2024/08/01

Powstanie Warszawskie: dlaczego Polacy zdecydowali się na to szaleństwo? Przekaz dla bratnich Narodów Słowian


 

    Tak, jak zaplanowana była wojna (każda jedna zresztą), tak zaplanowane było samo powstanie warszawiaków. Rzeź na Woli z rąk ukraińsko-chazarskich satanistów nie mniej. Ale nawet plany demonów rabujących dobra słowiańskie nie muszą się powieść, o ile nie poprze ich wola ludzka. Dlaczego zatem tak się stało? Dlaczego warszawiacy ruszyli w bój nie mający rozsądnych rachunków? 
    Jest wiele powodów i dziś piszę te słowa, aby na zawsze przyjęli je do swych serc Serbowie, Czesi, Słowacy... wszyscy po prostu, których łączy z nami, Lachami, źródłowy rdzeń Słowiaństwa. I wspólne losy wielowiekowych kaźni i cierpień sprawionych naszym Rodom przez diabolicznego wroga. Każdy Naród Słowiański dźwiga dziś swoje traumy, część z nich zadaliśmy niejako sami sobie nawzajem, ale i to także, bratobójstwo, spreparowały nam bezwzględne siły zewnętrzne. Kiedy to zrozumiemy, będzie łatwiej o zjednoczenie i uzdrowienie. 
    Dziś już wiemy, że niemiecko-chazarska armia została sfinansowana i przygotowana tak, aby pokonać wszystkie słowiańskie na swej drodze. W tym polską - która należała w latach 30' do kilku najsilniejszych w świecie, a przy tym złożona była z żołnierzy wyjątkowo bitnych i ofiarnych. Odważnych - jak to przystało słowiańskim Lwom. Masoneria londyńska i amerykańska wespół z zainstalowanym w Polsce gniazdem chazarskim dopracowali wszystko. Wielu najbardziej charakternych, niezłomnych i utalentowanych oficerów i polityków uwięziono, zdegradowano lub zlikwidowano, wymieniając na masońskich i chazarskich. W wyniku puczu Piłsudskiego Wojsko Lechickie i Naród zdano na los ludzi nie mających świadomości sytuacji, a zwykle i genów aryjskich Przodków. Manipulacje nie ominęły i sterów rozwoju technologicznego i strategicznego Armii Polskiej.
    Niemcy dostali najwyższe środki i technologie, a ich dywizje narkotyki dodające odwagi wobec słowiańskich obrońców - acz przede wszystkim zabijające skrupuły. Wiele egzekucji i spalonych wsi sprowadził amok nafaszerowanych najeźdźców. 
    W głąb Polski weszły SS i Gestapo złożone z chazarskich hybryd - satanistów nie odczuwających ani krzty empatii, za to uprawiających demoniczne rytuały nad przelaną krwią Istot Źródła. 
    To wszystko tłumaczy zbrodniczy dynamizm Niemiec i niepełne wykorzystanie bojowego potencjału Lechitów. 
    6 lat okupacji to całe wieki. To codzienny marsz w po kruchym moście wiszącym dla najprostszych spraw i potrzeb. 
    Każdego jednego dnia matki, żony, dzieci żegnały wychodzących po te sprawy i potrzeby synów, mężów, ojców, braci, żegnały ze łzami w oczach lub żarliwym błogosławieństwem - bo nikt nigdy nie wiedział, czy ponownie ujrzy się z bliskim mu człowiekiem. To była codzienność dla milionów Polaków. 
    Niemcy urządzali łapanki na ulicach w celu porywania ludzi na roboty w Rzeszy, albo na egzekucje w ramach kary za akcje partyzantów. Los człowieka codziennie był losem na loterii, czy był on zegarmistrzem, kataryniarzem, czy żołnierzem Armii Krajowej. 
    Armia Krajowa była i wciąż pozostaje najliczniejszą w historii świata armią Podziemia w okupowanym kraju. Administracja Polaków (sąd, poczta, edukacja) była i wciąż pozostaje najliczniejszą administracją Podziemia w kraju okupowanym w całej historii świata.
    Mężczyźni mieli dusze spętanych lwów, kiedy niemieccy żandarmi porywali z ulic młode dziewczęta i ładowali je na ciężarówki. Jaki dylemat może bardziej zmiażdżyć krtań mężczyźnie, niż taki, czy pozostać biernym, czy po męsku zareagować, a zatem zginąć i zmiażdżyć za to serce matce albo żonie wyczekującym w domu jego powrotu?
    Każdego jednego dnia Lechici tracili odłupany odłamek z swego słowiańskiego fraktala Źródła - z godności. 
    Nie mogę zapomnieć pewnych fotografii. Na jednej Niemcy wpychają na ciężarówkę dziewczęta na oczach młodych mężczyzn. Zamarłych, tak jak tylko mogą być zamarłe lwy, kiedy pręty klatki odbierają im wszystko, co stanowiło ich osobiste podstawy działania i spełnienia. Upokorzona kobieta to straszny widok, ale złamany mężczyzna nie mniej. Złamany człowiek ma wartość porzuconego Dziecka. 
    Na drugiej z fotografii, po bombardowaniu Warszawy we wrześniu 1939 roku, ojciec przytula w szpitalu opatrzoną, skrwawioną córeczkę. Trauma obojga wypływa ze zdjęcia. Ojciec to strażnik swoich dzieci, ale to moment, w którym poza lękiem o dziecko i bólem z powodu jego bólu, mierzy się z nową sytuacją - taką, która nieomal rozbraja go ze zdolności do skutecznej straży ojcowskiej. Jest bezradny. Może tylko wzbierać bezsilnym gniewem na Niemców. Dziewczynka jest ogłuszona i we wstrząsie. Nic już nie będzie takie samo. 
    Widzieliśmy wiele takich zdjęć, a między nami wciąż żyją Rodacy, którzy takie obrazy zapisywali sobie własnymi oczami. 
    W Gnieźnie okupacyjny magistrat nakazał ustępować niemieckim przechodniom miejsca na chodniku i uchylać kapelusza - żeby podkreślić swój podległy status. Ojciec mojej znajomej zaczął chodzić po ulicy, a kapelusza nie nosił nawet zimą - żeby jego godność przetrwała wojnę. Bez niej - nie czuł się człowiekiem. 
    Każdego dnia na Rody Lechitów spadał deszcz traum. W ich krwi, po sześciu latach, było coś jeszcze: przepełnienie upokorzeniem, żalem, pragnieniem odwetu i jeszcze większym, bo nieusuwalnym z zapisów DNA pragnieniem wolności. Wolność upaja Słowian, mając szansę jej odzyskania stają się niezłomni, nieustraszeni, choć walczą ciałem przy ziemi, ich dusze szybują w przestworzach.
    Niemiecki generał Reinhard Gehlen napisał w raporcie słowa, które w sposób bezcenny (bo pisane niesłowiańską ręką najeźdźcy!) oddają w pełni to o czym mówię. Muszę to podkreślić: poniższy opis wyszedł spod ręki Niemca, najeźdźcy: "Naród polski ma bezwarunkową wolę samopotwierdzenia. W związku z tym identyfikowanie ducha oporu tylko z hardością niektórych przywódców lub pewnych grup ludności było od samego początku błędem. Owa wola samopotwierdzenia ma swe korzenie w pierwotnych instynktach życiowych narodu, zawdzięcza im swą głębię, zaciętość i trwałość.
     W roli samopotwierdzenia Polaków dominują pewne elementy. Jest to przede wszystkim tęsknota za pełnią życia i za bogactwem form jej doznawania. Gdy ogranicza się Polakom te możliwości, wybucha sprzeciw... Świadomość, że jest się zepchniętym do drugiej kategorii bytu ludzkiego, gdzie w porównaniu z Niemcami ma się ograniczoną wolność korzystania z pełni życia, drążyła Polaków o wiele bardziej niż utrata samodzielności państwowej...
     Ilekroć udawało się zlikwidować siły oporu, a jego przywódców usunąć, wkrótce okazywało się, że opór trwa dalej i ponownie wkracza na pierwszy plan. Opór jest zakorzeniony w głębiach polskiej duszy narodowej i można go zlikwidować albo usuwając przyczynę pożaru, albo unicestwiając naród polski."
    Dlatego 1 sierpnia Warszawiacy wyruszyli w nierówny i straszliwy bój. Bo karmił ich taki duch, i gniótł taki sześcioletni ciężar. 
    Wyszli też dlatego, że nie mieli świadomości demonicznych ustaleń nad mapami sztabowymi tej i innych wojen. Że tak zwanych zwycięzców i przegranych, że liczbę ofiar, że zbombardowane cele, nowe granice - ustala się na długo przed początkiem walk. Nie przyszło im też do głowy, że nad ich zrywem może zawisnąć najwyższy cynizm i najgorsze, czysto diabelskie okrucieństwo. Nie mogli wiedzieć, że do walki przygotowali ich farbowani na Lechitów sataniści, żeby załamać odradzający się kuriozalny  narodowy potencjał, i nakarmić się krwawymi rytuałami słowiańskiej klęski. Nie mogli też wiedzieć, że pod wyczerpującą siły Warszawą czyhały oddziały najgorszych degeneratów, podczepionych pod demony i pragnących zatopić Lachów w amoku zła. 
    Warszawiaków, którzy przeżyli Powstanie, a z nimi i cały Naród, przygniotła kolejna wielka trauma: bilans ich zrywu. Powstanie wywołane 1 sierpnia wygasło 3 października. Straty Armii Krajowej: 16 000 zabitych i zaginionych, 20 000 rannych i 15 000 wziętych do niewoli. Cywilnych mieszkańców zginęło nawet 200 000, w tym ponad 1000 harcerzy (w ciągu całej kilkuletniej walki o wolność ojczyzny poległo ich 5000. Dzieci zginęło znacznie więcej, i tych biorących udział w Powstaniu, i tych kryjących się przed nim - do niewoli trafiło ponad 1000 chłopców w wieku 11-18 lat, co stanowi kolejne dramatyczne kuriozum całej tej wojnie, a może i we wszystkich zresztą. 
    W chazarsko-ukraińskim rytuale satanistycznym (objął dzielnicę Wola), pełnym masowych gwałtów, tortur i egzekucji, zginęło nawet do 60 000 tysięcy Polaków, którzy przeżyliby samo Powstanie... 
    Przepadło jedno z najpiękniejszych miast świata. Warszawa tańczących na ulicach ludzi wszelkiego statusu. Straty materialne są możliwe do wyliczenia tylko umownie i częściowo. Bo nie da się wyliczać potencjału Słowian w ich twórczym zapale tworzenia, który zdławił najazd niemiecko-chazarski. Tym bardziej nie da się przeliczyć traum tak wielkich i obejmujących wszystkie Rodziny jak skamieniały w smutku i zgrozie łańcuch wspólnego otulenia. 
    Dlatego, drodzy Rosjanie, Macedończycy, Chorwaci, nikt z nas nie wini żołnierzy Armii Krajowej, gdy już wiemy to wszystko - i gdy dzięki wzniesionej świadomości i sensytywności potrafimy odczuć to, co czuli oni każdego kolejnego dnia owych wiecznych sześciu lat. Winimy tylko rzeczywistych, świadomych cynicznych wrogów Słowiaństwa i Ludzkości, którzy rozpisali reset nad naszym i innymi narodami. 
    Wiemy już, że nikt tego dnia nie powinien chwycić za karabin i uaktywnić wielkiego, przygotowanego z premedytacją rytuału poświęcenia ludzkiego na użytek demonów. My już to wiemy i nie wybieramy się na wojnę. Żadną. 
    Wojna nie jest rozwiązaniem słowiańskim. Wojnę rozpisują Chazarowie na użytek swych diabolicznych szefów. 
    Dziś już wiemy, że wojny nigdy nie wygrywają ludzie, lecz tylko istoty z wygasłym sercem, z mrokiem skrywającym lej po tej najświętszej z czakr. 
    Musicie wiedzieć i to, drodzy Czarnogórcy, Słoweńcy, Bułgarzy, że niezależnie od poziomu świadomości na temat Powstania i jego prawdziwych celów, pozostaje ono zawsze w sercu każdego Lacha. W sercu Lacha są świątynie radości, wdzięczności i kreowania. I są też smutne: tam, na dnie serca, każdy z nas trzyma na osobisty, intymny sposób Warszawę sprzed roku 1939, i Warszawę z roku 1944, i ten Kwiat Młodzieży Lechickiej, który przepadł, poległ w ruinach miasta-cytadeli - ale ten Kwiat - podkreślmy t0 - nie wyszedł 1 sierpnia po śmierć i beznadziejny los, wyszedł po zwycięstwo, po godność, po to, by uwolnić swojego własnego Lwa. 

    Powstanie Warszawskie jest zapisem w sercu polskim tak jak Bitwa na Kosowym Polu w serbskim. To zapis nieusuwalny, który nie będzie jednak załamywać nam szyków, lecz tylko dodawać determinacji.  

    Powstańcy Warszawy są dla nas wszystkich nie tylko dramatycznymi ofiarami, a zarazem wzorcowymi herosami, nie tylko trzonem lechickiego dziedzictwa Praojców. Są dla nas Rodziną. Tych Synów i te Córki utracili nie tylko ich Rodzice, ale my wszyscy, każdy jeden Lach z Krwi i Kości. 
    Z błogosławieństwem dla Powstańców Warszawy,
    ...z ukłonem dla prawie 400 Powstańców, którzy wciąż są z nami, jeśli nie w stolicy, to gdzieś w zakątkach świata,

    ...z salutem dla Barbary Sowy, sanitariuszki "Basi", która dziś rano odeszła do swoich Towarzyszy  w Chwale,

    ...z podziękowaniem dla wszystkich Słowian pracujących nad odrodzeniem Wspólnoty Bratnich Narodów.
     
    Czcibor 

         Dopisek: jeszcze kilka słów do Braci i Sióstr...

    Dziś, kiedy wraca Weda, kiedy czujemy na nowo to, co nas łączy jako Rody i Narody Słowian, potężny i mroczny wróg wciąż próbuje zniszczyć nasze potencjały starymi metodami. Nie możemy na to pozwolić, już czas, żeby rozum i serce Słowian konstruowało ich prawdziwą siłę i dobrostan Dzieci i Rodzin, a nie terror Matrixa. 

    Tylko łącząc się w pradawny Krąg Mocy, w Wielką Wspólnotę Wszystkich Słowian, możemy stworzyć niepokonany bastion. Wzorem silnych i godnych Przodków trzeba nam stworzyć Straż Ochrony Domu - ziem, które nas karmią, trzeba, aby mocni i świadomi mężczyźni wrócili do znakomitej tradycji Pospolitego Ruszenia w Każdej Potrzebie. Ale nie dajmy się już wmanewrować w bojowy marsz dla obcych zysków i mrocznych obrzędów. Czesi pokazali nam wzór w roku 1938, choć wiemy, że odłożenie broni i wpuszczenie szumowin-okupantów na świętą ziemię musiało także im przynieść traumę... Uczynili jednak to, co trzeba nam czynić zawsze: ważyć ciężar konsekwencji, podejmując wszelką decyzję dokładnie po środku, między zdrowym rozsądkiem a intuicją serca, w równowadze łączącej odwagę, godność i empatię. 

    Wiemy, który z Narodów Słowian ma dziś największą siłę i wszyscy mu błogosławimy. Wiemy też, gdzie instalacja chazarska umocowała się najbardziej i gdzie ziemia nasiąkła krwią i złem, a nieliczni prawdziwi Słowianie miotają się w matni między uciskiem obcych, a ciężarem własnej odpowiedzialności za współudział w zbrodni na Lechitach. Pamiętajmy jednak, że prawdziwą miarą wolnego kraju Słowian jest to, że nie wyprowadza on swoich chłopców na wojnę, a porody mają charakter lotosowy i wedyjski. Na prawdziwą wolność czekamy jeszcze wszyscy...

    ...ale jednoczyć możemy się już dziś.

    Ilustracja ze strony - https://www.deviantart.com/jakubon/art/Enemy-Front-Warsaw-Uprising-WWII-485687214

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz