda w dzień napisania poniższego, Roku Pańskiego 2012.
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
     11 listopada kolejny, według niestety wielu, przebrzmiały, według mnie podstępnie, cynicznie i udatnie zresztą deprecjonowany, czasem zawłaszczany Symbol. Więc wyjaśnijcie mi proszę, krok po kroku, co jest niestosownego, anachronicznego, a zwłaszcza niebezpiecznego w tej triadzie: ― Bóg, Honor, Ojczyzna? Z jakiego powodu od lat, we wszystkich prawie mediach, to naturalne dla mnie zestawienie ważnych słów, uważane jest za śmieszne, naiwne, niemodne, głupie, czy wręcz szkodliwe? A może ustawowo zakazać wymawiania, pisania tych tytułowych pojęć w tej, czy w innej kolejności, niezależnie od kontekstu, i każdego z osobna tak, by nie kaleczyć już więcej do krwi naszych jakże delikatnych, super przecież poprawnych, europejskich, ponadnarodowych, ponadpaństwowych i w ogóle ponad, uszek? I oczek?
     Najwyraźniej, jako ciemny, zacofany burak, nie jestem w stanie zrozumieć podstawowych, aktualnie słusznych nakazów, zasad. Nie rozumiem i już. Gorzej ― nie chcę rozumieć!
     Poniżej więc nieudolna zapewne próba wycinkowej argumentacji a rebours ― z pozycji przeciętnego hm… „postępowczaka”. Nie powiem zwykłego, szarego, boć przecież po tej jakże właściwej stronie nie ma zwykłych, czy tym bardziej statystycznie szarych person. Sami geniusze, znawcy, wyszczekani specjaliści od wszystkiego, choćby od trotylu. Którego przecież być nie mogło, nie ma, i nie będzie!
     I w trakcie czytania proszę broń Boże nie kojarzyć, zwłaszcza podświadomie i pejoratywnie, postępu, z postępującą, narastającą demencją, sklerozą, czy inną atrofią takich małych, szarych, co to powinno być ich w głowie mnóstwo. Sprawnych jako tako. A jakoś ciągle nie ma.

     Bóg
     Przygniatająca niestety większość ludzkości od początku jej historii czci jakichś bogów, całe stada bogów, tłumaczących im, maluczkim, ten potwornie skomplikowany świat. I może to być, to na pewno jest, złudzenie, chciejstwo, infantylne marzenie, czy choćby nierozpoznana jeszcze skaza, wada genetyczna człowieka, szczególnie przykra oraz jaskrawo widoczna na tle współczesnych, naszych ludzkich osiągnięć naukowo technologicznych. Na przykład w obecności, czy przy użyciu najnowszej, „wypasionej” komóry. Toż to wspaniałe urządzonko samo z siebie powinno blokować transmisję, rejestrowanie, przyjmowanie do digitalnego przetworzenia tego tak niestosownego słówka, zaśmiecającego naszą krystalicznie czystą, oczywistą przestrzeń informacyjną. Aż do całkowitego zaniku, wymazania, zapomnienia. Konstruktorzy chwilowo zaspali, ale spokojnie ― prace trwają.
     Współczesny szarak i tak już ma wystarczająco wyeksploatowany, wymęczony przez TV mózg, by wciskać mu jeszcze jakieś enigmatyczne, niezrozumiałe i ograniczające jego, jak powiedzieliby nasi oponenci, niewolniczo służalczą gotowość, pojęcia, koncepcje. Bóg, grzech, prawa moralne, przykazania, niebo, stwórca, sens istnienia, wieczność? Toż zwariować można od tego, a właśnie takich przykładów w historii aż nadto. Dajmy sobie spokój. Liczą się przecież tylko, i na szczęście, władza, mamona, sukces, poklask, seks, zabawa, adrenalina. Proste i skuteczne! A Bóg i cała związana z Nim, że tak powiem, infrastruktura, to najczęściej przeciwieństwo tego wszystkiego, co tak uwielbiamy, czym, na co dzień, żyjemy, co nas wybornie, bezrefleksyjnie przepełnia.
     Owszem ― niektórzy, no dobrze ― większość, jeszcze wierzą w… owego Boga, próbują nawet żyć zgodnie z jego śmiesznymi oczekiwaniami, gromadzą się, cholera wie po co, po kościołach, biorą śluby, modlą się nawet, mają wyrzuty sumienia. Jakie to prymitywne, nie europejskie, nienowoczesne. A fe! Jednak my przecież nie zasypiamy gruszek w popiele. Powolutku rugujemy medialnie te zabobony ze szkół, z instytucji, z firm, z życia. Płodzimy masowo stosowne ustawy, odrzucamy niewłaściwe. Powolutku, pomalutku.
     Onże Bóg, przykładowo, zakazuje nam zabijać. No bardzo ładnie, zgadzamy się z tym. Zlikwidowaliśmy więc raz na zawsze karę śmierci. Źle? Pewnie, że dobrze, bo wszak bestialcy, dzieciobójcy, mordercy, nawet wielokrotni, też ludzie, też mają prawa. I nie zrobiliśmy tego pod wpływem Pisma, czy innych Jego wskazówek. W ogóle pod żadnym wpływem. Sami z siebie dobrze wiemy co słuszne. A te kilka milionów wyskrobanych rocznie istnień? No… to nie jest żaden przeciw nam światłym argument. Bo to jakby zarzucać komuś, że strzyże włosy, goli się, obcina pazury. Zechce, to zapuści brodę, wąsy. Jego sprawa. Wszak wolność osobnicza, kobieca zwłaszcza, to dla nas świętość. Póki, rzecz jasna, nie godzi w inne nasze pryncypia, demokratycznie przecież ustalone. Mamy jeszcze co prawda problemy z pogodą, grawitacją, prędkością światła, niektórymi innymi prawami, ale i to przewalczymy, zadekretujemy i uchwalimy stosowne, obowiązkowe zmiany. A co!

     Honor
     Cóż to jest, u diabła? Słyszymy czasem, że X to człowiek honoru, że Y zachował się honorowo. O co tu chodzi? Czy jeśli w żaden sposób nie zareaguję na publiczne, złośliwe upokorzenie mnie przez szefa trepa, to jestem od razu kimś niehonorowym? A może tylko, aż, myślącym pragmatykiem, rozsądną głową rodziny, którą to rodzinę muszę jakoś utrzymać na słusznym poziomie? Przecież nie mogę mu pod ten wredny ryj rzucić rękawiczki i wyzwać na pojedynek? To by się wszyscy uśmiali. Co najwyżej mogę po cichutku, subtelnie, ryć pod nim, choćby i latami, aż się wreszcie pośliźnie i walnie wredną mordą w błoto.
     Czy jeśli nie dotrzymam publicznie danego słowa, to jestem krętaczem, mendą, wszą? Przecież to zrozumiałe, że słowo jest ulotne, zwłaszcza słowo przedwyborcze, którym każdy szasta na lewo i prawo, w imię oczekiwanej, wyśnionej wygranej? To proste. Czy pozyskując publiczne pieniądze na wyłącznie własne, prywatne potrzeby, zachowuję się niehonorowo? Owszem ― gdybym robił to nieudolnie, demonstracyjnie, głupio, by być w końcu przyszpilonym przez przychylnych początkowo, tolerancyjnych kolesi z innych resortów... Ale ja znam się na rzeczy — jestem ostrożny, wyrafinowany. Zresztą wszyscy tak wokół (mnie) robią, a większość przecież zawsze ma rację. Demokrację w końcu mamy.
     A jeśli troszkę skłamię (czym w końcu jest prawda?) lub przemilczę coś, w efekcie czego pognębię Iksa, lub choć lekko mu zaszkodzę i pokrzyżuję francowate z istoty szyki? Toż to ostatnia szuja, oszołom, zaprzaniec. I uścisnę serdecznie rękę każdemu, kto dokopie mu równie skutecznie. Takich powinno się wieszać; — no nie, troszkę przesadziłem, wszak znieśliśmy szczęśliwie oficjalną karę śmierci. Ale do pierdla, na banicję, czemu nie? A może, he, he, samobójstwo sobotnie? W jakimś garażu, piwnicy? Trzeba pogadać z chłopakami narwańcami.
Więc zupełnie nie kojarzę, czym tak naprawdę jest honor. I dobrze.

     Ojczyzna
     A regularnym patriotą przecież jestem od lat. Czyż nie reklamuję wszędzie, gdziekolwiek bywam służbowo, jako poseł: Wyspy Kanaryjskie, Majorka, Riviera, wyrobów i produktów krajowych? Najlepszych na świecie? Cóż z tego, że wyłącznie z mojej firmy? Firma jest krajowa, polska, i tutaj płacę przecież podatki. Na razie. Wódkę też pijam naszą, narodową, ulubioną. Przyzwyczaiłem się.
I nikt mi nie powie, że nie kocham Ojczyzny. Zatrudniam wielu młodych, zdolnych, absolwentów. Nieoficjalnie, lecz liczy się fakt. Płacę ile płacę, ale mam duże koszta własne. Popieram też czynnie myśl krajową postępową i patriotyczną ― dałem ostatnio dwieście złotych na uporządkowanie miejscowego stadionu piłkarskiego, zainstalowanie oświetlenia, nowe koszulki i kible dla tłukących wszystko wokół, debilnych z lekka zawodników i fanów. A co tam — niech tłuką sobie na zdrowie.
     Gdy jeszcze pobór był obowiązkowy, udało mi się z pomocą rodziny, znajomych, a zwłaszcza gotówki, wybronić jakoś i zagospodarować te dwa lata rozsądniej niż w wojsku, z większą korzyścią dla Kraju. A teraz, w razie potrzeby, służę uprzejmie. W armii mogę robić wszystko — prowadzić magazyny, być dostawcą, pilnować finansów. Żadnej odpowiedzialnej pracy się nie boję.
A już zupełnie nie rozumiem tych rocznicowych, patriotycznych zadęć. I napuszonych demonstracji, pochodów z pieśnią na ustach, protestów zbiorowych. I o co? O jakiś stary samolot? O kilku pokręconych? O nieprzychylnych od zawsze sąsiadów? Ja też ich nie kocham, no ale trzeba być rozsądnym i jako myszka nie podskakiwać niedźwiedziowi. Gdy jednak najadą, zamachną się, to cóż — ostrożnie, delikatnie, pojednawczo. Nie drażnić tylko, nie drażnić! Wszak lepiej polizać podstawioną pod nos pięść, niż pluć krwią na dalekim mrozie. A historia, pamięć? Czyż nie wygodniej, słuszniej, żyć w teraz, myśleć (o ile) jutro?
     Gdy byłem młodszy i też chciało mi się demonstrować, miałem ku temu kilka terminów. Pierwszy maja, dziewiąty maja, dwudziesty drugi lipca, dwunasty października, siódmy listopada. Do wyboru, do koloru. I komu to przeszkadzało? Ojczyzna kwitła, rozwijała się.
Niektórzy, ci mający się za patriotów, psioczą na Brukselę, na akcesję, na euro. A kto nam daje na wspaniałe stadiony, na jeszcze lepsze autostrady? Że roztopimy się z czasem wewnątrz, wdyfundujemy na zawsze w obcość, utracimy suwerenność? Że stadiony to niezbędne w skuteczniejszym nas ogłupianiu utensylia? Że na autostrady to tylko dlatego, by łatwiej nas eksploatować gospodarczo, niewolniczo? To są czyste wymysły i pomówienia. Europa nas kocha, i my, światli, też ją kochamy. To nasza przyszłość, szansa. Prawo mają lepsze od naszego, urzędników rozgarniętych, procedury bardziej szczegółowe, precyzyjne. Poklepywanie na salonach Słoneczka naszego, nagradzanie Go co i rusz, też jest przecież oczywistym wyrazem szacunku, bezinteresownej do nas, do Niego, miłości.
     Więc i skarżymy się czasem przyjaciołom naszym, donosimy na z gruntu nie nasz rząd bandy kurdupla. A komu mamy się zwierzać, utyskiwać? Ruskim? Oni narwańcy, gotowi w podskokach ruszyć nam z bratnią pomocą! Spokojnie! Nasi przyjaciele hm… berlińscy, rozważni, metodyczni. Pomyślą, podyskutują, rozważą… Więc nie jest to żadna zdrada, żadna Targowica – wręcz przeciwnie! Będziecie nam dziękować na kolanach, pomniki stawiać!
     A jak będziemy się jako Kraj nazywać, to przecież mniej ważne. Nie w nomenklaturze przecież pies pogrzebany. By nikt już nam nie zarzucił „bogoojczyźnianego”, prymitywnego nacjonalizmu. Passe de mode.
     No!
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
     Powyższe, to tylko lekko, celowo zwulgaryzowane uproszczenie, oddające jednak, mam nadzieje, drobny kawałek istoty, sedna problemu. Bo według mnie problem jest i niestety wskutek oddziaływania wszechistniejącej, wszechpotężnej indoktrynacji „postępowej”, agresywnej, „tolerancyjnej nowoczesności”, narasta. I zupełnie nie wiem, jak z tym skutecznie walczyć, pozostając niezmiennie w przekonaniu, iż walczyć trzeba. Choćby szydząc.
Może wraz z chłodnym, zacinającym deszczem listopadowym, jedenastego, spłynie na nas, wędrujących przez miasta w zadumie, nucących chwytające za serce pieśni, jakiś świeży pomysł, jakieś rozsądne rozwiązanie?
     A jeśli znowu nie?
     Ja w każdym razie mohera nie wyrzucam. Oczyszczę go, wypiorę, odświeżę. Jakoś nie wstydzę się!

Koniec
1211

2 komentarze:

  1. Pocieszające, że od 2012 sporo się zmieniło... Pobudka masowa widoczna gołym okiem - choć masowa nie znaczy większościowa. Jeszcze.
    Nie popieram braku określonych prawem (ale jestem za referendum, a nie przekupną parlamenturą) zasad etycznych - nie na tym poziomie świadomości. Bo walka o aborcję jak o wolność ''naszą i waszą'' to brak świadomości, jedno z zaklęć rzuconych na społeczne umysł.
    Ale to się zmieni. ;)
    Co do patriotyzmu, to jeśli próbowano go zalać dwumetrową warstwą lewackiego betonu, to wykuł się z hukiem młotami i wydostaje z zapaści coraz skrzętniej i mocniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg, Honor, Ojczyzna

      W niektórych, „jaśnie oświeconych kręgach”, wyjątkowo obrzydliwe, „pszennoburaczane” i „moherowe” credo życiowe.

      Bóg, honor, Ojczyzna - jeśli te trzy słowa miały by być początkiem ich definicji - co byś powiedział? W trzech zdaniach.
      Chciałabym poznać w tej ,,materii" Twój filtr postrzegania. Trzy zdania, jeśli można, oczywiście.

      Krysia z lasu

      Usuń