2018/11/18

Marsz bez Niepodległości, ale przeciw Chazarom




     Od powrotu z irlandzkiej Wyspy miałem dwa pragnienia, aby przeżyć z Braćmi i Siostrami moimi potężną duchem i energią demonstrację wspólnoty. Wspólnoty w świecie niespotykanej, której wyjątkowość dają aryjskie geny i dusze umiłowane w wolności doświadczania.
     11 listopada spełniłem marzenie pierwsze - 1 sierpnia w przyszłym roku może uda się z tym drugim.
     Już na dworcu kolejowym, czekając na pociąg, poczułem wyjątkowość chwili. W hali i na peronie pojawili się ludzie z flagami i opaskami, czasem w patriotycznej odzieży. Porozumienie od pierwszej chwili.
     Przypomniała mi się jedna z historii o Conanie, spisana przez któregoś z udanych następców Roberta Howarda, gdzie zmobilizowani na pole walki Cymeryjczycy ściągali z różnych stron i klanów, by w niesłychanie rzadkim spotkaniu, rodów pokrewnych, ale i bardzo obyczajami różnych, wspólnie odeprzeć wroga. Ta scena zrobiła na mnie wrażenie i utkwiła w wyobraźni trwale.
     Teraz też ściągaliśmy tam, gdzie przyszło zademonstrować wspólnotę patriotycznych serc i - siłę Narodu niezłomnego - wszystkim obserwatorom... Czyli całej planecie.
     Liczba ludzi tak spontanicznie zebrana i umownie tylko zsynchronizowana nie może gwarantować stabilności czy harmonii, której spodziewałbym się w marszu Lechitów pod Kołowrotem. Byłby to bowiem marsz ludzi bardzo świadomych, których pokazowi jedności i mocy nie towarzyszyłaby potrzeba żadnych okrzyków. Prawdziwa siła nie potrzebuje do demonstracji hałasu i impulsywności.



     Do tego jednak zmierzamy w mozolnym acz niepowstrzymanym trudzie zrzucania kajdan z umysłów.
     Póki co w Marszu połączyli swój patriotyzm Polacy różnej świadomości. Okrzyki inicjowali często ludzie podpici - a przecież alkohol nie podkreśli ani rangi uroczystości ojczystej, ani osobistej aury i siły. Okrzyki ''Polska tylko katolicka'' były oczywistym wyrazem wciąż powszechnego utrzymania wielu z naszych Sióstr i Braci w niewoli umysłowej i w gruncie rzeczy każdej innej - gdy przecież samo poczucie życzliwości i wspólnoty z Rodakami powinno od takich okrzyków wstrzymywać.
     Oddawanie energii dla watykańskiego okupanta, rabusia i zabójcy jest tylko smętnym dowodem niepojmowania rzeczywistości i spowalnia odbudowę potęgi Narodu.
     Gdyby nawet zaś katolicyzm nie był tym, czym jest - to jest narzędziem obcym, antysłowiańskim i antyludzkim, to i tak rozum i czyste serce muszą jasno powiedzieć, że religia powinna być demonstracją tylko na polu osobistym, nigdy narodowym. Bo Naród to genami, duszami i wspólnymi interesami połączone Rody na jednym terytorium, zaś religie, wierzenia, poglądy to sprawy prywatne każdej osobnej duszy.
     Jeszcze przed startem Marszu zauważyłem ciekawy i przełomowy transparent: BOŻE MIEJ MIŁOSIERDZIE NAD NAMI GRZESZNYMI I ZATRZYMAJ CHEMTRAILS.
     Oczywiście Stwórca nie wstrzyma niczego takiego, tak jak nie wstrzymał żadnych holokaustów, inwazji i egzekucji, i gdyby zamiast słów Boże, zatrzymaj, byłyby Bracia i Siostry, zatrzymajmy, byłby to przekaz kompletny.
     Mimo to trzeba przyznać, że jeśli w środowisku katolickim jest już zauważony akt depopulacji poprzez chemtrails, to jest to kolejny, świetny i obiecujący akt pobudki i przełomu.
     Ponieważ już kilka minut po wymarszu zgubiłem moich towarzyszy, mogłem swobodniej przemieszczać się między Rodakami i poszerzyć spektrum obserwacji. Szedłem zatem z rodzinami, dziećmi, chwatami z Augustowa, ludźmi starszymi, a pod koniec tuż przy grupie jakiejś ''maryjnej'', śpiewającej smutno i uwalniającej energię niestety po próżnicy, mimo dobrych intencji.
     Rozczulające były pozdrowienia warszawiaków z balkonów, w tym osób starszych, które mają w sobie aurę pięknego patriotyzmu ''przedwojennego''.
     Nie zauważyłem żadnych incydentów. Nawet odpalający race ostrzegali ludzi, że to zrobią i czekali na rozstąpienie. Jestem natomiast przeciwnikiem petard, które wnoszą tylko niepokój, zwłaszcza dla dzieci i kobiet. To powinno zniknąć jako wyraz głupoty i chuliganerii.
     Dopiero po powrocie usłyszałem o spaleniu flagi unijnej. Nie mając nic konkretnego przeciw maszerującym zrobiono aferę ze spalenia materii całkowicie nam obcej. Jest wolność słowa i przekazu? Jest. Jest Unia projektem masonów przeciw wolności, utrzymującym nasze zarobki na poziomie półniewolniczym i generującym zniewolenie i demoralizację? Jest. Tyle ode mnie nad tą spaloną flagą masonów.
     Marsz dał odczuć kilka spraw. Że wciąż jeszcze z wyrachowaniem zmanipulowany Naród jest podzielony ściśle wobec swej podatności na tę manipulację.
     Że w Marszu sporo było symboli i mantr wspierających śmiertelnego wroga Słowian.
     Ale też - że miłość do Ojczyzny i poczucie więzi z jej ziemiami i z ich mieszkańcami jest silniejsze niż ten wróg by chciał.
     Że pokazaliśmy znowu, i jeszcze liczniej, i mocniej, odwagę i siłę dla spraw Kraju.
     Nikt tego nie przeoczył.


     Prawda jest taka, że wśród uczestników wciąż wielu wierzyło w niepodległość stuletnią i ją celebrowało. Gdy tymczasem rozum powinien powiedzieć, że Ojczyzna wypchana obcym wojskiem i obcym rządem, i manipulującymi mediami, i aparatami depopulacji, i urzędami targowicy, i sądami żałośnie antynarodowymi - niepodległa nie jest.
     Można dyskutować, kiedy niepodległość, Bracia i Siostry lechickie, utraciliśmy. Bo w istocie po kawałku - w 1989... 1939... 1772...
     Uważam, że straciliśmy niepodległość nade wszystko i z dramatyczną konsekwencją w chwili, w której omamiona władza lechicka ściągnęła na nasze ziemie watykańską administrację, jej fałszywe dzieje świata i fałszywe cele istnienia, a nade wszystko zasady życia rabujące umysł i duszę Słowian z odwagi i wolności myślenia i doświadczania.
     Gdy więc wołają Rodacy o Polsce tylko katolickiej, szkodzą i sobie samym, i Odrodzeniu... lecz szczęśliwie tylko jeszcze chwilowo.
     Jest jeszcze jedna prawda o Marszu i najważniejsza. To nie był w istocie Marsz ku uczczeniu niepodległości nieposiadanej, lecz - pokaz uparcie i niezmiennie wolnych lechickich dusz. 
     Był to pokaz tego, że dusz tych i ich światła nie da się unicestwić.
     W tym Marszu zatem wszyscy, świadomie lub nieświadomie, szliśmy przeciwko rabusiom tej wolności: przeciwko Chazarom, masonom, iluminatom i wszelkim wrogim nam siłom.
     Oczami skierowanymi w przyszłość bliską widzę Marsz o mocy niezwykle potężnej: marsz Rodaków świadomych, wolnych, silnych i promiennych, idących pod zdrową energią symboli Słowian. Bez okrzyków i trunków, nawet bez rac. Prawdziwa siła emanuje z ludzi połączonych w harmonii i wyciszeniu.
     Niech tak się stanie.
     Czcibor

3 komentarze:

  1. Mając przecieki odnośnie powstawania tego artykułu... Zastanawiałam się jaki bedzie Twoj autorze stosunek do tego tematu...
    Z jednej strony nie wyobrażałam sobie Ciebie krzyczącego: POLSKA NIEPODLEGŁA!!!! no a z drugiej strony... Kto Cię tam wie co Ci w głowie siedzi :)
    W każdym bądź razie...
    NIE ZAWIODŁAM SIĘ :)

    11 listopada to święto niepodległości, święto ważne i chociażby z tego powodu warto się zastanowić co my właściwie czcimy?
    Niepodległość państwa? Czy narodu?
    Co jest ważniejsze? państwo? Czy naród?
    Ja uważam, że najważniejszy jest naród-a państwo stanowi zaledwie jego pochodną-ma służyć narodowi.
    Ludzie zdaję się nie zauważają tej różnicy...
    Państwo to organizacja polityczna, zbierająca podatki na własne cele, ale na pewno nie na cele narodowe!
    A naród-to MY-ludzie-człowiek...
    To nas wykorzystuje system, aby utrzymywać swoich działaczy politycznych, urzędników, którzy de facto bardziej nam szkodzą, aniżeli pomagają,a koszty ich dobrobytu pokrywa kto? NARÓD!
    Dlatego czczenie niepodległości państwa to umacnianie systemu, który nas wyzyskuje.
    Naród nie potrzebuje państwa, urzędników i innych którym służy, potrzebuje za to państwa, które będzie służyło narodowi.
    WOLNOŚĆ to ludzie, którzy mogą decydować o losach swego kraju, którzy mogą decydować o sobie...to ojczyzna, rodzina, honor i wiara... Nie banki, urzędy i politycy!
    Czcibor cieszę się, że słowem nie wspomniałeś o niejakim J.Piłsudskim
    Wszyscy się nim zachwycają...
    W tv słychać: Piłsudski! Piłsudski!
    A o R. Dmowskim... CISZA!!!!
    A przecież nie kto inny jak DMOWSKI twierdził, że najważniejszy jest naród!
    O Dmowskim się zapomina, ale czci się Piłsudskiego, bo on z kolei twierdził, że silne powinno być państwo-nie naród...
    A w rządzie... Cicho o narodzie...
    Za to duzo słyszymy o kraju gościnnym i otwartym na inne narody i o mocnym państwie!
    A przy okazji-PIŁSUDSKI na piedestale...
    Pionier mocnego państwa, ale słabego narodu.

    J.W

    OdpowiedzUsuń
  2. Czciborze, dużo bym mogła pochwał pod Twoim adresem napisać , szlachetna , przepiękna Lechicka Duszo, ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.

    Chcę Ci podziękować za wspaniałą "robotę "tak to ja nazwę, jaką robisz dla NAS Lechitów , dzieci tej umęczonej Lechickiej Ziemi.

    Nie znam Cię osobiście, ale wyczuwam Twoje piękno , dobroć i wspaniałość Twojej DUSZY.

    Jestem bardzo dumna, że TA Ziemia nosi tak wspaniałe , szlachetne Istoty jak Ty i TAW.
    Kocham Was i przytulam do mojego rozradowanego dzięki Wam serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja Cię nie znam, Anno Słowianko (a może znam ;)), ale moc i intencje Twego serca odczuwam, jakbym stał w jego świetle. :)
      Bardzo Ci dziękuję za te słowa, a jeszcze bardziej za to, że jesteś i nas wspierasz. :)
      Wszyscy wspólnie robimy tę robotę... fajną robotę. :))

      Usuń