Zwracamy się do Was z propozycją wzięcia udziału w czymś kuriozalnym, jak wszystko, co stanowi o projekcie kończącym jedną epokę, a zaczynającym drugą. Projekt, który chcemy urzeczywistnić poprzez pierwotne zamocowanie go w naszej wspólnej wyobraźni Polaków, i dla dobra wspólnego nas Polaków - dotyczy generalnie zarówno tych wszystkich, którzy piszą teksty scenariuszy do filmów, przedstawień, wszelkich programów, tych, którzy takie zapisy otrzymują do odczytania, odśpiewania, odegrania – i opiera się na tym, aby całkowicie i ostatecznie zrezygnować z używania słów wulgarnych. Dotyczy to nie tylko słów dających skojarzenia nieeleganckie, kryminalne, patologiczne, brutalne, niesmaczne i niepokojące, ale też mających charakter seksualny/seksualizujący. Wszystkie bowiem tego rodzaju określenia stoją w kolizji z godnością tak autora, jak odbiorcy takich słów – oraz z samym szacunkiem i miłością do języka rodzimego.
Nasza inicjatywa wynika z dwóch podstawowych i niewątpliwie powszechnie przez wszystkich zauważalnych zjawisk procesowych:
- media i programy wszelkiego rodzaju (nawet kabarety) od kilkudziesięciu lat funkcjonują w trybie obniżającego się poziomu taktu i wyczucia w swoim przekazie, i bezsprzecznie przenoszą ten niekorzystny proces na odbiorców. Dzięki mediom, kinu, radiu, książkom, grom komputerowym – większość Narodu obniżyła świadomie lub nieświadomie poziom komunikacji. Nikt przecież nie zaprzeczy, że słychać tak zmieniony język nie tylko w telewizorze czy na płycie hip-hopu, ale praktycznie wszędzie dookoła: na ulicach, skwerach, dworcach, klatkach schodowych.
- odpuszczanie kolejnych granic przyzwoitości i taktu przekazu zaowocowało wulgaryzacją młodzieży, a nawet Dzieci. To też jest zauważalne coraz częściej i powszechnie. Jest to oczywiście efekt zbiorowych przyczyn: nasycenia wulgaryzmami przekazu telewizyjnego, internetowego i niewystarczającego wpływu na ulegające patologicznym wzorcom Dzieci ze strony Rodziców i nauczycieli. Czy słabość tego wpływu bardziej wynika z braku przewidywalności i zaangażowania czy po prostu przeładowania trudami pracy i innymi, to już kolejna kwestia.
Rozwijając szerzej naszą obecną sytuację w Kraju, musimy szczerze i wspólnie ustalić kilka rzeczy, odpowiadając na pytania:
- czy poziom komunikacji między dorosłymi, między artystami, a odbiorcami ich przekazu, jest tym, o obu stronom chodzi rzeczywiście?
-
czy wobec niezmiennie postępującego spadku jakości, staranności i
piękna polszczyzny używanej tak w przekazie medialnym/artystycznym jak
codziennym, publicznym i domowym, widzimy powód, aby odwrócić ten proces
czy też nie, i dokąd naszym wspólnym zdaniem kontynuowanie zasilania
tego procesu prowadziłoby dalej?
- czy jesteśmy zgodni w tym, że poprawność i takt w komunikacji Dzieci i młodzieży znacznie podupadły i czy upatrujemy tego przyczyny w czerpaniu świadomym i "automatycznym" z gier, piosenek, filmów czy nie, a jeśli nie, to gdzie?
- czy mamy wolę i widzimy pożytek w próbach zlikwidowania wszelkich źródeł patologicznego wzorca komunikacji dla Dzieci i młodzieży?
- czy jako niosący obraz i Słowo macie głębokie i niezachwiane przekonanie, że przekaz - czy to dramatyczny, czy rozrywkowy, tym bardziej komediowy (co szczególnie oddaje obraz naszego dzisiejszego położenia) - naprawdę wymaga podkreślenia słowem wulgarnym?
Konsekwencje
zignorowania obecnego stadium niechlujstwa i wulgarności języka
polskiego - inaczej mówiąc formy komunikacji między Istotami Ludzkimi
Narodu Lechickiego - mogą być jedynie negatywne. Jak każde, do
których prowadzi proces obniżający odwieczne, uznane wartości
międzyludzkie. Język, jego słowa, formy tytułowania rozmówców,
określenia kobiet, osób starszych i wreszcie tonacja - są nie tylko
odbiciem pewnych programów kształtujących takowe, niestety, jako "normy"
codzienne i powszechne, niezależne od poziomu życia, wykształcenia,
rangi społecznej i tak dalej. Co gorsza: one modelują także mentalność.
W przypadku Dzieci i młodzieży oznacza to na przykład pozbawione
szacunku określanie Rodziców czy osób starszych, w tym inwalidów. W
przypadku mężczyzn oznacza to na przykład seksualizujące określanie, i
oczywiście postrzeganie, kobiet. Ostateczny efekt to umocowana we
wspólnej przestrzeni obojętność, nieżyczliwość, pogarda i agresja.
poszerzając spektrum zależności i konsekwencji, zakładamy, że komunikaty
wyrażane konkretnym słownictwem mają swój rezonans w jakości i formie
myśli, i w końcu w przełożeniu na zachowania i czyny.
Coraz liczniejsze doniesienia medialne potwierdzają to, co właściwie wszyscy obserwujemy sami prawie codziennie, praktycznie wszędzie. Lekarze, kiedyś z manierami dżentelmenów, traktują pacjentki wulgarnie, seksualizująco, z wyższością. Nauczyciele i kapłani poniżają z kolei uczniów. Z kolei ci - zupełnie bez szacunku im odpowiadają, wymodelowani przez długotrwałe "wzorce" z filmów gangsterskich, na które w Kraju zapanowała niefortunna i zgubna moda. Czy też: została wprogramowana.
Co
do reszty wymowne - taki język pogardy i wulgaryzmów zaczął być
wprowadzany od lat 90. do polskich komedii. Które są często oglądane
przez Rodziców z Dziećmi. Komedia i kabaret powinny być szczególnie
chronione przez szkodliwym i przykrym dla Dzieci słownictwem. Ale nie
są. Trudno więc mówić, że w ofercie telewizyjnej jest jakaś strefa
chroniona dla Dzieci czy po prostu i zwyczajnie odbiorców dorosłych,
wrażliwych, taktownych i dbających o pozytywną energię wokół siebie.
Niestety, pułapki czyhają także w rozgłośniach radiowych, które emitują w
ciągu dnia raperskie piosenki, nie zakładając zapewne, że nie tylko
dorośli mogą słuchać, czy podśpiewywać to, co słyszą, ale także ich
Dzieci. A jak brzmi wiele z takich piosenek, wszyscy przecież wiemy.
W takich okolicznościach wniosek nasuwa się następujący: polska telewizja, kino i radio biorą udział w seksualizacji i wulgaryzacji tak Dzieci, jak dorosłych.
I nie ma tu żadnej obrony. Nie do przyjęcia jest bowiem argument, że filmy oddają rzeczywistość taką, jaką ona jest - czyli chamską, wulgarną i pełną dewiacji. Obserwacja kolejnych dekad, tak pod kątem tekstów pisanych dla wszelkich filmów i programów, jak pod kątem codziennej kultury językowej Rodaków, nasuwa zupełnie przeciwną konkluzję: to telewizja kształtuje rzeczywistość, to jest: maniery językowe (zatem i obyczajowe) Polaków.
Nie mamy wątpliwości, że inicjujemy tym apelem proces trudny i żmudny,
ale kiedyś trzeba zacząć. Prędzej czy później każdy proces się odwraca,
po co oddawać tę odpowiedzialność, a zarazem dobrą misję innym, na kiedy
indziej? Krok po kroku warto wycofywać z emisji rażące językiem i seksualizacją nagrania.
Z filmami polskimi jest trudniej, ale z zagranicznymi już nie tak
bardzo: pora, aby dokonać korekty w tłumaczeniach oryginalnych tekstów
dla lektora lub na wyświetlane pod ekranem paski. Nie byłoby to nic
nowego: niesmacznie dosłowne przenoszenie wulgaryzmów angielskich i
innych na język polski stosunkowo od niedawna, tak samo jak podobny
manieryzm w przypadku gier na komputer lub Play Station.
Polskie filmy przedwojenne to przykład pięknej polszczyzny pozbawionej niesmacznych i wulgarnych słów. Pierwsze dekady powojenne z grubsza trzymały jeszcze niezły poziom kultury, starannej, niewulgarnej formy przekazu. Pojawiły się golizny, ale nie szły za tym wulgaryzmy. Ten proces nasilił się po upadku PRL, i szybko objął także komedie. Co z tego wynika? Otóż jeśli kilkadziesiąt lat temu można było napisać znakomity scenariusz (dramatu, kryminału, komedii, kabaretu) bez wulgaryzmu, i zrobić wrażenie na odbiorcach, zapisać im taki przekaz w pamięci - to znaczy, że jest to możliwe nadal. To tylko wprogramowany lub zainstalowany z braku kontroli i specyficznej ewolucji manieryzmów - styl obecnych ludzi filmu.
Swego
czasu nauczyciele, twórcy i artyści byli traktowani jako autorytet w
kilku sferach - nie tylko z powodu samej wiedzy, ale też z powodu
osobistego poziomu kultury i etyki. Dziś, wobec wulgaryzacji i
emanującymi z nią nonszalancji i arogancji generują się dwie
konsekwencje: część ludzi przestaje postrzegać wymienionych za
jakikolwiek autorytet i nośnik pożytecznych wzorców, a część nadal ich
naśladuje, przyjmując taki właśnie model komunikacji za powszechny
(zatem normatywny). I tak kolejne kręgi programowanego wzorca -
wulgarności - obejmują kolejnych na drodze, docierając do Dzieci. To, co
kiedyś znamionowało środowiska kojarzone z alkoholem, patologią,
przestępczością, dziś rozeszło się po wszelkich grupach społecznych.
Naszym zdaniem:
Wulgaryzmy i seksualizacja nie wnoszą niczego nieodzownego w przekaz artystyczny, czy to dotyczy kabaretu czy filmu. Kuriozalnym przykładem są tak zwane memy czy wszelkie żarty publikowane tak w Sieci, jak w pismach. Praktycznie nie istnieją już bez zawartego w treści słowa wulgarnego, jakby bez niego żart nie śmieszył już nikogo. Wielu ludzi przesyła takie memy bezkrytycznie, zamiast hamować krążenie destruktywnego programu
Trudno uwierzyć, aby reżyserzy, aktorzy, tłumacze, lektorzy nie rejestrowali wulgaryzmu czy seksualizmu. Trudno też uwierzyć, aby nie mieli świadomości, jak brzmi i jakie emocje lub obrazy uruchamia taki rodzaj wyrażenia u odbiorcy, tym bardziej dziewczyny, kobiety, dziecka czy starszych ludzi, którzy większą część życia funkcjonowali "pod ochroną", odseparowani od przekazu kojarzonego z brakiem wyczucia, manier, taktu, szacunku. Dlatego - na kimś, kto ma w ręku decyzję o puszczeniu w obieg wulgaryzmu w przestrzeń publiczną, spoczywa oczywista odpowiedzialność.
Każdy może na miarę swej woli i wpływu wykonać ruch dla uzdrowienia i zharmonizowania przekazu. Nauczyciele, radiowcy i kapłani powinni odczuć presję Narodu i popracować nad swoją kontrolą. Reżyserzy zamawiają i przyjmują scenariusze, a scenarzyści je piszą - obie strony mogą zaznaczyć, czego oczekują, a co jest zbędne. Wpływ producentów determinuje całość projektu - oni też decydują o formie przekazu. Tłumacze książek, filmów i gier mogą łagodzić przekleństwa - tak jak to świetnie funkcjonowało w PRL. Bez hipokryzji - wszyscy wiemy, że w gry przemocowe grają nieletni. Wulgaryzmy kodują ich automatycznie - musimy zdać sobie sprawę, że dziś młodzież nawet nie zdaje sobie sprawy, że głośny i wulgarny język w miejscu publicznym łamie dobre obyczaje i razi, straszy lub krępuje wielu ludzi. Aktor może zaznaczyć, że wulgaryzm w tekście go razi i że jest zbędny. Wielu aktorów ma dużą siłę wpływu. Każdy może wykonać ruch, nawet jeśli początkowo zdawać się będzie nieefektywnym, to wraz z rosnącą ilością takich ruchów uruchomi większy i owocny proces. Wydawca książki może zaznaczyć tłumaczowi lub autorowi, że nie chce brać udziału w procesie degeneracji norm społecznych, czy choćby budzenia niesmaku u czytelnika. Pisarz może mieć udział w uzdrawianiu i łagodzeniu komunikacji między Rodakami - tylko musi chcieć. Stanowisko wszystkich wymienionych wobec każdego kolejnego projektu (przekazu) jest nie tylko nośnikiem odpowiedzialności za odczucia i wartościowanie odbiorców - ale też indywidualnym rezonansem własnej godności.
Musimy podkreślić, że problem obniżenia jakości przekazu nie dotyczy tylko formy słownej czy seksualizmów obrazowych - zastanówmy się, co generują w pojęciu norm i obyczajów coraz swobodniej wkładane w film sceny dotyczące intymnej higieny i toalety.
Proces należy powstrzymać i odwrócić (jako część coraz szerokiego programu uzdrawiania spraw narodowych). Skutki tego mogą być jedynie dobre: nikt nie traci. Zyskuje na pozytywnej, harmonijnej wibracji nasza polszczyzna, zyskują na harmonii, równowadze emocjonalnej, klarowności, stylu i kulturze komunikacji - wszyscy.
Dobromiła i Czcibor,
Stowarzyszenie Lechistan Gniezno,
Grupy na Facebooku: Serce Rodu oraz Zdrowe Media Słowian
14. 11. 2021
Wszelka nasza działalność w ramach Stowarzyszenia jest publikowana na forach lokalnych i ogólnokrajowych. Apel, poprzez e-mail i/lub list został przesłany do następujących odbiorców:
- Związek Artystów Scen Polskich ZASP
- Stowarzyszenie Filmowców Polskich Studio Munka
- Koło Scenarzystów (Stowarzyszenie Filmowców Polskich)
- Stowarzyszenie Promocji Sztuki Kabaretowej PAKA
- Związek Zawodowy Reżyserów Polskich - Gildia Reżyserów Polskich
- Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury
- Stowarzyszenie Lektorów Rzeczypospolitej Polskiej
- Polscy Lektorzy.pl
- Studio Nagrań Lektorskich LEKTORING.PL
- Towarzystwo Miłośników Języka Polskiego
- profesor Jan Miodek
- profesor Jerzy Bralczyk
Paweł i Gaweł, zdrowa i wtłaczająca w dusze radość komedia Polski przedwojennej (1938). Dlaczego nie robimy już takich filmów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz