Odrodzenie jest czymś pięknym, wznoszącym, wyzwalającym - to jak sięgać po nowe odzienie, najwygodniejsze, najlżejsze z możliwych. Jak wynurzyć się z mętnych głębin i otworzyć oczy na wschodzące słońce. Taki proces obejmuje wszystko, co stanowi o nas, Lechitach, i naszej ziemi, i mocy naszego Narodu. Zatem także nasz niezwykły polski, lechicki, słowiański język.
Polski język jest fascynujący, nie tylko ze względu na brzmienie i bogactwo wyrażeń oddających emocje, odczucia i opisy, ale też z powodu ilości dźwięków. Niespotykany zasób dźwięków sprawia, że Lechici są w stanie opanować wszystkie języki świata.
Ponieważ język Narodu zawiera kody działające na świadomość i wzmacniające potencjały, jest naturalnym, że wróg, który Naród obiera za cel podboju i rzucenia na kolana, a w tym celu niszczy wszystko - zabiera się i za język.
Mowa Narodu to jego wibracje i pamięć. To żywa ścieżka, która nieprzerwanie wiedzie od przodków ku kolejnym generacjom, nawet jeśli musi lawirować między lejami bomb, depopulacyjnymi wojnami, upadkami kultury i niepodległości czy degradującymi okupacjami. To w języku jest kod przetrwania, szczególnie gdy długie działania przeciwników osłabiają mocniejsze zdolności kodowania i trwania, takie jak intuicja czy sczytywanie wiedzy z nadświadomości.
Najeźdźcy, którzy obrali Lechitów za cel, nie wydarli im mowy, mimo prób, ale udało im się ją uszkodzić. Mowa dzisiejszych cór i synów Lechowych jest mocno obrabowana z energetyzujących i harmonizujących słów. Za to mamy wmontowane obce słowa, nad których częścią można się zastanawiać, czy ich nośnik energetyczny jest aby dla nas korzystny. Co i tak nie zmienia tego, że są słowami obcymi.
O ile jakaś ilość zapożyczeń nie czyni większej szkody, a może nawet być uznana za zjawisko urocze jako element życia w planetarnej wspólnocie, to większa ilość ma już charakter niejako inwazyjny i nie jestem tego zwolennikiem. Nie widzę zresztą żadnego uzasadnienia dla angielskich napisów na polskiej żywności i napojach czy innych produktach w sklepach na ziemi lechickiej. Dobry zwyczaj gościa to zgłębiać podstawy języka i obyczajów narodu, którego ziemie się wizytuje. Tymczasem nie mam zamiaru popierać anglizacji niczego, co dotyczy naszej Ojczyzny.
Mimo że nasz język poddano obróbce - nie tylko poprzez działania obcych ale i nasze zapewne, a wszystko to można uznać za przy filozoficznej tendencji ''ewolucję historyczno-okolicznościową'', to konieczne jest popracować nad nim, by odzyskał czystość brzmienia i wysokie wibracje.
Kiedy ogląda się filmy przedwojenne, to słychać jeszcze przepiękny, prawdziwy słowiański akcent i śpiewne brzmienie naszego języka. Te cechy przepadły nieomal zupełnie, a było to tak niedawno... Wynikałoby z tego, że każda duża narodowa hekatomba czyni destrukcję nie tylko na gospodarce, mocy i duchu Narodu - ale i na tym także jego dobru, jakim jest język.
Osobiście uważam, że filmy przedwojenne powinny być emitowane w szkołach ze względu na dużą i cenną wartość edukacyjno-świadomościową. Ta wartość nie dotyczy to tylko akcentu, śpiewności, energii idącej z języka, ale i samej aury tamtych ludzi, naszych Braci i Sióstr sprzed progu kolejnej hekatomby.
Patrzenie na nich i słuchanie ich porusza moje serce. Nasza ścieżka językowa, i dziejowa, i sercowa właśnie, przeszła od nich przez ten wojenny kataklizm jak przez wszystkie wcześniejsze.
Wciąż stoimy na niej.
A raczej kroczymy - bo podjęliśmy marsz w procesie Odrodzenia.
Co możemy zrobić z naszym ciągle pięknym, niepowtarzalnym, a zanieczyszczonym językiem?
Uzdrowić go. Odzyskać w pełni blasku i mocy jak wszystkie inne dobra, nad którymi straciliśmy kontrolę. Wielki proces kosmiczny to struktura małych podwórek. Każdy, kto z czystą intencją i entuzjazmem podejmie się pracy nad naprawą języka Narodu, wzmocni realnie ten proces.
W naszym języku funkcjonuje zręczny i skrótowy slang kolejnej generacji młodzieży lechickiej. Nie jest to już jednak slang uroczych łobuzów z powieści Edmunda Niziurskiego, ale twór angielsko-internetowy, bardzo już odpadły od słowiańszczyzny.
Język Lechitów dotknęła niechlujność. Niechlujność ta jest tak powszechna i dynamiczna, że zdaje się być entuzjastycznie zaprowadzaną modą, czy wręcz modyfikacją...
Z naszego języka znika magiczna i niezwykle dźwięczna, wibrująca, urzekająca zgłoska ę. Coraz rzadziej słyszy się, że ktoś mówi tę. Na przykład zamiast podaj mi tę szklankę, usłyszymy podaj mi tą szklankę. To zdaje się niebywałe, ale od kilku lat przyłapuję na tym już piosenkarzy, polotyków, redaktorów telewizyjnych... Kiedyś głos z ekranu należał jeszcze do armii broniącej poprawności narodowego języka. Dziś jest zazwyczaj przeciwnie. W rzeczy samej o telewizji można powiedzieć coraz mniej dobrych słów. Potężnieje jej działanie sabotażowe.
Co znamienne, nawet jeśli ktoś nie powie tą, ale tę, to często w formie już wypaczonej - energetyczne tę zamienia się te. Tak jak tą w tom. Jest to tak powszechne, że działa na wszystkich i sam musiałem zacząć się kontrolować i podjąć pracę, by mnie ten nurt coraz silniejszy nie porwał.
Najgorsze jest jednak prawie zupełnie już niebronione schamienie i zwulgaryzowanie języka naszej Lechii. Przez usta ludzi, i przez portale sieciowe, codziennie płyną dowcipy i memy, i prawie zawsze ''moc humoru'' wzmacnia (?) w nich wulgarne słowo. Zwróciliście na to uwagę?
Czy rzeczywiście musimy akcentować dowcip w ten sposób? Bo już nie byłby śmieszny?
I widzę, ilu fajnych, nawet, rzekłbym, świetnych ludzi, przekazuje te zanieczyszczone żarty dalej, nawet nie pomyślawszy o tym, że gdzieś na drodze odbiorcą będzie wrażliwy człowiek, delikatna kobieta albo dziecko. To zjawisko wdarło się już nawet w kabarety, które niedawno kojarzyły się mi jeszcze z bastionami normalności i moralności. Bo już się nie kojarzą. Niektóre występy kabaretowe, zwłaszcza ''na stojaka'', są w maniakalnym stopniu nafaszerowane wulgarnym i seksualnym językiem, co wykonawcom wystawia marny certyfikat westernizacji umysłu.
Wielki skok w fatalnym kierunku zaobserwowałem w przypadku kin i gier na konsole - nagle, w ciągu ledwie kilku lat (!) skończyło się filtrowanie tłumaczonych tekstów z wulgaryzmów, w tym szczególnie odpychających o charakterze seksualnym. Jeszcze niedawno polscy tłumacze i lektorzy byli jakąś krzepiącą, swojską linią oporu i wtem skończył się opór tej linii. Być może odchodzą ludzie wyszkolenia na przyzwoitej etyce języka w czasach PRL. Zastępująca ich nowa generacja, szczególnie tłumaczy, albo wykonuje konkretne instrukcje deprawowania języka i widza (słuchacza), albo jest już zmielona, znieczulona i zwyczajnie nieświadoma zła, które czyni Narodowi. Ale obarczam tych ludzi odpowiedzialnością za to, co robią - bo jest to generowanie zanieczyszczonych wibracji, i wszyscy wiemy, że powszechnymi odbiorcami tak zwulgaryzowanych produktów są dzieci - i liczę, że się ockną. Tak jak cały oblegany przez środki deprawacji Naród.
Wszyscy stoimy w tym nurcie zanieczyszczeń, ale nie musimy stać biernie. Możemy stanąć okoniem. W szeregu. Jak w każdej innej lechickiej naszej sprawie.
Możemy zacząć zwalniać przyjmowanie przekazów i oddawanie ich. Możemy skoncentrować uwagę na słowach dzięki świadomości - najpotężniejszej broni przemian.
Możemy używać zgłosek i słów polskich starannie, stymulując ich brzmienie i uwalniając ich energię w algorytmy przestrzeni wokół.
Zjednoczmy się zatem i na tym polu działań, Bracia i Siostry. Nie przekazujmy treści zanieczyszczonych. Nawet jeśli są zabawne.
Starannie wymawiajmy nasze cudowne polskie dźwięki. Nawet jeśli to zdziwi świadków.
Dbajmy o język Lechii jak o jej dobro, którym jest.
Albowiem kiedy zaczniemy to robić, osłabimy naszych nieprzyjaciół, unicestwiając ich intencje.
Kiedy zaczniemy to robić, dołożymy masonom, którzy zaprojektowali potężną kampanię obrabowania społeczeństw z wrażliwości na wszelkie patologie i zaburzenia.
Jednocześnie, przywracając czysty, słowiański, dźwięczny język naszego Narodu, zwiększymy zasilenie dla Odrodzenia i dla tego, co ono oznacza: harmonii umysłu i serc, i życia wszystkich nas we wspólnym lechickim Domu.
Sława!!
Czcibor
Rys. tytułowy: Sylwia Maria Ruszkowska
Aura i wibracje głosów naszych Braci i Sióstr z Przedwojnia. Dziś bardzo rzadko można spotkać Lechitę z tak wibrującym i czysto akcentowanym głosem. Najzupełniej nie ma takich wśród współczesnych polskich celebrytów...
Jakże smutnym i wymownym jest wymiar straty, jeśli zważyć, że kilkadziesiąt ledwie lat wymiotło z naszego języka śpiewne brzmienie, unikalny akcent i wibracje.
Jeden z komentarzy pod zamieszczonymi na YT fragmentami filmów przedwojennych: http://prntscr.com/kyqb96
Im dalej od Watykanu i tak zwanej cywilizacji łacińskiej, tym lepiej z Wedami i akcentem słowiańskiego głosu. Białorusini i Rosjanie wciąż mówią śpiewnie, z ujmującym serce akcentem. Aby przywrócić należyte wibracje lechickiemu językowi, należy uwolnić dusze i oczyścić serca... I może zacząć śpiewać słowiańskie piosenki, a nie zachodni pop.
Autorze-ciekawy i bardzo ważny wpis.
OdpowiedzUsuńOstatnio, nie wiem czy widziałeś...
O tym samym pisał i apelował Jerzy Zięba (od niego linki i wiersz)
Pozdrawiam serdecznie
J.W
http://idb.neon24.pl/post/106337,dla-patriotow-jezyka-polskiego-my-nie-na-pustyni-obrzezania-nie-potrzebujemy
http://idb.neon24.pl/post/106082,bon-ton-e-a-aby-pismo-bylo-polskie
OBCZYZNA " POLSZCZYZNA"
Mądrze gada, czy też plecie, ma swój język Polak przecie!
Tośmy już Rejowi dłużni, że od gęsi nas odróżnił.
Rzeczypospolitej siła w jej języku również tkwiła...
Dziś kruszeje ta potęga, dziś z angielska Polak gęga...
Pierwszy przykład tezy tej: zamiast dobrze jest okej!
Dalej iść śladami tymi, to nie twarz dziś masz a imidż...
Co jest w stanie nas roztkliwić ?
Nie życiorys czyjś, lecz siwi !
Gdzie byś chciał być w życiu, chłopie?
Nie na czubku, lecz na topie ...
Tak Polaku gadaj wszędy!
Będziesz modny... znaczy trendy
i w tym trendzie ciągle trwaj,
nie mów żegnam, mów "baj-baj"!
Gdy ci nietakt wyjdzie spory,
nie przepraszaj! Powiedz: Sory!
A gdy elit chcesz być bliżej,
to nie "Jezu" mów, lecz Dżizes ...
Kiedy szczęścia zrąb ulepisz,
powiedz wszystkim, żeś jest hepi!
A co ciągnie cię na ksiuty?
Nie uroda ich, lecz bjuty !
Dobry Boże, trap się trap...
Dziś nie knajpa już, lecz pab!
No, przykładów dosyć, zatem
trzeba skończyć postulatem,
bo gdy język rani uszy,
to jest o co kopie kruszyć!
Więc współcześni poloniści
walczcie o to, niech się ziści:
Żeby wbrew tendencjom modnym
polski znów był siebie godny!
Pazurami ! Wet za wet !
Bo do d... będzie wnet...!
Angielskiemu nie ubędzie
kiedy Polski Polskim będzie!!!
Jestem wielkim zwolennikiem Jerzego Zięby i widzę go jako premiera Ojczyzny na szlaku przemian i Odrodzenia, ale tego nie widziałem. :) Nowina prześwietna, hmm, nie zaskakująca! :D - wierszyk genialny po prostu. :)
UsuńDzięki!! :)
Jerzy Zięba - ten hochsztapler i oszust, sprzedający pseudomedyczne gówno?
UsuńPięknie i mądrze napisałeś... dźwięczność rodzimego języka została już wieki temu zniekształcona przez łacinę. Nasz język jest bardzo "szeleszczący" oraz jak najbardziej ... "ą" i "ę" ;)
OdpowiedzUsuńZastanówmy się jak brzmi na przykład połączenie słów "nasza Polska" ... dziwna ta niezgodność melodii sylab i przepływu energii...! :( Zdecydowanie prawdziwiej i bardziej miękko brzmi choćby "nasza Polasza", poza tym niezwykłe miękkie głoski takie jak "ś, ć, ń, dź" oraz wszystkie głoski szeleszczące występujące TYLKO w naszym rodzimym języku brzmią tak, jakby nasi przodkowie poruszali wśród liści, drzew i traw... ponieważ byli to prawdziwi czciciele i miłośnicy przyrody.
Polecam ciekawego bloga, w którym autor pisze, że język nasz jest pierwszym słowiańskim językiem zapisywanym po łacinie, stąd pojawiło się bardzo wiele błędów ortograficznych przypisywanych potem przez inne języki słowiańskie: http://wspanialarzeczpospolita.pl
Ponadto wspaniałe wykłady Kamila Dudkowskiego to kopalnie wiedzy na temat etymologii słów, na przykład "Od słowa do słowa" https://www.youtube.com/watch?v=-zbvDtmG9Vc
Szeleśćmy ile tylko się da. My szeleśćmy, a nam niech szumią drzewa i będzie pięknie. :)
UsuńWitajcie,
OdpowiedzUsuńMaszka, bardzo dobre porównanie:
"...TYLKO w naszym rodzimym języku brzmią tak, jakby nasi przodkowie poruszali wśród liści, drzew i traw... ponieważ byli to prawdziwi czciciele i miłośnicy przyrody..."
Spodobało mi się ;)
Co do wulgaryzmów, rzeczywiście są wszechobecne. Ja , na szczęście, uchroniłem się przed tym a wręcz wykorzystałem ;) !!!
Jak? prosta sprawa - jeżeli zdarzy mi się przekląć to otoczenie, które mnie zna, wie że jestem zdenerwowany i lepiej na mnie uważać hehehe....
Czciborze, po przeczytaniu tego artykułu, razem z żoną zaczęliśmy się poprawiać nawzajem zwracając uwagę na wypowiadane słowa. Nie ma dużych obcojęzycznych naleciałości ale jak zaczniesz analizować swoją mowę to zaaawsze coś znajdziesz ;)
Piotr Lechita, Sława
Piotrze, prawda i... sam usilnie i codziennie pracuję nad sobą! :)))
UsuńPorównanie Maszki zaiste wyborne. :)
To kiedy zaklniesz szewsko podczas jakichś naszych pogaduch w przyszłości - bo kto tam wie ;) - wycofam się chyżo na z góry upatrzone pozycje. :D
Usuń