Działy tematyczne

2021/02/03

Nieplanowany poród domowy, a procesy wychodzenia z ginekologii masońskiej

     Jakie jest prawdopodobieństwo dwóch domowych porodów w jednym bloku na przestrzeni siedmiu miesięcy, w Kraju objętym programem masońskiej ginekologii? Jest naturalnie bliskie zeru - a jednak stało się tak w Gnieźnie. W czerwcu zeszłego roku urodził się nasz syn. W lutym za naszą ścianą przyszło na świat dziecko, zanim zjawiło się wzywane pogotowie. Ten poród, w przeciwieństwie do naszego wedyjskiego rytuału, nie był planowany na dom, lecz na szpital, to prawda i to oczywista różnica. Jednak przy okazji takiego rodzaju "przypadku" uruchamiane są kolejne energie wielkiej transformacji kwestii rodzenia i macierzyństwa w Polsce. 

    Edytę obudziło łomotanie w drzwi i wołanie - za drzwiami stał sąsiad, partner rodzącej. Mimo że wezwał już pogotowie, sprawy toczyły się bardzo szybko, chłopiec wychodził już na świat. To był ósmy miesiąc ciąży, niedoświadczeni młodzieńcy, więc zostali zaskoczeni. Rozmowa z dyspozytorką niestety nie przyspieszyła oczekiwanego wsparcia medyków, ale to już nie zaskoczyło nikogo. Zanim przybyli - Edyta odebrała poród sąsiadki, przyjęła nową duszę w przestrzeni naszego świata.

     Przy tej okazji nasuwa się pytanie, czy nieplanowany poród domowy daje coś w kwestii przemiany świadomości społeczeństwa i przekierowania jego przekonań i wyborów z systemowych na naturalne, rodzime? Oczywiście, że tak, ponieważ wystąpiło skoncentrowanie czynników wspierających taki proces, i liczba porodów domowych, planowych i nieplanowych rośnie. Główny powód tego to patologiczne okoliczności powstałe wokół szpitalnictwa w związku ze sfabrykowaną pandemią masonerii. Upada zatem całkowicie wiarygodność i wydolność medycznej instytucji, a jednocześnie rośnie i rozszerza się po Kraju świadomość. Dotyczy ona tego, co i kto stoi za medycyną masońską, uznaną za "cywilizacyjne dobrodziejstwo") oraz tego, jak rzeczywiście powinien przebiegać tak święty rytuał jak poród (i jak to czyniono dawniej).

     W sytuacji tak spontanicznej, liczonej w minutach, Edyta, osoba świadoma, słowiańska wiedźma, matka urodzonego w domu dziecka (według reguł słowiańskich) mogła uczynić tylko minimum działania dla przyjęcia dziecka na świat. Ale w takich sprawach nawet minimum ma znaczenie ogromne. Ponieważ główka dziecka zaczynała już się wyłaniać, nie było czasu na przemieszczenie rodzącej w bardziej dogodne pomieszczenie, należało zabezpieczyć tak matkę, jak jej dziecko. Jak? Nakierowaniem młodej dziewczyny do pozycji zgodnej z grawitacją. Pozycja grawitacyjna przy porodzie jest prastarą podstawą w kulturach wszystkich cywilizacji - tylko nie w masońskiej ginekologii królującej dziś w Polsce. Rodzenie w łóżku przeczy logice - stąd biorą się patologiczne metody wywierania psychicznej i fizycznej presji na kobiety rodzące ("przyj"), gdy tymczasem naturalne prawa są tu dwa: 

     1. Dziecko rodzi się samo (Rodzice/położna asystują/zabezpieczają)

     2. Niczego się nie przyspiesza, w przestrzeni rodzenia nie ma miejsca na ponaglenia i naciski.

     Edyta sprowadziła dziewczynę do pozycji klęczącej i przysiadła z nią tak, aby kontrolować wyjście dziecka. Dla rodzącej oznaczało to nie tylko naturalną pozycję grawitacyjną, lecz także możliwość fizycznego objęcia i wsparcia się o człowieka - zarazem bliskość taka wzmogła odczucie otrzymywanej pomocy.  

     Jak to bywa zwykle w porodach naturalnych, dziecko urodziło się błyskawicznie, za trzecim parciem. Edyta udrożniła drogi oddechowe i zuch zapłakał na cześć życia. Następnie owinęła dziecko ręcznikiem i ostrożnie (pępowina) podała je matce do przytulenia. Kilka minut później do mieszkania wrócił partner z młodymi pielęgniarzami. I w tym momencie rozsunęły się dwie rzeczywistości, niczym dwa bardzo odległe światy. Wejście medyków wprowadziło dziecko i jego Rodziców w świat systemowych procedur, do tego momentu rytuał, mimo że gwałtowny, miał naturalny charakter i energię duchową, co stanowi podstawy uchronienia noworodka od traum. 

     Co dała malcowi i jego Rodzicom pierwsza część tego zdarzenia? Pomijając to, że nieplanowo - odcięła dziecko od przejścia w energiach wymieszanych, zaburzonych emocji wibrujących w szpitalu, od jego chłodu i taśmowej presji stosowanej na rodzących kobietach. W warunkach "pandemii" - tym gorszych. Bardzo młodej pierworódki nie trzeba było szyć - naturalna pozycja zgodna z grawitacją i brak nacisków znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo pęknięć krocza. O czym też młodym kobietom się nie mówi.

     Matka i jej syn przeszli swój święty rytuał w dobrej formie. Potem weszli pielęgniarze w rynsztunku zgodnym z procedurami pandemii. Niczym kosmonauci. To natychmiast rozwiewa duchową aurę zdarzenia. Dla osób świadomych tak ubrani medycy wyglądają niestety paranoidalnie, dla osób celebrujących duszą i sercem boski akt narodzenia - cóż, tym bardziej...

     Gdy tylko młodzi pielęgniarze zbliżyli się do dziewczyny, na Edytę spłynęło odczucie, które oboje dzielimy od lat - że poród jest tak ściśle związany z intymnością kobiet, że nie powinni brać w tym udziału mężczyźni (poza mężem). Męska ginekologia i położnictwo to babilońska manipulacja, sprzeczna z naturą i godnością kobiet, mająca na celu utrzymanie kobiet w obniżonym poziomie dumy, świadomości i Mocy, i w zależności od mężczyzn.

     Natychmiast odcięto pępowinę. Dalsze konsekwencje przejęcia kontroli przez system były oczywiste i równie oderwane od zdrowych praw Słowian - wywiezienie matki i dziecka do dwóch oddzielnych szpitali, zatem odseparowanie (jak wiemy, obecne procedury medyczne często rozdzielają czasowo matkę z noworodkiem, co jest zbrodnią dla każdego świadomego Słowianina). Procedurę separacji zastosowano mimo dobrej formy obojga i 10 punktów w skali Apgar. Prawo masońskie (morskie) obejmujące Lechickie Rody, w tym rytuały porodowe, zostanie zlikwidowane. Dopóki jest stosowane, noworodki narażane są na uszkodzenia DNA (szczepionki) i traumy (separacja z matką). Nawet uzasadnione trzymanie dziecka w inkubatorze nie może odebrać praw lechickich ani jemu, ani Rodzicom, którzy powinni mieć nieograniczone łącze z dzieckiem niezależnie od strefy szpitalnej.

     Całe zdarzenie trzeba ujrzeć z serca i tak ocenić. Nie wierzymy w przypadki w ogóle, więc i tego nie bierzemy za przypadek. Dziecko urodziło się w mieszkaniu, obok którego mieszkamy my - Rodzice syna urodzonego w domu, lotosowo, po słowiańsku. Przestrzeń rodzi zadziwiające zależności... Dusze wiedzą, gdzie i do kogo idą, i wiedzą, jak będzie wyglądać ich rytuał przejścia. Zatem dzielny chwat wiedział to wszystko, i wybrał Edytę na tę, która go przyjmie w nowej przestrzeni. Młodzi Rodzice zaś uczynili wszystko, co trzeba, mimo zaskoczenia: ojciec wiedział, gdzie zapukać, nie czekał na pogotowie, ocenił sytuację trzeźwo i tak długo łomotał w drzwi, aż Edyta je otworzyła. Młoda mama była bardzo dzielna -  zniosła swój pierwszy poród w opanowaniu, kontrolując emocje.

     Edyta zaś miała swój wielki dar - bo asystować przy schodzącej do świata nowej duszy jest darem, doznaniem ponad wszystkie inne, poruszającym serce i rozlewającym światło w duszy. O czym wiem doskonale sam... Oboje jesteśmy bogatsi o Doświadczenie Życia na drodze swojej wspólnej już ewolucji. Za to przy tej okazji dziękujemy młodym Rodzicom i ich synowi, życząc im szczęśliwego świata rodzinnego. Wszystkie porody domowe - planowe i nieplanowe - dokładają Mocy do niepowstrzymanego przeobrażenia: likwidacji antyboskich masońskich reguł położnictwa i szpitalnictwa, i przywrócenia świętego - radosnego i harmonijnego - rytuału porodowego. To już się dzieje, i z każdym miesiącem będziemy własnymi oczami dostrzegać kolejne potwierdzenia. Do starego świata powrotu już nie ma. Wieki działalności jezuitów, babilończyków i masonów wprogramowały w ludzi, szczególnie w kobiety, potężne kody strachu (samodzielny poród jako zacofanie, nieodpowiedzialność, powikłania, ryzyko). Dlatego nawet udostępnienie Wed nie wystarczyło, by Ziemię Lechicką objęła rewolucja mentalna i duchowa. Potrzebny był fałszywy koronawirus, zaprzedanie się lekarzy diabłu, nalot szykan, pogardy i upokorzeń na kobiety, i ostateczny upadek szpitalnictwa masońskiego - aby te kody zostały rozpuszczone.

     To już się dzieje.

     Artykuł powstał jako kolejne uzupełnienie kompendium Wedy w naszej osobistej kampanii dla powszechnego krajowego przywrócenia słowiańskiego domowego porodu lotosowego. Nie napisaliśmy go jako wykształceni studenci, medycy, położnicy - lecz jako Wolni Słowianie ewoluujący swoimi wyborami, kierujący się odczuciami, uczący się swoimi doświadczeniami.  

     Małżeństwom planującym domowe porody lotosowe polecamy nasz dział tematyczny: https://lechickieodrodzenie555.blogspot.com/p/sowianski-porod-lotosowy.html

     Dużo zdrowia i wolnej kreacji wszystkim Lechickim Rodzinom!

     Czcibor i Edyta

 

     O porodzie lotosowym pisaliśmy w artykule Porody lotosowe wyciągają Lechickie Rodziny i Naród z babilońskiego Matrixa https://lechickieodrodzenie555.blogspot.com/2019/12/porody-lotosowe-wyciagaja-lechickie.html

     O narodzinach naszego syna pisaliśmy w artykule Słowiański poród lotosowy - pierwszy po wiekach w Gnieźnie. Pełne spektrum doznań i korzyści https://lechickieodrodzenie555.blogspot.com/2020/06/sowianski-porod-lotosowy-pierwszy-po.html

10 komentarzy:

  1. Na Wasze artykuły czekam zawsze z utęsknieniem, codziennie sprawdzam czy jest coś nowego.To dla mnie szczepionka,w którą wierzę i ona daje mi Moc w tych trudnych czasach.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedne z najpiękniejszych Słów, jakie otrzymaliśmy na potwierdzenie drogi, którą wybraliśmy. Zapamiętamy je na zawsze. DZIĘKUJEMY CI. :)

      Usuń
    2. Podpinam się pod wypowiedź. Tak samo czekam i wszystkie czytam .z wielkim zainteresowaniem czytałam o porodzie .. dziękuję za Wasz poświęcony czas oraz za tak ważna wiedzę w tych dzisiejszych czasach. Dużo siły i zdrowia Wam wszystko. Życzę

      Usuń
    3. Dziękujemy, Kandziku, dużo Mocy w tym roku - niech się Tobie pragnienia i projekty REALIZUJĄ! :)

      Usuń
  2. Kiedyś mądra położna powiedziała, że porodów się nie odbiera, porody się przyjmuje :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mądrze - "odbieranie porodów" zaiste brzmi adekwatnie do tego, co czyni w systemie prawo morskie. :)Sam się z tym natychmiast poprawiam! :)

      Usuń
  3. Ja również czekam codziennie 😘odkąd odkryłam Waszą stronkę!!! Same cudowne wiadomości

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie dziękuję za miłe słowa, to ,że wybraliście Kochani piękną drogę to nie ma wątpliwości.
    Wasze teksty bardzo mi podnoszą wibracje,dlatego nazwałam je szczepionką,każde napisane tu Wasze Słowo
    rezonuje ze mną w 100%, dlatego tu jestem.
    Dużo zdrowia i Miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze Słowo rezonuje w 100%... nie możemy nic innego na to poradzić, niż nieść kolejne zzatem... ;) A bardziej serio - przyjmujemy to BARDZO WDZIĘCZNIE, tym bardziej odpowiedzialnie potraktujemy kolejne przekazy. A na mroki tu miejsca nie było i nie będzie. :))

      Usuń