Działy tematyczne

2022/12/03

Babilońskie mundiale i puchary a słowiański duch sportowy

    Generalnie wszyscy świadomi matrixowych ustawek Polacy odcięli się od sportu medialnego. Tak prawie. W rzeczywistości połowa z nich i tak zerka na mecze reprezentacji, czy to z nawyku, czy po prostu z poczucia więzi z Rodakami i patriotycznej dla nich życzliwości. Tym samym zyskuje się pewne lekcje, które tylko obserwacja może przynieść. Nie ma co się tym zbytnio trapić, to i tak ostatni mundial, w każdym razie ostatni na satanistycznych zasadach Babilonu. Pamiętajmy zresztą, że złem samym w sobie nie jest ani sport - ani nawet kibicowanie. Całą różnicę stanowi platforma energetyczna pod tym, a wiemy, że zamiast życzliwości wibruje w niej zainstalowany fanatyzm. Skoro zatem zamiast słowiańskiej platformy duchowej mamy wyrafinowany, manipulowany sport matrixowy, to generuje on cały stos patologii, o których - kolejny raz - wspominamy w tym artykule.

    Jeszcze zanim świat zgromił styl naszej reprezentacji - którą wybiera system, a nie my, Naród, zaznaczmy od razu - wiedzieliśmy, że obecny trener odebrał jej ostatni atut przydający satysfakcji, to jest polot i odwagę. W zamian umocował zespół w taktycznych kleszczach obrony, takim sportowym Westerplatte, czyli w cytadeli, która choćby była najbardziej zdyscyplinowana i zdeterminowana, to i tak musi upaść prędzej czy później. Jak to cytadela. Wiedzieliśmy zatem już przed mundialem, że futbol naszych Rodaków, emisariuszy polskiego stylu i ducha sportowego, jest kompromitujący, odbierający urok temu zajęciu, w każdym razie dla widzów. 

    Trener oświadczył, że styl nie ma znaczenia, ponieważ liczy się wynik, liczy się zwycięstwo. To jest właśnie wykładnia babilońskiego sportu, która nie ma nic wspólnego z obyczajami i ćwiczeniami Słowian. Możemy być pewni, że nasi Przodkowie wzięliby udział w takich rozgrywkach tylko raz - bo cała struktura tychże rozgrywek przeczy wszystkim rodzimym zasadom życia. Po pierwsze, nie zrozumieliby nagród i podiów, ponieważ oznacza to klasyfikację. Słowianie nie mają w swej naturze klasyfikowania, bo jest to po prostu odpowiednik podziału kastowego, podziału na lepszych i gorszych. O tym, że przywiązanie do takiego podziału odbiera kompletnie zdrowy dystans i równowagę, świadczy na przykład trauma Niemców, którzy sami o sobie teraz mówią, że wczoraj budzili postrach, a dziś są karłami. Tak określa się naród, tylko dlatego, że opuścił zawody bez medalu... Dla naszych Przodków nie byłoby to nawet zabawne, wzięliby to z troską za umysłowe zaćmienie. A nawet, słusznie, za spory podczep ciemnych sił. 

    Druga sprawa, która zafrapowałaby dawnych Słowian, to energia kibicowania. Fanatyzm byłby dla nich niepojęty i niepokojący, bo, jak zaznaczyliśmy wyżej, nie byłoby nagród i klasyfikacji. Innymi słowy nasi zdrowi na ciele i umyśle Przodkowie, czy to grając w piłkę, czy uprawiając zapasy, czy się goniąc, czy mierząc na rzut oszczepem, walczyli tylko o jedną nagrodę - o radość chwili. I to czyli całą różnicę. Każdy zatem zwycięzca chwili tak się postrzegał i z pewnością nie wywyższał. Gratulacje i radość były wzajemnie szczere i radosne - bo zawodnik rzeczywiście cieszył się z radości tak zwanego zwycięzcy, mimo że był rywalem. I miało to takie samo przełożenie na gry zespołowe. Kibicowanie dzisiejsze jest frapujące, ponieważ programy babilońskie sprawiają, że nawet empatyczni i dobroduszni ludzie, w chwili, gdy na skoczni pojawia się zawodnik z innego kraju, albo do rzutu karnego przymierza się piłkarz grający przeciw Polsce, zwyczajnie... źle im życzą. Wizualizują ich kiks, pomyłkę, słabość. Jest to po prostu postawa nieżyczliwa - bo przyjęcie neutralnej, o oklaskach dla triumfu rywali nie mówiąc, jest jeszcze zbyt trudne dla większości z nas. Taka jest siła programów Babilonu. 

    Zapewne najbardziej przygnębiłby naszych Przodków ukryty za sportem systemowym potężny program sterowania emocjami. Żeby go wprowadzić, sataniści musieli zacząć od wyplenienia ducha życzliwości i bezinteresowności, a w zamian wprowadzić system nagród. Jednocześnie Ludzkość była konsekwentnie programowana na chciwość dla bogactwa, władzy i sławy. Dzisiejszy efekt jest dramatyczny, szczególnie że miliony wypełniających trybuny i domowe kanapy kibiców nie wiedzą jeszcze, że są ofiarami sterowanego widowiska, i dawcami odżywczej energii życiowej. Bo tak działa wyszarpywanie z ludzi emocji. Ponieważ wynik meczu traktujemy już nie jako zabawę, i nie jako "chwilę tu i teraz", ale jako wynagrodzenie, albo jego utratę, jako awans w klasyfikacji, albo spadek, a zarazem oznacza to międzynarodowy rezonans w postaci podniesienia reputacji Kraju lub jej pognębienia, efekty są groteskowo wielkie. Wynik meczu rzuca narodem jak sztorm statkiem, który albo wpadnie na złote plaże rajskiej wyspy, albo na skały.

    Mecz to ponad 90 minut. Przez ten czas większość kibiców traci równowagę i daje się wprowadzić w huśtawkę nastrojów, którą stymuluje nie tylko gra, ale i komentator oraz poprzedzające mecz publikacje i wiadomości, i zakłady bukmacherskie. Osadzony w Matrixie i babilońskich regułach sportowych naród daje się tym samym wprowadzić w kolejne emocjonalne pułapki. Gdy tymczasem można by - i tak kiedyś było - oglądać wszelkie zawody z opanowaniem i życzliwością dotyczącą nie tylko rodzimych sportowców. I tak było, zanim wprowadzono system nagród i tabel. 

    Ale też wtedy sport uprawiano dla radości wynikłej z ruchu (ruch to Życie), podnoszenia swej sprawności i wymiany energii z innymi ćwiczącymi. Zawody międzynarodowe w praktyce nie istniały jako forma zorganizowana w świecie Słowian sprzed dziesiątek tysięcy lat. Miały charakter spontaniczny, przy okazji wypraw i podróży, co nie tylko oznacza brak przejmowania się wynikiem, ale i to, że tak zwanych reprezentacji... mogło być kilka. Tym bardziej zatem nic nie mogło zasilać potrzeb czynienia statystyk, nagród i powodować traum narodowych, o nagonkach na sportowców nie wspominając. 

     To, jak daleko odeszliśmy od tamtego ducha sportu, bardzo wymownie podkreślają słowa polskiego trenera. Że nie liczy się styl, a wynik. W rzeczy samej jest zupełnie odwrotnie. To program Babilonu każe nam tak postrzegać zawody, w głębi duszy, w naszym aryjskim DNA, zapisy są zupełnie inne. Inne zapisy mają wszystkie ludy rdzenne, nawyk kalkulacji i poddawania się ego narzucili im intruzi. Nawet Afrykańczycy, którzy najdłużej grali z radosnym polotem, niczym dzieci, zaczęli w końcu sprowadzać białych trenerów - "kolonizatorów" ich dziecięcej radości sportowej. Mimo że ich natura opiera się systematyzowaniu, to coraz mniej grają z polotem i frajdą dzieci. Te z kolei płaczą na trybunach świata - telewizja to - jakby spotkał je wielki rodzinny dramat. Te łzy na dziecięcych twarzach ściskają serce i powinny w końcu zacząć dawać do myślenia i ich rodzicom, i nam wszystkim, że sprawy poszły w absurdalną, patologiczną stronę. Dzieci reagują na podstawie wpojonych im wzorców. Zatem traktują porażkę i utracony poklask, awans, puchar z wielkimi emocjami, ponieważ w domu i szkolnych salach gimnastycznych zabrakło przekazów dystansu i życzliwości. Dzieci zabierane na stadiony powinny przecież cieszyć się niezwykłością chwili i miejsca, bić brawo pokonanym Rodakom, i bić brawo zwycięskim cudzoziemcom. Bić brawo obu drużynom za dzielność i radosną grę. To wszystko. Każdy wpojony dzieciom wzorzec będzie rezonować także na postrzeganie przez nie ich własnych zwycięstw i porażek. 

    Oczywiście styl będzie bez znaczenia, a tyko wykalkulowany wynik ważny dla tych, którzy z racji awansu otrzymują wielkie premie finansowe... Wtedy obrona taktyki Westerplatte staje się zrozumiała. To nic, że dziecko, dla którego taki kalkulowany mecz będzie akurat pierwszym, obejrzanym z ciekawości i że zrazi go do tego sportu na zawsze. W końcu premie. 

    Tyle tylko że większość Narodu Lechitów nie stoi po stronie premiowanych piłkarzy i działaczy w chwili, w której tak zwany awans ma cenę godności, wizerunku Narodu, polotu, pokazu zdolności, radości grania i radości jej oglądania, właściwych wzorców dla Dzieci. I jest tylko kwestią czasu, że tego rodzaju praktyki zostaną porzucone, tak samo, jak tylko kwestią czasu (krótkiego) jest definitywny upadek organizacji FIFA i wszystkich innych zbudowanych na energii Babilonu.

    Sumując, co zasadniczo odróżnia słowiański duch sportowy od babilońskiego programu rywalizacji:

    - radość daje ćwiczenie samo w sobie, a dzielenie tej radości z innymi podwaja ją.

    - wynik nie ma znaczenia - ani prestiżowego, ani finansowego.

    - satysfakcji dostarcza podnoszenie swoich umiejętności i "udany dzień, zawody", a nie pokonanie rywali.

    - szczere winszowanie rywalowi, jeśli okazał większe umiejętności.

    - każdy sportowiec ma świadomość, że mocuje w przestrzeni wzorce postępowania dla Dzieci i traktuje to tak samo priorytetowo jak własne cele rozwojowe. 

    Zatem pierwszym warunkiem do uzdrowienia naszej polskiej narodowej piłki jest nie sprowadzanie najlepszych trenerów, reformowanie szkółek piłkarskich i dostawianie orlików, a skończyć z myśleniem o wyniku. Po prostu. Jest to zadanie tak samo ważne dla kibiców, jak i mediów Narodu. To ściągnie z piłkarzy jedno z największych obciążeń. Kolejne musi ściągnąć trener, ten czy inny. Bo mecz nie ma być stawką o prestiż i pieniądze. Tak bowiem wygląda to, kiedy słyszymy słowa obecnego trenera i radość mediów i działaczy z awansu, po grze, którą angielska gazeta nazwała pokazem tchórzostwa. Futbol i każdy inny sport powinien być wolny od zobowiązań sprowadzających kalkulacje, ograniczenia i korupcję. Słowianie nie powinni być systematyzowani i zamykani w schemacie, który obwiązuje im husarskie skrzydła grubą liną i odbiera prawo do szarży. Dlaczego dzieci grają swobodnie i radośnie, z całym swoim polotem? Ponieważ nie ma funkcji trenera podwórkowego. A przecież bez tego trenera jakoś potrafią ustalić składy i dogadać szyk na boisku? Bo jeszcze są jedną nogą poza ustawieniami systemu i mają w pamięci DNA intuicyjną zdolność formowania spontanicznego kolektywu.      

    Pora, aby sport przestał być zakładnikiem naszego samopoczucia. Sport to praca z ciałem. Sport to energetyczna i biologiczna praca dla otwartych linii rodowych. Zawody i mecze to tylko chwile, które nie powinny generować energii w statystykach, karmiących ego i ustalających drabinę prestiżu między narodami. 

    I to się niedługo zmieni na dobre. Jeśli oprócz radości z sukcesów naszych sportowców czujemy jakąś markotność i żal na widok przygnębionych zawodników i trenerów innych ekip, to znak, że transformacja swoje robi. Bo robi - i sport w babilońskim opakowaniu też się w naszym świecie kończy. 

    Czcibor i Dobromiła

    Jakie zmiany zajdą w Polsce i w świecie w sferze sportu w przyszłości, przewidywaliśmy w artykule Jak będzie wyglądać sport i... kibicowanie w nowej rzeczywistości Ziemi? - https://lechickieodrodzenie555.blogspot.com/2022/08/jak-bedzie-wygladac-sport-i-kibicowanie.html


System VAR przybliża wyniki sportowe do sprawiedliwości... jednocześnie okazując się wyrafinowanym, taktycznie doskonałym narzędziem do żonglowania emocjami milionów, które to narzędzie potrafi w ciągu kilku minut przerzucić te miliony istot z euforii w rozpacz, lub odwrotnie:


 

Żerujące na emocjonalnie rozchwianych ludziach ciemne byty zaczną być głodne i bezradne, kiedy wszyscy podniesiemy swój poziom świadomości, równowagi i samoochrony, a babilońskie igrzyska znikną z naszej przestrzeni:

 

Sport Słowian to nie rywalizacja. To radość chwili, którą warto rozgrywać tak samo Dzieciom, jak dorosłym, choćby na samym Olimpie.



17 komentarzy:

  1. Doskonale oddaliście to co właśnie czuję. Od jakiegoś czasu tracę zainteresowanie tzw sportem zawodowym, a na pewno nie oddaję swojej energii jak bywało to w przeszłości. Pamiętam fanatyczne podejście, pogardę dla przeciwnika i depresję po porażkach "swoich". Sięgając pamięcią w przeszłość nie wyobrażam sobie takich postaw w chwili obecnej...
    Najlepszego dla Was
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Marcinie. :))
      Cóż... mniej lub bardziej wszyscy to przechodziliśmy. :) Nie dostaliśmy żadnej szansy weryfikacji ustalonego porządku rzeczy.
      A teraz pora na zmiany. :)

      Usuń
  2. "Nie ma co się tym zbytnio trapić, to i tak ostatni mundial, w każdym razie ostatni na satanistycznych zasadach Babilonu" - skąd wiecie, że to ostatni taki mundial?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wszystko się sypie.
      Tylko nie ludzie. Ludzie zaczynają widzieć i mówić NIE.

      Usuń
  3. Już dawno temu darowałam sobie matrixowy sport i matrixową pracę. Żyję prawdziwym Życiem , z duszą i wypiekam ciasteczka pomerdane błękitnym lukrem po upieczeniu, cokolwiek to znaczy.
    Prawdziwe Życie jest piękne, po prostu niesamowicie piękne 🌞

    OdpowiedzUsuń
  4. 'Słowianie nie mają w swej naturze klasyfikowania, bo jest to po prostu odpowiednik podziału kastowego, podziału na lepszych i gorszych." - ale przecież to nieprawda. Drużyny Słowiańskich Władców od zawsze były lepiej traktowane niż inni. Potem właśnie to oni byli podstawą kasty szlacheckiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej traktowane niż jacy "inni"?
      To że pewni ludzie wybierają zadania o jakiejś specjalizacji albo ryzykowne misje, to nie znaczy że mają poczucie wyższości. Przeciwnie, wyróżnienie może sprawić że czują większą odpowiedzialność i potrzebę wspierania słabszych.
      Pamiętajmy też, że obyczajowość i DUCHOWOŚĆ Słowian transformowała się na przestrzeni dziesiątek jeśli nie setek tysięcy lat, zatem etyka naszych Przodków sprzed 1000-2000 lat nie była już etyką Przodków sprzed lat na przykład 10000.
      Na tę transformację ku degradacji - której i tak pięknie się opieraliśmy, miały wpływ taktyczne zabiegi ciemnych sił w tym wciągnięcie nas w najgorsze: w wojny.

      Usuń
  5. Nie ma nic złego w tym, że w zawodach wyłania się zwycięzcę i daje mu się nagrodę. Złe jest podejście ludzi do tego, którzy lubią się potem wywyższać i czują najgorszy rodzaj dumy - pychę. Wasz sposób nie leczy źródła problemu, a jedynie objawy - "ludzie nie potrafią się zachować z powodu tego, które miejsce zajęła ich ulubiona drużyna na zawodach? Usuńmy rankingi". To jest bardzo słaby pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słaby Twoim zdaniem. Kiedy grałeś jako dziecko w piłkę, potrzebowałeś rankingów uliczno-osiedlowych czy traktowałeś każdy dzień i mecz jako nową przygodę?
      Pewnie że przy uzdrowionych duszach i powszechnej życzliwości można by było utrzymać trofea i podia... Tylko po co?

      Usuń
    2. Tak, mieliśmy własny ranking i robiliśmy takie nasze małe mistrzostwa. To była świetna zabawa i do dzisiaj mam gdzieś jeszcze w szafie taki mały metalowy medal, który zrobił jeden z ojców naszych kolegów. Jest to fajna pamiątka po tym, że akurat nasza drużyna wtedy tak dobrze grała. Rankingi nie wykluczają traktowania meczu jako przygody. Nagrody to fajne uznanie dla zwycięzców i pamiątka.

      Usuń
    3. My zaś przez 20 lat naszej osiedlowej drużyny, mierząc się z ekipami z sąsiedztwa - nigdy nie robiliśmy medali, rankingów też nie, bo każdy mecz był meczem "na dziś", a jutro mogło przynieść z tym samym przeciwnikiem zupełnie inny wynik...
      Oczywiście dziecięce zabawy w medale nie są czymś wielce szkodliwym, ego rośnie z wiekiem, jednak fakt faktem medal karmi głównie ego. Oczywiście taki medal jest także sentymentalną wartością, to też prawda. Jednak wzrost powszechnej empatii i taktu, i neutralizowanie ego w sposób naturalny rozpuszczą potrzeby medalowania. Potrzeba zdobywania tego typu potwierdzenia swej wartości odejdzie. Będziemy w inny sposób smakować życie. Zanurzeni w energii serdeczności. Ot, ewolucja, transformacja...

      Usuń
    4. A jeśli nie odejdzie taka potrzeba, to co wtedy? Jeśli ludzie będą chcieli rankingi, trofea i inne nagrody, to będą je mieli, nawet z takiej naturalnej, oddolnej inicjatywy. Myślę, że póki nie będzie to regulowane prawnie (tzn. takie nagrody nie zostaną zakazane), to będzie w porządku ;)

      Usuń
    5. To, co zapowiadamy, to odczucia. Czyli nie coś, co naszym zdaniem TRZEBA uczynić. Ludzkość to zbiorowość, i zbiorowość decyduje. Jednostka w pewnym sensie też - przenikając linie czasowe i mikrowszechświaty, ale to już inna sprawa. ;) Także nie negujemy Twego widzenia tematu, i uściślijmy - nie jesteśmy za niczym wprowadzanym NAKAZEM [przymus/nakaz popieramy w ramach interakcji z krzywdą, przestępstwem]. Podkreślamy NATURALNOŚĆ przeobrażeń.
      Owocnych treningów. :)

      Usuń
    6. Anonimowy Medale, puchary? Żartujesz sobie? Co mecz? Co dziennie??
      My graliśmy co dziennie w różne gry.. piłkę albo bejsbola, rugby i nigdy z medalami No chyba że były to jakieś turnieje organizowane raz w roku.

      Usuń
    7. Ale ja nigdzie nie powiedziałem, że robiliśmy coś takiego co mecz, codziennie. Raz na jakiś czas sobie to organizowaliśmy.

      Usuń