2021/06/20

Wychowywanie dzieci w tradycji słowiańskiej. Weda od Braci Rosjan w ramach Kampanii Dla Wzmocnienia Wzajemnego Braterstwa

    


    W ramach naszej Kampanii Dla Wzmocnienia Braterstwa Polaków i Rosjan udostępniamy cenny przekaz dotyczący tradycyjnego wychowywania dzieci zgodnie z wedyjskim postrzeganiem praw kosmosu i wartości duchowych i rodowych.

    Nie piszemy już: "dla przywrócenia braterstwa", piszemy "dla wzmocnienia", ponieważ tak naprawdę nasze braterstwo mimo okrutnych spisków i manipulacji nigdy nie wygasło. Między naszymi Narodami przetrwało zafascynowanie i magnetyzm, i w miarę oczyszczania czakry serca i energetycznych linii rodowych odkrywamy wzajemną miłość, której antyboskie siły nie zdołały usunąć.

    Zapraszamy do lektury:

 Wychowywanie dzieci w tradycji słowiańskiej

    Dzieci są kluczowym zobrazowaniem i zarazem wskaźnikiem każdej kultury. Jest to zatem podstawowa cecha, która lepiej charakteryzuje dany kraj lub narodowość, niż jakiekolwiek podręczniki czy wyliczenia statystyczne. Dlatego, jeśli chcemy zrozumieć, jak fundamentalnie różnili się od nas nasi dalecy Przodkowie, wystarczy, przynajmniej ogólnie, zastanowić się nad procesem wychowywania dzieci wśród Słowian. 

    Na początek należy zauważyć, że nasi Przodkowie uważali za dziecko członka wspólnoty w wieku poniżej 12 lat. Gdy tylko dziecko (a tak Słowianie nazywali dzieci, bez względu na płeć) przekroczyło barierę dwunastu lat, nie było już uważane za dziecko o słabej woli, które powinno być stale monitorowane. Dziecko otrzymało imię (proces nazywania), w razie potrzeby przeszło odpowiedni rytuał inicjacyjny i stało się pełnoprawnym członkiem społeczności, w pełni zdolnym do odpowiedzi za swoje czyny.

    Czym zatem różni się słowiańskie wychowanie dzieci od naszego, nowoczesnego? Nie ma sensu rozwodzić się nad banalnymi i oczywistymi punktami, o których można po prostu wspomnieć. Oczywiście nasi Przodkowie nie mieli ani telewizorów, ani Internetu, ale powodem tego nie był niski poziom rozwoju technologicznego, jeśli mówimy o epoce, która sięga „w głąb wieków” przynajmniej na kilkadziesiąt tysięcy lat. Wprowadzone z premedytacją środki masowego przekazu, do których szybko i łatwowiernie przywykliśmy, zastąpiły wcześniejsze elementarne umiejętności telepatii, a także (w razie potrzeby) stacjonarne „instalacje”, które znacznie zwiększają naturalne zdolności człowieka. Takie „instalacje” były (i nadal są) obiektami znanymi współczesnej nauce pod określeniem dolmenów. Również w tej kategorii znajdują się seidy, sztuczne obiekty megalityczne z odpowiednich skał kamiennych, które są zasadniczo rezonatorami mentalnymi.

    Tak czy inaczej wychowanie dzieci wśród Słowian oznaczało brak negatywnego wpływu jakiejkolwiek technologii, w szczególności zniekształcających pola elektromagnetyczne. W przeciwieństwie do innych ludów, które pierwotnie zamieszkiwały Mirgard/Midgard - (starożytna nazwa Ziemi), nasi Przodkowie byli świadomi szkodliwych skutków technologii i przedkładali rozwój duchowy, energetyczny nad klasyczny postęp mechaniczny, który w istocie jedynie ułatwia życie, czyniąc nas bardziej i bardziej niedoskonałymi. Jest to pierwsza i główna różnica między wychowywaniem dzieci w tradycji słowiańskiej a procesami charakterystycznymi dla całej społeczności współczesnego świata.
    
    Dzieci Słowian od dzieciństwa uczyły się rozumieć przyrodę, szanować ją i zarządzać nią (ostatnie stwierdzenie należy traktować z najwyższą ostrożnością). Dzieci starożytnych Słowian nauczyły się „czuć” rośliny, zrozumiały podstawowe prawa biologiczne rządzące wszystkimi procesami Wszechświata. Oczywiście dzieci miały mentorów jak dzisiejsi nauczyciele. Ale nie tyle uczyli oni Dzieci, co budzili je, pozwalając im samodzielnie odkrywać otaczający ich świat we wszystkich jego przejawach. Chociaż w tym samym czasie nadal istniały klasyczne metody nauczania wiedzy, ponieważ są produktywne i wygodne - to nie były ani priorytetem, ani programatorem świadomości jak to się ma z dzisiejszymi szkołami i akademiami. Podstawowe przedmioty obejmowały astronomię, geometrię, fizykę, biologię i historię. Nasi przodkowie, podobnie jak później Pitagoras, czcili matematykę jako matkę wszystkich nauk, ale tutaj mówimy o znaczącym ukłonie w stronę fizyki. Naturalnie fizyka na poziomie świadomości Wolnych Słowian była kompletnie inna, niż obecna, uformowana na podtrzymanie Matrixa.
   
    Należy zauważyć, że mentorzy (naszym zdaniem słowo opiekunowie pasuje tu bardziej) - wołchwowie, żercy, w Świątyniach zaczęli uczyć dzieci w bardzo młodym wieku, średnio od czwartego roku ich życia. Ale jednocześnie warto wziąć pod uwagę, że nasi Przodkowie pierwotnie obsługiwali przenośny system przekazywania informacji, w tym pisemnych (Drop Letters, Molvitsy, Tyragi, Karuna), więc dla dziecka, nawet bardzo małego, było to znacznie łatwiejsze , aby przyswoić nauczane informacje. Łatwiej niż w nowoczesnym systemie UNDO. Nawiasem mówiąc, jednym z niewielu języków, które zachowały to najbardziej figuratywne dziedzictwo, jest sanskryt, ale to temat na inną rozmowę.
 
    Oczywiście ogromną rolę w wychowaniu Dzieci wśród Słowian odegrali rodzice, a nie szkoły i inne „uniwersytety”. Dziecko było stale albo z ojcem, albo z matką, albo z innym członkiem Rodziny. Dlatego współczesna sytuacja, w której rodzice dosłownie „żyją w pracy”, nie mając najmniejszego pojęcia o nałogach swojego dziecka, była dla naszych Przodków zasadniczo niemożliwa. Gdyby ojciec cały dzień pracował w polu, mógł zabrać ze sobą syna. Matka, zajęta domem, zawsze trzymała przy sobie córkę. Wszystko jest proste – tak dzieci obserwując rodziców nauczyły się od nich najbardziej elementarnych rzeczy, przyswoiły sobie codzienne umiejętności, bez których życie w społeczności jest w zasadzie niemożliwe.
 
    Jeśli chodzi o mentorów, tutaj wszystko jest nieco bardziej skomplikowane. Najczęściej dziecko adoptowało rzemiosło swoich rodziców, a jeśli ojciec był wielkim wojownikiem, kowalem lub rzeźbiarzem, to w większości przypadków dziecko otrzymywało tę samą specjalność, odkrywając w sobie odpowiednie predyspozycje we wczesnym dzieciństwie. Z jednej strony linia krwi, pamięć genetyczna odgrywa znaczącą rolę. Jednocześnie dziecko, które dorasta w otoczeniu rzeźbionych dzieł sztuki stworzonych mocną, lecz opiekuńczą ręką ojca, nabierze prawdopodobnie tej samej miłości do drewna, którą cechowali jego przodkowie. Stąd - ogólne rzemiosło. Pierwotnie określone wagi i daniele (obszary) były cenione przez rzemieślników w swoich specjalnościach.
 
    Ale jeśli dziecko wykazywało dość niezwykłe zdolności w sferze nie charakterystycznej dla jego linii przodków (np. oczywista wiedźma dorastała w rodzinie kowala lub oburęczny wojownik w rodzinie oracha), takie dziecko było wysyłane do wołchwa (słowiańskiego "mistrza Jedi"), który wyznaczał mu mentora. Mentorem może być uznany mistrz, który naprawdę miał okazję rozwinąć w dziecku pewne talenty. W rzeczywistości samo dziecko zawsze decydowało o swoim losie, który, mówiąc w przenośni, został potwierdzony i utrwalony podczas obrzędu nadawania imienia (o tym obrzędzie można się dowiedzieć w odpowiednim artykule).

    Co robiły dzieci starożytnych Słowian? Oczywiście oni, tak jak my w dzieciństwie, byli psotni, byli w ciągłym ruchu, poznawali otaczający ich świat, powiedzmy, w dynamice. Ale to wszystko działo się poza kamiennymi dżunglami miast, horyzontu nie pokrywała szara mgiełka smogu, a po drogach nie biegały zbiorniki z trującymi spalinami. A jeśli uważasz, że takie „wyrównanie” w odpowiednio korzystny sposób odbiło się tylko na zdrowiu fizycznym naszych przodków, to głęboko się mylisz.
 
    Bliskość natury zawsze czyni człowieka mądrzejszym i bardziej wnikliwym. Dziś boimy się iść do lasu, „bo są kleszcze, węże i inne obrzydliwości”. Słowianie wychowywali swoje dzieci w bliskim sąsiedztwie, w rzeczywistości wraz z tą „ohydą”, która nie była postrzegana jako taka za wroga. Nasi Przodkowie uczyli swoje dzieci, że każdy element wszechświata jest jego organiczną częścią, naturalną i niezbędną. Tak, nawiasem mówiąc, nie było stonki ziemniaczanej ani kilkudziesięciu sztucznie stworzonych gatunków, więc układanka była idealna.
 
    Dzieci dosłownie oddychały naturą, wiedziały, jak wyczuć linie energetyczne ziemi, które teraz nazywane są siatką Hartmana. Różdżkarstwo jest prymitywnym i bardzo późnym dziełem sztuki, które nasi przodkowie uważali za pewnik. Znalezienie punktu Mocy jest jak mycie rąk w strumieniu. Nie trudniej. A ten ciężar pochodzi z bliskości z naturą, z naturalności relacji. Wszak główną tezą, którą można wykorzystać do scharakteryzowania wychowania dzieci w tradycji słowiańskiej, jest bezpośrednia interakcja Dzieci i Rodziców (często w szerszym sensie przekraczająca pokrewieństwo). Dziecko nie uczyło się z ksiąg/podręczników (choć z nich też), opanowało rzemiosło bezpośrednio, że tak powiem, z pierwszej ręki. A każde działanie było sensowne, uwarunkowane i zajmowało określone miejsce w ideologicznej koncepcji Rodziców.
 
    Wychowanie dzieci wśród Słowian było dość „spokojne”. Oczywiście bili rózgą na ławce, ale tylko w wyjątkowych przypadkach, na przykład, gdy dziecko głupio zabiło bydło (w sensie - zwierzę). To już poważne przestępstwo, które może zaszkodzić całej Rodzinie. Potem bez pobłażania wychłostali. Generalnie do bicia i przemocy nigdy nie zachęcano, ponieważ oznaczało potężny przypływ negatywnych emocji, a w efekcie hormonów (w przypadku rózg mówimy o hormonie strachu, adrenalinie) ma destrukcyjny wpływ na organizm, zwłaszcza na ciało dziecka.
    Było to oczywiste wobec ówczesnej Wedy i czystych odczuć serca, więc żaden zdrowy na umyśle Rodzic nie wyrządziłby dziecku takich szkód. Chociaż znowu w szczególnych przypadkach taka metoda może stać się prawdziwą koniecznością, słowiańskie rodzicielstwo oznacza, że ​​rodzice przede wszystkim wpajają dziecku szacunek. Szacunek dla dosłownie wszystkiego - dla siebie, dla otaczającego nas świata, dla rodziców, dla bliskich, dla świata zwierząt i roślin, ale przede wszystkim dla Bogów i Przodków. Głupotą jest wierzyć, że bogowie Słowian są uosobieniem sił natury. Jeśli ktoś uważa, że ​​jego przodkowie byli tak słabo rozwinięci, że identyfikowali grzmoty i błyskawice jako głosy czy pogróżki bogów, to jest to jego osobisty problem. Słowianie uczyli swoje dzieci na przykładach wielkich Przodków, legendarnych bohaterów przeszłości, którzy stali się Asami - bogami na ziemi i wstąpili do doskonalszych światów (wielowymiarowych światów Świetlistej Nawii). Tutaj ucieleśnia się stosunek Słowian do śmierci, jako do naturalnego procesu, który nie powinien przynosić smutku, ponieważ jest naturalny i konieczny, jak narodziny (czyli fizyczny, trójwymiarowy świat).
 
    Szacunek dla starszych, szacunek dla Rodziców i własnego Rodu, tego dziecko nauczyło się w pierwszej kolejności. I to jest logiczne, bo pomyślność klanu/Rodu/szczepu/plemienia jest kluczem do stabilnego rozwoju każdego jego członka. Ostatecznie klan słowiański to kilkaset, jeśli nie tysiące ludzi. Nie da się porównać z nowoczesną koncepcją Rodziny, która obejmuje co najwyżej dziesięć osób, prawda?
    I to są główne różnice w wychowaniu dzieci w tradycji słowiańskiej. Oczywiście w końcu w wieku 12 lat te Dzieci mogły równie dobrze być pełnoprawnymi członkami społeczności, ponosiły całkowitą odpowiedzialność za swoje czyny. Wiedziały, jak uprawiać ziemię, wiedziały, jak utrzymać ciało, umysł i ducha w optymalnym, produktywnym stanie. Wiedzieli, jak przetrwać iw razie potrzeby walczyć o siebie i swoich bliskich. W wieku lat 12 właściwie wychowane potomstwo miało Wedę i odpowiedzialność za czyny na proporcjonalnie wysokim, zrównoważonym poziomie.
 
    Teraz trudno powiedzieć, jak doskonałe było wychowanie dzieci wśród Słowian. Ale fakt pozostaje faktem - nowoczesny, na wskroś okrutny system edukacyjny (a raczej jego całkowity brak) jest potwornie daleki od tego, co było charakterystyczne dla społeczeństwa naszych Przodków. Być może właśnie tego brakuje - wychowania dzieci w tradycji słowiańskiej. Być może, gdybyśmy teraz trzymali się naszych pierwotnych podstaw, wszystko byłoby inaczej. A świat byłby lepszy, a słońce - jaśniejsze, trawa - bardziej miękka, a świt - bardziej szkarłatny ...
 
    Artykuł poddaliśmy subtelnej stylizacji. Weda ze strony - https://nashideti.temaretik.com/1036756921678302023/vospitanie-detej-v-slavyanskoj-traditsii/
 
Posłowie Czcibora i Edyty:
 
    Z radością przekazujemy cenną Wiedzę od Braci Rosjan naszym Rodakom, Rodom, Rodzicom, niech niesie się w Kraj. Naturalnie nie ma już przekazu nieobjętego ryzykiem przeinaczenia i manipulacji, jak wiemy nasi wrogowie wraz z umiejętnościami czarnej magii i zaawansowanej technologii mieli wpływ na ewolucję Słowian. Potrafili podrzucać artefakty, podstawiać liderów i władców, przenikać umysły lub po prostu likwidować "zbyt światłych" reformatorów i całe społeczności (reset). Dlatego każdy przekaz warto przyjmować z szacunkiem i wdzięcznością, a zarazem z ostrożnością i odwagą weryfikacji. Co nam zgrzyta, nie rezonuje, odrzucamy. Co czujemy, że z nami współgra, rezonuje, przyjmujemy. To jest właśnie esencją słowiańskiej ewolucji. 
    Chcemy podkreślić, że wolni od pierwszych porażek i manipulacji Przodkowie z pewnością nie bili Dzieci, tak jak nie zabijali zwierząt ani dla strawy, ani tym bardziej dla rytuałów. Byli bowiem bardzo długo zjednoczoną siłą nie do przejścia, nie do złamania, siłą opartą nie tylko na wspólnocie ducha i świadomości, ale hyperborejskiej Mocy dwunastu helis DNA. 
    Należy też raczej przyjąć, że zasadnicze uznanie "dorosłości" - a raczej "dorosłej odpowiedzialności" dawnego dwunasto- trzynastolatka miało sens, ponieważ, jak mówi artykuł, taka Istota była już, mimo braku doświadczenia, uformowana etycznie, świadomościowo, i fizycznie (zdolność do walki). Dziś, jak wokoło widać, nastolatkowie ukształtowani przez system są w większości nie tylko obrabowani z wiedzy i postrzegania właściwych wartości, ale po prostu fizycznie ułomni, przy uczciwym porównaniu potencjałów.
    Powyższy przekaz Braci Rosjan jest bardzo cenny - nie tylko potwierdza, że Dzieci Słowian były pod silną ochroną i ich edukacja polegała nie tyle na programowaniu, co prowadzeniu. Ponadto definitywnie odrzuca wmanipulowane farmazony wciąż powielane nawet na forach rodzimowierców (a tym bardziej katolickich czy chazarskich) - że nasi Przodkowie byli głupolami modlącymi się do bóstw o łaskę i osłonę. Gdy tymczasem byli mędrcami na poziomie, do którego my dziś po wiekach wracamy. Czym innym jest wszak szacunek do drzew i wód za to harmonijne współistnienie, za zasilanie zdrowiem i informacją, a czym innym traktowanie takowych jako sędziów ludzkich losów.
    Darz nam Bór wszystkim, i Lachom, i Rosjanom, i wszelkiej Braci Słowiańskiej, i całemu światu ludzi,
    Czcibor i Edyta
 
     O nadchodzącym całkowitym przeobrażeniu nauczania Dzieci Lechickich pisaliśmy w artykule 
Upadek szkolnictwa babilońsko-masońskiego, a reformy nauczania według wartości i praw słowiańskich https://lechickieodrodzenie555.blogspot.com/2020/09/upadek-szkolnictwa-babilonsko.html


    Ilustracja - w ochronie i prowadzeniu Dziecka uczestniczył cały Ród, oraz w taktownym i życzliwym wsparciu, cała wspólnota. Słowianie mieli świadomość na poziomie zależnym od aktualnych ataków i manipulacji, jednak bardzo długo, tysiące lat, wiedzieli, że ich rzeczywistym przeciwnikiem nie są ludzkie rasy, lecz pozaziemscy najeźdźcy i sataniści. Ochrona Dzieci była zatem prowadzona na trzech liniach: magazynowanej (Wedy od Przodków), energetycznej (afirmacje, rytuały, tarcze, amulety) i fizycznej (zdrowa dieta, ćwiczenia, tężyzna, oręż).

1 komentarz: