Każdy, kto podejmuje decyzję o narodzinach swego dziecka w domu, tym bardziej lotosowych, sprawia sobie nieocenione odczucia i odkrycia w tak świętej sferze jak ochrona dzieci. Obserwacja zachowania, stanu emocjonalnego i rosnących zdolności niemowlęcia powoduje, że w sercu ojca i matki nasila się nie tylko radość, ale ulga i wdzięczność do samych siebie za tę determinującą tak wiele decyzję: przyjęcia dziecka na świat poza szpitalem, w domowej, sharmonizowanej przestrzeni Rodu.
Dziecko rodzi się samo - jeśli tylko nic nie zakłóca zdrowia matki i stabilności ciąży. Dlatego klucz do szczęśliwych narodzin nie zawiera się w przekombinowaniu atrakcji samego porodu, ale zabezpieczeniu go przed wszystkim, co zakłóca spokój i naturalne tempo dokonania tak świętego rytuału przez oboje: i dziecko, i matkę.
Najważniejsze, czego potrzebuje dziecko noszone przez matkę i "eskortowane" w tym czasie przez ojca, to odczucia spokoju i przekazu, że jest wyczekiwane.
Najważniejsze, czego potrzebuje dziecko w chwili przejścia przez portal życia w ciele matki, to poczucia, że matka jest spokojna i wolna od presji (ponaglanie lekarzy lub położnych), że miejsce jest bezpieczne, wibrujące i odcięte od energii nierezonujących z Rodem.
Najważniejsze, czego potrzebuje narodzone dziecko, to poczucie miłości, spokoju i bezpieczeństwa. Tylko tyle i aż tyle.
Dziecko urodzone bez udziału osób spoza Rodu (chyba że mamy do czynienia ze sharmonizowaną, dostrojoną doulą lub położną), w zgodzie ze swoim rytmem oraz w lotosie, jest, można powiedzieć, "skazane" na wszystkie te odczucia. Każdy kolejny dzień to demonstruje i jest nagrodą, codziennie tak samo wartościową i poruszającą, dla rodziców.
Albowiem dziecko urodzone lotosowo zadziwia nie tylko spokojem i coraz wyraźniej demonstrowaną jasnością z oczu i pogodą ducha - ale też niezwykle cierpliwie znosi różne niedyspozycje i dyskomforty: bóle brzucha, oczekiwanie na pokarm, zapalne zasklepienie spojówki, przewianie czy podziębienie. Po prostu dawka miłości i czułości, którą odbiera od rodziców jest tak potężna, że praktycznie eliminuje jego potrzeby uskarżania się, a zamiast tego daje pokaz wzruszającej dzielności, ufności i cierpliwości.
Poza troską, opiekuńczością, miłością i wdzięcznością, co jest bardzo silnie odbierane przez dziecko, istotne jest przypomnienie sobie ważnej zasady słowiańskiej, którą system wyplenił obecnie nieomal do zera: kilkumiesięcznej izolacji niemowlaka od obcych rąk i energii. Na pewno wielu z nas było świadkiem, jak bardzo spokojne dziecko nagle rozpłakało się, kiedy w jego przestrzeni zjawił się jakiś człowiek z Rodziny, albo spoza niej. Nawet jeśli pozornie objawiał on dobry nastrój, ukrywane rozdrażnienie, dysharmonia, złość i obniżone wibracje takiej osoby są uderzające i natychmiast zaburzają równowagę noworodka jako bardzo sensytywnej i jeszcze nieuzbrojonej istoty.
Polski film dokumentalny z lat 50' Dziecko praktycznie dostarcza tylko negatywnych wrażeń, potwierdzając mechaniczne, taśmowe i bezduszne traktowanie noworodków przez system, co także dokłada do ulgi i satysfakcji tych, którzy zdecydowali się na poród domowy. Co jednak ciekawe, w jednej regule pouczenia z tego filmu synchronizują się z prawami wedyjskimi. Medyczne nauki mówią, że noworodek nie powinien mieć kontaktu z obcymi (pozarodowymi) osobami przez pierwsze trzy miesiące życia, ponieważ jest to czas właściwej bezbronności i kształtowania układu odpornościowego. Wedy uczą, że obce ręce - spoza Rodu - nie powinny dotykać noworodka przez pierwsze miesiące (minimum trzy), jako że jest on dostrojony tylko do energii/wibracji członków Rodu i miejsca narodzin. Można rzec, że dla niemowlęcia jest to niełatwy etap "wczepienia w przyczółek nowego świata".
Rzecz jasna, reguły wedyjskie są szerzej określone i bardziej skupione na rzeczywistej ochronie dziecka: według nich nie powinno ono wchodzić w życie przy pomocy obcych rąk i w przestrzeni o obcej mu i zaburzającej spokój energii (co jest właściwe dla szpitali).
Już wyprowadzanie noworodka na pierwsze spacery uwidacznia rozsądek praw słowiańskich przodków: wejście w nowe przestrzenie, zwłaszcza wypełnione dużą ilością ludzi (sklepy, centra handlowe, dworce, pociągi, o samolotach nie mówiąc) jest dla dziecka rozstrajające i może na dłuższy czas odebrać jego dotychczasowy spokój. Ono nie jest po prostu gotowe na interakcję z taką masą tak często zdysharmonizowanych i zanieczyszczonych energii obcych ludzi.
Kontakt z obcymi energiami jest zawsze zaburzający, tak dla dziecka, jak matki będącej jeszcze w ciąży, dlatego coś tak nienaturalnego jak ginekologia nie miało miejsca przed wiekami na ziemiach Wolnych Słowian.
Dziecko rodzi się dla wyzwań, ale tak naprawdę takich, które same chce sobie sprawić. Każde przykre i przyspieszone doświadczenia są albo błędem Rodziców, albo agresją systemu. Słowianie nawet chłopców do siódmego roku życia nie obarczali żadnymi wymogami i zadaniami, to był czas ochrony, czułości, zabawy i beztroski. Zgrzyta to z opiniami niektórych "fachowców" systemowych, aby na przykład uczyć małe dzieci być samymi, w izolacji, spać osobno, nie nosić za dużo na rękach - aby nie uczynić ich słabszymi psychicznie i zbyt przywiązanymi do opieki Rodziców. Tymczasem żadne dziecko nie ma potrzeby sprawdzania swojej odporności i dzielności, jeśli oznacza to odseparowanie od matki i ojca, jako najważniejszych dawców poczucia bezpieczeństwa.
Wychowane z miłością i czułością dziecko samo podejmie wyzwania, kiedy będzie na to gotowe. W naturalny sposób zacznie oddalać się i testować swoją samodzielność. Dlatego należy ignorować pouczenia obcych osób w takiej kwestii jako nieświadomych i być może niewystarczająco informowanych przez serce i nadświadomość - podejście do prowadzenia własnych dzieci od pierwszych dni po pierwsze samodzielne próby sił jest wyłączną, odrębną, opartą na intuicji, miłości i wolnej woli sprawą każdego słowiańskiego Rodu.
Tak samo konsekwentnie warto utrzymywać powzięte postanowienia co do zabezpieczenia równowagi i budowania odporności noworodka na początku jego drogi - ludzie spoza Rodu muszą je zaakceptować, a próby dotykania niemowlęcia z ich strony (nawet z najlepszymi intencjami i z urzeczenia) będą niczym innym niż przejawem nietaktu i nieświadomości.
Rodzice tworzą swoje własne, niezależne prawa rodowe, a pierwszym prawem każdego narodzonego Lacha jest prawo nietykalności.
Przyspieszane rozłąki z Rodzicami mogą paraliżować rozwój odwagi i wiary w siebie, a nie czynić twardzielem. Antysłowiańskie wynalazki systemu takie jak żłobki i przedszkola to dramatyczne i traumatyczne uderzenia w siłę ducha wszystkich Lasząt. Tego nigdy nie było w naszych tradycjach i regułach Wed - i zostanie to zlikwidowane w Wolnym Lechistanie.
Każde dziecko intuicyjnie rozpędza się w eksplorowaniu świata. Jak napisałem wyżej, wynoszenie noworodka w wielkie skupiska ludzkie o niekontrolowanych energiach może powodować spore i przedłużone zakłócenia jego spokoju, a nawet zdrowia. Dziecko wyrusza odważniej między ludzi... kiedy zaczyna chodzić. Natura i Stwórca poukładali reguły Życia w doskonałości.
A kiedy dziecko oddala się już naprawdę daleko i na dłużej?... to nam, Rodzicom, robi się trudniej i smutniej, mimo dumy i satysfakcji. To też niewdzięczny dar od systemu (to znaczy okupantów planety) - dawniej przodkom rodziły się nawet tuziny dzieci, kiedy zatem nawet to najmłodsze, ostatnie dorastało i opuszczało dom, w kręgu jego Rodziców było już mnóstwo wnuków i zamiast smutku, ciągła radość i zajęcie. Wielu zresztą członków Rodu zamieszkiwało razem, a Rodzice nigdy nie zaznawali opuszczenia.
Programy masonów silnie skupiły się na osłabianiu Rodów, bo w ten sposób osłabia się Narody, a takie - łatwiej się ujarzmia i rabuje z Mocy. Dlatego porody przeniesiono do szpitali i uczyniono wręcz dręczącym i upokarzającym doświadczeniem, choć nauki systemu każą to postrzegać jako szczytowe osiągnięcie cywilizacji.
Dlatego wprogramowano kobietom zniechęcające przekonanie, że większa liczba porodów je wyniszcza, postarza, odbiera młodość i piękno ciała. Tymczasem dawne porody były mistyczne, harmonijne, szybkie i łagodne, a Słowianki urodę, wdzięk, sprawność i zgrabność zachowywały przez całe życie. Do takich zatem, naszych, rodzimych, radosnych i harmonijnych porodów, i licznych, mocnych Rodów, wracamy...
W rzeczywistości witalność, urodę, Moc i świadomość kobiet wyniszczają nieomal wszystkie programy Matrixa, od nawyków żywieniowych, po przepracowanie, poddanie seksualizacji (czyli rabowaniu z energii i Mocy), dysharmozujące dźwięki i treści z mediów, picie alkoholu, jedzenie mięsa, stosowanie leków i kuracji farmaceutycznych, w tym antykoncepcji i mammografii), oderwanie od Przyrody oraz zachęty do nierezonujących połączeń z mężczyznami niedostrojonymi genetycznie, duchowo, mentalnie i energetycznie.
Każde dziecko, które dziś schodzi na ziemię Lachów, wie, jaka czeka tę ziemię słoneczna przyszłość. Każde chce wspomóc przemiany i przyspieszyć je, i przyciągnąć wolność, bogactwo i radość dla wszystkich swoich Rodziców, członków Rodów i Rodaków. Dlatego nie musimy kłopotać się o ich plany. Trzeba nam tylko zabezpieczyć ich potencjały - poprzez dary spokoju, miłości i bezpieczeństwa. Tylko tyle i aż tyle.
Tak się dzieje.
Darz bór Rodom Lachów,
Czcibor
Poród w szpitalu łamie pierwsze prawo Wolnego Lacha, łamie prawa wolnej woli Rodu, dostarcza pierwszej rozłąki i pierwszej traumy dziecku:
Pierwsze lata dziecka to potrzeba budowania swoich sił, Mocy, odporności, odwagi i nieograniczonej radości istnienia - w oparciu o boskie światło matczynego serca, pod którym przez dziewięć miesięcy szykowało się do przejścia.
...po tym czasie intuicyjnie, samodzielnie, chętnie, z poczuciem odwagi i szczęścia, dziecko sięga po wyzwania pod ramieniem zakochanego ojca - który od założenia Rodu asekuruje wszystkich jego członków z siłą i miłością:
Dzieci schodzące obecnie do Rodzin na ziemi Lachów wiedzą, jak złote słońce nad nią wschodzi i w swoich planach mają nieść radość i uzdrowienie lasom, zwierzętom, Rodzicom i Rodakom. Trzeba im tylko spokoju, ochrony i miłości na przyczółku najwspanialszej drogi...
Siła i Moc Narodu bierze się z siły i Mocy Rodów
"dawne porody były mistyczne, harmonijne, szybkie i łagodne, a Słowianki urodę, wdzięk, sprawność i zgrabność zachowywały przez całe życie" - Wszystko pięknie ładnie, ale - to już chyba tradycja na tym blogu - brakuje Panu dowodów potwierdzających te tezy. To, że sobie tak Pan powie nie wystarczy.
OdpowiedzUsuńDowody są w licznych zachowanych kronikach braci Rosjan, niech ich Perun i Swaróg błogosławią za niezłomną siłę w zachowaniu Wed ludów aryjsko-słowiańskich 🔥💪🙂, a jeszcze tych dowodów przybędzie, kiedy Babilon otworzy piwnice i kufry. 😀 W każdym razie kwestię dowodów już drogi Janie już wyjaśniałem: czym jest tak zwany dowód? Jest CZYIMŚ świadectwem wiary i przekonania. A co z pańskim? Wolni Słowianie czytają odpowiedź w sercu.
UsuńJako dowód muszę opowiedzieć o Słowiankach, albo i kobietach również chrześcijańskich, które rodziły samodzielnie w domu, często poszcząc, jedząc dobre jedzenie i modląc się, medytując, ćwicząc, spacerując itp
UsuńJanie, Czcibor i nie tylko on, jestem pewna, że Ty też, nosimy w sobie pamięć zakodowaną w naszym DNA. Wystarczy sobie przypomnieć. To jest tak, że czujesz kłamstwo intuicyjnie jakby. Tak samo odczuwa się prawdę dziejową. Niezwykłym jest, że odczuwają ją ludzie na różnych krańcach planety, Polski a potem czytają, ze ktoś identycznie "pamięta".
"Wolni Słowianie czytają odpowiedź w sercu".
Nie bój się Janie!
Svietlana
Ktokolwiek stoi za postacią Jana, musi przyjąć, że temat tak zwanych "dowodów" został tu już wyjaśniony i nie będę tego powtarzać, co ocierałoby się o czyjś zamysł wampiryzmu energetycznego. A takie zamysły szybko wyczuwam. :)
UsuńWszyscy, którzy tu przychodzą, są zasileni, ponieważ moja wola i życzliwość tego chcą - ale jeśli ktoś pyta o "dowody", to albo nie jest to jego miejsce, albo - czego mu życzę - musi przyjąć, że cała dostępna w systemie historia i inne nauki, na przykład medycyna, są poddane resetom i fałszywkom. Pytanie o dowody czy cytowanie naukowców nie ma zatem wartości. Z tego też powodu, mimo szacunku do wolności Słowa, nie uważam za słuszne i korzystne dla nikogo, by powtarzać ten sam komentarz kolejny raz. Szczególnie, gdy brakuje w nim wibracji życzliwości.
Dużo Mocy i bosakujemy ile się da, Lachy. :)
Antysłowiańskie wynalazki systemu takie jak żłobki i przedszkola to dramatyczne i traumatyczne uderzenia w siłę ducha wszystkich Lasząt."- chcesz powiedzieć Czciborze, że najlepiej byłoby, aby dziecko nie chodziło do przedszkola tylko czas do pójścia do szkoły spędziło pod opieką matki?
OdpowiedzUsuńTak. Niedługo o tym napiszę.
UsuńDopytuję bo my z mężem tak właśnie zdecydowaliśmy. On pracuje, ja zajmuję się małymi dziećmi. Taka była nasza wspólna decyzja. Jednak czasami ciężko znieść "krzywe" spojrzenia otoczenia- jak to nie pracujesz? dziecko przecież już takie duże do żłobka/przedszkola może pójść. I choć bardzo cieszę się z macierzyństwa to często z tyłu głowy mam takie "złote rady" i czuję się jak leniwiec :) bo przecież powinnam pracować zawodowo
OdpowiedzUsuńBrutalnej prawdy większość nie przyjmie. Szkoły to indoktrynacja ..
OdpowiedzUsuńSława
Tak, to program kontroli umysłu i całkiem jawny chów niewolniczy. Ale i to się sypie.
Usuńmoi dwaj synowie rodzili sie w prywatnych domach położniczych, niestety nie na polskich ziemiach... drugi syn mial porod lotosowy urodzony o 7:45 w swoim lozku w domu spalismy juz we czworke o 11. im wiecej kobiet bedzie edukowalo sie na temat swojej wielkiej mocy i sily tym wiecej kobiet bedzie wiedzialo co robic. moj pierwszy syn chodzil do przedkola wiekowo roznorodnego z wlasnego wyboru, kiedy chcial chodzil, kiedy nie chcial isc zostawal ze mna, uczeszczal tam przez ok 8 mies. teraz ma brata i nigdzie go nie posylam. wychowuja sie razem, robia w ciagu dnia to co uwazaja. :) niestety na obecna chwile mieszkamy u tesciowej i niestety nasze wychowanie nie zawsze idzie w parze z zasadami panujacymi w domu. szukamy swojego miejsca na zalozenie wlasnej rodowej osady. ps. dopiero dzisiaj po raz pierwszy znalazlam wasza strone... jestem pod wrazeniem wysilku jaki wlozyliscie w zachowanie informacji dla innych. Ja od urodzenia Slowianka, duszy Lechickiej wszystko co wypisaliscie jest mi dobrze znane. Niech nadejda lepsze dni dla nas wszystkich. Zycze nam wszystkim tego aby nasze dzieci nie musialy protestowac, a zeby wszystko odbywalo sie tak jak nalezy... Sława kochani
OdpowiedzUsuńJakże Was to szczęśliwie powitać! Każda lechicka dusza, która tu trafia, nagradza nam serce 🔥🙂. I jakże pięknie pokrzepić to serce taką historią rodzimego, świadomego macierzyństwa!
UsuńZapraszamy tu wszystkich Rodziców, aby przekazali do publikacji, dla inspiracji i odwagi innych, swoją historię porodu lotosowego Dziecka. Rozważcie to, prosimy. 🙂