2018/09/16

Tatuaż jako nośnik energii... nie zawsze uświadomionej i kontrolowanej



     Żyjemy w czasie, w którym tatuaż jako element wzbogacenia ''krajobrazu społecznego'', wzmocnienia osobistego poczucia siły, oryginalności i wartości - osiągnął apogeum, wierzchołek tendencji.
     Uważam, że moda - czy też po prostu potrzeba - na tatuowanie ciała za chwilę zacznie przemijać, a forpocztą tego będą ludzie szczególnie kontrolujący rozwój ducha i wiedzy, w tym pracujący nad świadomością Lechici. Nie znaczy to, że nie dostrzegam wielu Lechitów noszących tatuaże, i że odmawiam im potencjału kreacji, w tym do rozwoju osobistych mocy czy wpływu na wyzwolenie Ojczyzny. Z tatuażem czy bez niego - można piąć się w górę pod każdym względem i szerzyć znakomity wpływ na otoczenie, które wciąż pozostaje rozlanym szeroko morzem zatopionych w śnie Braci i Sióstr.
     Z tatuażem jest jednak tak jak z wszystkim, co naniósł w nasze obyczaje, a nawet, niestety, w ''potrzeby'', matrix (to jest system wartościowania, zapotrzebowania i spełniania spreparowany tysiącletnimi modyfikacjami przez kooperację ras pozaziemskich i nikczemnie im usłużnych lokalnych rodów). Jest tak zatem i ze spożywaniem cukru i mięsa, ze słuchaniem muzyki niesprzyjającej wibracjom i harmonii komórkowej, i tak dalej - wszystkie te matrixowe dary mogą tylko minimalnie, a nawet wcale szkodzić ludziom, którzy je kontrolują.
     Jak kontrolować takie rzeczy? Przede wszystkim... świadomością. Świadomość człowieka to zmora okupujących planetę nieprzyjaciół i rabusiów; dlatego dołożyli wszelkich starań i najwymyślniejszych technologii, aby tę świadomość zagłuszyć, rozmyć, maksymalnie osłabić. 
     Dopuszczam myśl, że nawet przy trzymaniu się bardzo zdrowej diety, ziół i przyrody - wszystko to zasila naszą ewolucję, podnosi wibracje i chroni przed ludobójczymi atakami systemu - właśnie świadomość jest największą, najważniejszą tarczą człowieka przeciw wszelkiej szkodzie.
     Świadomość to cudowne narzędzie odnajdowania drogi i ocalenia.
     Działa ona w taki sposób, jakby torowała drogę do wszelkich dóbr - do łącza z Przyrodą, z Wyższą Jaźnią, do zdrowia - bo pewien jestem, że im bardziej czysta i poszerzona jest nasza świadomość spraw, tym większa stymulacja komórek ciała do samouzdrawiania i samoochrony.
     Co zatem robić, by tarcza nam rosła i jaśniała? Myśleć. Rozważać. Zgłębiać wiedzę. Zatapiać się w ciszy. W zieleni. Przytulać bliskich. Przytulać zwierzęta. Kibicować owadom. Wspierać Przyrodę.
     Roznosić wokół życzliwość.
     Pragnąć.
     Koncentrować się i relaksować się naprzemiennie...
     Pragnąc żyć w szczęśliwej lechickiej przestrzeni i skupiając na tym pragnienia, generujemy moc sprawczą, poszerzamy świadomość, a ta - prowadzi nas do celu.
     Oczywiście jest całkowicie korzystnym, aby taki proces, drogę do spełnienia, wspierała przewaga czynników korzystnie działających nad niekorzystnymi. Zatem ktoś, kto nie je mięsa w istocie obciążonego mutacją DNA i chorobotwórczymi składnikami, kto żyje przy lesie, a nie przy parkingach, kto chodzi boso i pije zioła - będzie miał i szybciej, i łatwiej. A w każdym razie nie będzie musiał generować dodatkowej energii na zneutralizowanie czynników niekoniecznie dobrych.
     Takich jak tatuaż choćby.


     Nie jestem zwolennikiem tatuowania Słowian. Nie tylko dlatego, że jest to obyczaj niesłowiański zupełnie, obcy kulturowo, rasowo. Przede wszystkim - i jest to moje zdanie, którego nie narzucam Braciom i Siostrom - uważam rasę aryjską, w tym naród lechicki, za bosko wręcz piękną, idealną w proporcjach i urodzie. Ciało słowiańskiej kobiety pozostaje czymś, co nieskończenie urzeka mnie geniuszem i szczodrością Stwórcy. Nie widzę potrzeby pokrywania ciała tatuażami, a nawet - przy rosnącej ich liczbie i rozmiarach, zaczynam gubić to, co podziwiam - proporcje i kształty kobiety. A jest to przecież cudowny akt stworzenia, prawdziwy i może największy z wręczonych nam mężczyznom darów, które inspirują i radują.
     Tatuaż jest jednak czymś więcej niż ozdobą, która oddaje nasze wierzenia, uczucia albo stan psychiczny czy duchowy na... dany moment (ale co dalej?). To jest wszczepiona w ciało cząstka, która zaczyna mieć wpływ na umysł i duchowość. Dlatego warto nie tylko rozważyć, czy taką cząstkę chcemy sobie sprawić - ale i jaką...
     Tatuaż jako moda zapewne został mocno zintensyfikowany staraniami masonerii. Pamiętajmy, że manewry społecznymi i jednostkowymi gustami i satysfakcjami (!) to ulubiony i podstawowy mecz, jaki masoni grają. W rzeczy samej nie ma żadnej mody i tendencji w życiu społeczeństw większości krajów, której by masoni i ich potężni mocodawcy nie spreparowali.
     Jeśli komuś wydaje się to nieprawdopodobne, to powiem tak: pomyśl, Bracie i Siostro, jak bardzo zbliżasz się do celu, jak bardzo rozwijasz swoją umiejętność - jeśli poświęcasz jej energię z najpotężniejszych sprawczych generatorów: marzeń, pragnień, tęsknot, mobilizacji, wytrwałości, koncentracji?... Masoni i iluminaci całą swoją energię poświęcają na osłabienie i zniewolenie ludzkości. Ich mocodawcy, Obcy, i shybrydowane przez nich rasy, robią to od tysięcy lat. Przy nieograniczonej technologii.
     Bruce Lee zasypiał myśląc o doskonaleniu umiejętności i z takimi samymi myślami siadał do śniadania. Skoncentrowana na celu energia czyni wielkie przemiany i efekty.
     Tatuaż jako wszczepiona cząstka może wpływać mniej lub bardziej na kroki człowieka, jego osobowość i postawy, a jakie tatuaże widzimy wokół? Nawet iście demoniczne, także agresywne, mroczne, faszystowskie.
     Nie każdy człowiek z mrocznym tatuażem jest kimś pogrążonym w cieniu - jest natomiast zagadką, na ile taki wzór wpływa na jego choćby podświadomość. A gdyby w miejscu czaszki czy diabła miał energetyczny symbol słowiański? Albo nic po prostu?
      Dobierając wzór tatuażu należy postępować ostrożnie, kierując się tak świadomością, jak intuicją.



     Całkiem niedawno tatuaże kojarzyły się w Europie i Ameryce z przestępcami i degeneratami. Dziś kojarzą się z kimś modnym, energetycznym, charyzmatycznym, interesującym. Tak moda jak owe skojarzenia zostały naniesione z jakichś powodów.
     Nic, co się obecnie rozpowszechnia jako zjawisko społeczne, podchodzące pod ''modę, trend generacji/epoki'', nie jest czymś, co nie powstało jako element taktyczny w kampanii ostatecznego spętania ludzkich świadomości w powrozy. Za takimi rozmaitymi tendencjami, modami stoją korporacje chemiczne, farmaceutyczne i inne. A kto stoi za korporacjami? Jakie wartości?
     Tatuaż jest zresztą na razie tworem z chemikaliów. Ma zatem kiepski wpływ na krew i organizm. Krew to boska substancja, która może decydować nie tylko o zdrowiu organicznym, ale także o sile ducha i kondycji umysłu. O krwi możemy dowiedzieć się jeszcze wielu niezwykłych rzeczy... i warto mieć do niej szacunek.
     Naszą powinnością na dziś jest uświadamiać młodzież lechicką - czym jest moda na tatuaż, czym może być jego energia, i pohamować ich pęd do decyzji zbyt pochopnej. 
     Jak napisałem wyżej, wielu Lechitów ozdabia swoje ciała motywami ściśle związanymi ze słowiańską kulturą. Te tatuaże rzeczywiście mogą pozytywnie stymulować ich mentalność i wytrwałość w postępowaniu. Inni mają tatuaże patriotyczne, jeszcze inni rodzinne - jako wyraz wdzięczności i oddania swoim bliskim. W takich tatuażach nie kryją się ładunki destruktywnej energii i jest to dla mnie oczywiste. Co więcej, szanuję wybór i demonstrowanie takiego właśnie tatuażu - lechickiego - przez moich rodaków - ponieważ jest to akt odważnego serca, rękawica rzucona w oczy wrogów. Noszenie tatuaży słowiańskich jest częścią kampanii Odrodzenia Lechickiego, jako popularyzacja odkopywanej wiedzy i stymulowanie powstawania Narodu ze snu. 
     Dlatego spodziewam się, że jakaś część moich rodaków (ale niezbyt duża) nie będzie żałować swoich decyzji, wielu jeszcze w najbliższej przyszłości wybierze sobie tatuaż jako swoiste wzmocnienie psychiczne i energetyczne. Zmieni się niewątpliwie tendencja - coraz rzadsze będą cokolwiek nonsensowne tatuaże z literami azjatyckimi (!) czy celebrytami (!), coraz częstsze mające ów sens - powiązane z naszą Ojczyzną i jej tradycjami.
     Generalnie jednak - spodziewam się rosnącego dynamizmu zanikania tej mody... a raczej potrzeby. Wybudzani, uwalniający się z matrixa Słowianie nie będą czuli potrzeby znakowania ciał ani w celu ich przyozdobienia, ani podkreślenia swej oryginalności, ani tym bardziej dla pokazania, że utożsamiają się z kimś lub z czymś... Całkiem sporo Polaków usunie tatuaże - nie z powodu jakiegoś wstydu, ale raczej w impulsie uwalniania się. Dzięki technologii i podnoszeniu osobistych mocy nie będzie to kłopotliwe.
     Tatuowanie nie będzie piętnowane, lecz zaniknie w naturalny sposób... z braku potrzeby... I pełnego objęcia się istoty ludzkiej z naturalnością. Dziś rodząca się generacja lechicka po tatuaże po prostu nie sięgnie.
     Niepowtarzalność i charakterność, i talenty, i poczucie siły, i spełnienie - wszystko to będzie po prostu wyrażane i osiągane myślą, spojrzeniem, słowem i czynem. Piękne ciała słowiańskie będą ozdabiane jedynie czymś niosącym jednocześnie zasilenie - szczególnie odzieżą. Przywrócimy bowiem dane obyczaje noszenia takich ubrań, które będą niezwykle podkreślały urodę naszej rasy, unikalność i zdrowomyślenie jej kultury, i zarazem podnosiły poziom energetyczny (zatem zdrowie i potencjały). Nie będzie tu zatem niczego z mody zachodniej, która - oczywiście zaprojektowana przez masonerię - miała sabotować zdrowie i moralność społeczeństw, co gołym okiem widać. Odzież taka, co niestety jeszcze nie jest powszechnie zauważalne, nie tylko seksualizuje umysły, ale zwyczajnie rabuje ciała ludzi z gracji i promienności.
    Prawdziwe szczęście i spełnienie daje uroda uwolnionej duszy - blask takiej duszy przenika całe ciało i czyni cud upiększenia.
    Jakkolwiek niejeden mój lechicki Brat będzie mieć inne zdanie w kwestii tatuażu, szanuję jego wybór. Gdzie kilku Lachów - tam kilka zdań. I to jest słuszne. Różnica zdań w mentalności wolnych Lechitów może oznaczać łomot tarcz... i nic ponadto. A już niedługo i tego łomotu nie będzie, kiedy wymiana myśli będzie niekonfliktowa zupełnie, za to mocno nasycona prawdziwą, uwolnioną życzliwością.
     Wszyscy jesteśmy Braćmi i Siostrami trafionymi włóczniami wroga. Wyciąganie włóczni z ciała jest trudne, z duszy - jeszcze trudniejsze. A jednak i to nam się powiedzie. Jesteśmy niezwykłym Narodem, kroczącym wytrwale i nieodwracalnie, nawet z najwyższym obciążeniem, pod najgęstszym deszczem włóczni - do jednego celu. Do wolności.
     Sława!
     Czcibor

25 komentarzy:

  1. Więc dlaczego nasi przodkowie się tatuowali ? Świadczą o tym zmumifikowane ciała z pustyni Takla Makan jak i Scytów z tatuażami na zachowanej skórze ? Osobiście nie mam jeszcze żadnego ale argumentacja wydaje mi się dziwna .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadne kroniki nie mówią, by Lechici i Słowianie się tatuowali - zresztą najlepszy dowód to "ciąg tradycji", a żadnym regionie Polski tego nie widać. Jeśli wypłyną jakieś kroniki, które zmienią moje zdanie w tej kwestii, to... zmienię je. ;)
      Ale nie czuję, by tak się miało stać.
      Oczywiście poza szacunkiem dla tradycji ważny jest impuls własnej potrzeby - skoro ktoś czuje taką potrzebę, to ją zrealizuje. :)
      Długie włosy są i tradycyjne, i zdrowe - są antenami, które mają wpływ na jasność umysłu i witalność. Ale niektórzy Lechici golą głowy i dają radę i z krzepą, i z umysłem.
      Moim zdaniem wchodzimy w naturalizację i INNY TRYB KREOWANIA SIĘ. Tatuaż nie będzie nikomu do tego potrzebny. :)

      Usuń
    2. W Książce Cz. Białczyńskiego "Tomirysa i Czaropanowie" P. Czesław opisuje jedną z wojowniczek/mazonek/nawojek, że nosi tatuaż tygrysa i nazywa to o ile dobrze pamiętam dziarą (robi nawet przypis odnośnie pochodzenia tego słowa) i kiedyś nawet poruszał ten temat u siebie na blogu, jeśli dobrze pamiętam. Wiem, że tu zagląda,więc może nam opowie coś więcej na ten temat ;)

      Osobiście jestem zwolennikiem bardzo krótkiej fryzury, często latem golę się wręcz na 1 mm, bo tak mi wygodniej (trwa to od naprawdę wielu lat), aczkolwiek pozostawiam "wieczną" brodę, którą noszę zawszę i ostatnio irokeza - jak przystało na LECHICKIEGO WOJOWNIKA.

      Tatuaże też mam/dość dużo w sumie - są charakterystyczne ;) Nawet ostatnio ktoś mnie po nich poznał... to było miłe i zaskakujące ;) Wyrażają mnie i symbolizują wiele cech...
      --------------------------------------

      Rytuał zmazywania lub ścierania niechcianych tatuaży:

      Będzie potrzebny Wam las, leśna rzeka lub staw tudzież inny akwen (choć Ja osobiście preferuje ruchomą wodę, bo pomaga to w rytuale - ruch wody symbolizuje ruch myśli i woli)

      Zdejmujemy buty, patrzymy kiedy będzie południe, stajemy twarzą do Słońca, schylamy się po wodę, nabieramy wodę w dłoń i zmywamy energetycznie tatuaż ze swojego ciała i bio-pola wyrażając w myślach intencje i wypowiadając słowa:)

      Wersja nr 2 to ścieranie tatuażu - zamiast wody stajemy boso na Ziemi (polecam las), dodatkowo można się uziemić poprzez wykopanie niewielkiego dołka, wejścia doń dłońmi i przysypania stóp piaskiem - dalej tak samo jak przy zmywaniu z tym, że tu tatuaż ścieramy leśna ziemia/piaskiem przy odpowiedniej intencji myśli i życzeniu słownym

      może to byś w sumie ogród, pole, łąka - tam gdzie czujecie się dobrze, pewnie i bezpiecznie :)

      W myślach wyobrażajcie sobie jak Wasza dłoń generuje białe światło, które zmazuje/ściera wzór na ciele. Czasem zamiast światła można przywołać ogień - aczkolwiek wydaje mi się, że tu należy zadziałać światłem akurat.

      Biały Wilk

      Usuń
    3. Ujrzałem w wyobraźni konkretnego lechickiego wojownika, Biały Wilku.💪☺ Dziękuję za informacje. O ile tatuaż męskiemu ciału dodaje aury wojowniczości, i tyle dziewczyna lechicka, cóż, suknia długa słowiańska, wianek, bransoletka, korale, blask w oczach i... I tyle, bym wdzięcznie dziękował Stwórcy. ☺ Ale też - jesteśmy wszyscy rozsypanymi boskimi cząstkami, które różnią się między sobą upodobaniami i ścieżkami kreacji. Sława ☺

      Usuń
    4. A powiem Ci Czciborze, że coś w tym jest - trenuje z maczugami (clubbell i mac/bulava)

      Pochodzą z Indii... więc chyba nie trzeba nic więcej dodawać ;)

      Biały Wilk

      Usuń
    5. Nic w istocie nie trzeba, Wojowniku. 😀 A ja się przymierzam do biegania z tarczą i toporem 😉. Swoją drogą... Maczugi? To jest charakterne! :)

      Usuń
    6. Zobacz to, to istny rytuał - poranna modła wojownika; symbioza ciała, ducha i woli... medytacja

      https://www.youtube.com/watch?v=-To_m0TguwA

      Kosz takiej maczugi (2,5 kg - na początek waga idealna) to ledwie 50 zł (plus 30 zł przesyłka)

      Ja z nią czasem biegam - ludzie wtedy na mnie dziwnie patrzą :D

      Wojmir/Biały Wilk

      Usuń
    7. Jak już tak rozpisaliście się nie na temat to dodam coś od siebie heeee...
      Te maczugi wyglądają na ciekawą formę treningu siłowego - lepsze to niż dźwiganie ciężarów na siłowni.

      Ja jestem zwolennikiem czegoś bardziej dynamicznego, pośredniego między FMA (Arnis, Eskrima, Kali itp) a ....szermierką ;)
      W zależności od potrzeb - ciężki styl od siekiery, żeby zwiekszyć siłę lub lżejszy kij żeby zwiekszyć szybkość.

      dla zainteresowanych jak to może wyglądać link pierwszy z brzegu jaki mi się wyświetlił.
      https://www.youtube.com/watch?v=Z4tdkrYIRFg

      Piotr Lechita,Sława !!!

      Usuń
    8. Maczugi emanują charyzmą!! :) We mnie tkwi natomiast więź z toporem i tego się trzymam. :) Miny ludzi będą te same jednak, czy się pobiegnie z maczugą, czy z toporem, czy jaką włócznią ;p :D
      Fascynujące, że ewolucja jest nieskończona także na polu mody/potrzeby treningowej... Ileż to już tendencji było od Przedwojnia do dziś... Sama siłownia jest świetna dla wielu spraw, endorfizuje, regeneruje tkankę, ale bez uzupełnienia sportem dynamicznym zabiera sprężystość, także na polu walki. ;)
      Ja uzupełniam różnymi ćwiczeniami, w tym Jeet Kune Do. :)
      Tak, Piotrze, dynamika ruchu daje poczucie wolności... i ta eksplozywność energii... :)

      Usuń
    9. A może zróbmy kiedyś wspólny bieg w uzbrojeniu? Wiosną? Ku ożywieniu rodaków? :)

      Usuń
    10. Nie wiem czy się interesujecie, ale teraz szalenie popularne są biegi z przeszkodami (OCR) - jest to wg. mnie oznaka zmian.

      Ludzie wychodzą z siłowni i szukają nowego i właśnie biegi OCR są tu rozwiązaniem. Piękna sprawa - w trakcie biegu nie ma rywalizacji (owszem, sa wyjątki) - praktycznie każdy sobie pomaga. kilka biegów temu straciłem jakieś 3/4 minuty do wyniku bo pomagałem wejść 4 dziewczynom na 2 metrowe snopki siana :)

      Ale za to później na innym biegu pomagali mi wejść na przeszkodę :)

      Siłownia sama w sobie jest nudna - filozofia AFM mówi, że nasze ciała nie są stworzone do ćwiczeń izolowanych.

      Moim mentorem jest Paweł Widuto - człowiek, który z maczug uczynił coś więcej. To szaman, wojownik, poeta. Warto sprawdzić jego profil na FB.

      https://www.zatokapiekna.pl/wywiady/723-art-of-functional-movement-droga-wojownika

      System AFM jest oparty na podstawowych żywiołach, które stanowią manifestację sił przyrody i których przemiany charakteryzują naturalny cykl życia naszej planety. Jest to też w pewien sposób nawiązanie do słowiańskiej kultury, w której akcentowało się dwa przesilenia, a więc cykl przemian, odradzania się. Każdemu z żywiołów przypisane są zadania mające odpowiednio kształtować nasze cechy motoryczne.

      Dodam tylko, że fechtunek też ćwiczę - szablą polską :)

      Biały Wilk

      Usuń
    11. Czciborze, już to widzę...grupa mężczyzn, a może i kobiet, ubrana w różne stroje, wyposażona w różne akcesoria.... a za nami policja z paralizatorami hehehehe....i lekarze w białych kitlach....

      Biały Wilku, dobrze że interesujesz się różnymi formami ruchu, dzięki temu może unikniesz zamknięcia w SYSTEMIE! ...

      Piotr Lechita, Sława!!!





      Usuń
    12. Witajcie, Wojownicy :)
      Tak, siłownia jest nudna - dla mnie generalnie każdy trening bez muzyki jest nudny, wyjąwszy może sztuki walki. Ale takie bieganie bez muzyki wykluczone. ;) Siłownia ma wady, ale i zalety - odnawia ciało, nie tylko zewnętrznie, odpręża, endorfizuje, kumuluje energię.
      Fechtunek jest niesamowity, mamy to we krwi i marzył mi się! Cóż poradzić, musiałbym być na bezrobociu, by zrealizować więcej pasji i marzeń. :D
      Białe kitle mogą nas gonić, ale my jesteśmy szybsi i las nam pomaga. ;-))
      Co do wspomnianych żywiołów jako podparciu treningu. Zawsze mi czegoś brakowało w przekazach o sztuce wojennej Słowian. Najlepsi wszak wojownicy, ale uczymy się w Europie i Ameryce azjatyckich sztuk walki... Coś tu nie gra. ;) Ja przypuszczam, że Słowianie byli jak Conan i Cymeryjczycy z powieści Howarda - ich niezwykła intuicja, szybkość, zwinność, krzepa i czucie ruchu przeciwnika były tak ponad miarę, że narzucenie im styli bojowych w rodzaju karate czy judo tylko by umniejszyło ich sprawność w walce. Tak właśnie uważam. Zresztą Bruce Lee dobrze to rozpracował i odrzucił systemy. Bo JKD to nie stystem. To wyzwolenie posiadanych mocy. ;)

      Usuń
    13. Ale to prawda - ludzie szukają zmian. Ewolucja niczego nie omija, nawet pompowania bicków. ;)

      Usuń
  2. Od dawien dawna ludzie nanosili różne wzory na skórę i ma to symboliczne, duchowe i bardzo osobiste znaczenie , niestety u autora tekstu mentalność rosyjsko-watykańska bierze górę nad słowiańskim pojmowaniem świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ludzie różne rzeczy robili, przekłuwali nosy brelokami, wydłużali szyje obręczami itp... :) Co rasa, kraj, to obyczaj. Anonimowy komentator przydaje mi mentalność rosyjsko-watykańską (interesujące połączenie, ale myślę, że niemożliwe jednak ;)), ponieważ:
      - nie gustuję w tatuażach
      - wytykam brak wzmianki o nich w kronikach słowiańskich
      - wróżę przeminięcie tej mody/zapotrzebowania.
      No to dopiszmy jeszcze jeden zarzut na tę mentalność:
      - lubię kanapki z pomidorem i cebulą. ;)
      A tak serio: moje pojmowanie Słowiańszczyzny sprowadza się do bardzo krótkiego ujęcia sprawy: Słowiańszczyzna to żyć w zgodzie z Naturą i z życzliwością do wszelkiego życia.
      Mentalność watykańska nie - Watykan to wróg Lechii, więc ja jestem wrogiem Watykanu. :)
      Rosyjską wziąłbym z przyjemnością, to mentalność Sióstr i Braci o duszach niezłomnych i baśniowych. :) Nie będę sobie jednak jej przypisywał, moja mentalność jest lechicka. :)
      Dialogi między Lechitami bywały od zawsze zażarte i emocjonalne, rzec można: z pasją poszukiwaczy odkryć i założeń, ale nie z obelgami. To nie tak. ;)
      Jak zaznaczyłem w artykule, nie jestem zwolennikiem tatuażu, zwłaszcza na ciele kobiety, ale nie przeszkadza mi to przyjaźnić się z wytatuowanymi Lechitami i dzielić z nimi spraw niepodległościowych. Bądź zdrów. :)

      Usuń
  3. Tatuaż to bardzo starożytna sztuka. Służył wojownikom w celach rytualnych, ale także mógł być wykorzystany w celu umniejszania ludzkiej godności ( więźniowie)... tak więc możliwości jest wiele. Jeśli wykonany jest z organicznych substancji takich jak henna to szkodliwość jest znikoma, chyba, że promuje negatywne zjawiska... Tatuaże jako element tradycji w obecnych czasach zachowały się przecież w Ameryce Płd., czarnej Afryce, Australii, Polinezji itp. ... Watykan też ma swoje rytuały jednakowoż nie tatuuje, ;-) Watykan głównie optuje za tym, że kobietom coś nie przystoi, a w starożytnym Egipcie ponoć tancerki się tatuowały w celach podkreślenia swej seksualności i zapewne wiele kobiet po dziś dzień robi to w takim celu... z jakim skutkiem? Widać to na ulicach, w mediach itp. Za to henna chyba nadal bardzo popularna jest na świecie - tym mniej cywilizowanym i znika po ok. 2 tyg. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. dodam jeszcze, że jeśli sa tu miłe Panie z Zielonej Góry i okolic, to w lutym chce zorganizować warsztaty ze słowiańskiej gimnastyki dla kobiet; jestem po wstępnych rozmowach z prowadzącą.

    Tego jeszcze w winnym grodzie nie grali :)

    Biały Wilk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonała nowina! O starożytnej gimnastyce Słowianek też zamierzam pisać. :)

      Usuń
  5. Taaa... seks jest szkodliwy, bla-bla-bla - seksualizacje też jest szkodliwa, bo wpływa na czystość krwi, itd. itp. Ciekawa rzecz - póki istniała pewna swoboda seksualna i władze nie wpieprzały się do spraw damsko-męskich, to cywilizacje kwitły i osiągały wspaniały rozwój. Kiedy pojawiły się religie kontrolujące i reglamentujące seks, szybko parszywiały i się kończyły. Kto z seksem wojuje - od seksu zginie. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie z Krk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym powiedział, że cywilizacje giną wtedy gdy giną - degenerują się ich Rody. Właśnie przez rozpustę i utratę kontroli, energii, harmonii. Tak padła Lechia, i tak padł Rzym. Silne kraje nie upadają. Seks jest bardzo dobry i po prostu BOSKI. Ale jak to z boskimi sprawami bywa, idą za tym silne energie i skutki. A co z tym zrobiła masoneria?
      A co do Kościoła, to też upada w dużym stopniu przez swoje rozpasanie seksualne.

      Usuń
  6. Bardzo ciekawe informacje, dziękuje

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam. A co jeśli mamy tatuaż z symbolami słowiańskimi, peruna, kołowrót?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo trafnie, bo wspiera Waszą słowiańską wibrację, tożsamość i drogę. Natomiast symbole obcych kultur nie bardzo wiadomo co wspierają, a mogą nawet naruszać równowagę duchową.
      Sedno tkwi jednym - iść po tatuaż, który wzywa, a nie za głosem mody i dla pokazu otoczeniu (co jest powszechne). Ostatecznie każdy czymś podpiera dziś swoją drogę.
      Czcibor i Dobromiła

      Usuń