Na podstawie dostępnych źródeł wiedzy o naszych Przodkach możemy już - odrzuciwszy babilońskie i masońskie przekręty - myśleć o nich z dumą, czułością i wdzięcznością. Wiemy już, że uczynili swoimi zdolnościami i poczuciem piękna wspaniałe dzieło stworzenia. Tak jako duchowi, oddani Rodzice, tak jako architekci, konstruktorzy, budowniczy, twórcy praw i obyczajów... Pozostaje frapująca kwestia klęsk militarnych, w całym ciągu od progu między oficjalnie ustalanymi (więc słusznie wątpliwymi) erami starożytną i nowożytną. Nawet nasze lechickie fora często uzasadniają upadek Wolnej Słowiańszczyzny między innymi naiwnością Przodków, ich dziecięcą ufnością i otwartością wobec obcych. Czy aby rzeczywiście tak było?
O Indianach i przyczynach upadku ich wielkiej, niepodległej kultury pisze się to samo: naiwni, skłonni do przyjmowania paciorków i alkoholu, zbyt zacofani technologicznie, aby odeprzeć agresywne wojska Europejczyków. Zastanówmy się nad tym - czy to jest możliwe, aby ludy wielowiekowo kształtujące swoją Wedę, przekazujące mądrości i przestrogi z pokolenia na pokolenie, mogły zarazem postępować niemądrze, ze skrajnym brakiem czujności i przewidywania konsekwencji? Przecież to zgrzyta i to bardzo. Tak Słowianie, jak Indianie byli czymś więcej niż tylko dzielnymi szczepami biegnącymi na wroga z włóczniami i toporami. Posiadali Wedę i mieli łącze ze Źródłem. Mieli wiedźmy, szamanów, wołchwów, czarowników, jasnowidzów. Stosowali metody samoochrony, posługiwali się energiami, wznosili budowle generujące pierścienie energii odbijającej uderzenia broni niekonwencjonalnej i ataki demoniczne.
Jak to zatem się ma do przyjmowania paciorków i deklaracji przyjaźni od przybyszów, którym wilk patrzył z oczu? Jak to się ma do otwarcia bram agresorom? Nawet większość z nas potrafi przejrzeć, wyczuć w mig człowieka, który ma nieczyste intencje, nisko wibruje, jest podczepiony, nie rezonuje z naszą aurą i wartościami - co dopiero mieli taką zdolność Przodkowie.
Założenie, że przynajmniej najzdolniejsi wśród Indian i Słowian magowie, wodzowie, wiedźmy - nie potrafili sczytać intencji i konsekwencji interakcji z nowymi siłami na swoich kontynentach, nie ma żadnych podstaw oprócz tych zawartych w publikacjach systemu. Które niczym mantry powtarzają, że Słowianie i Indianie byli zacofani - mimo kuriozalnego męstwa - naiwni, skłonni do swarów, wewnętrznego rozbicia i do nałogów. Tak kształtują nasze wyobrażenie i ocenę przekazy systemowe.
Pora już w końcu przestać przyjmować bezkrytycznie akademickie wersje dziejów Słowian, Indian i wszelkich ludów Ziemi - bo wiemy już, że obecny represyjny system skonstruowano na kłamstwie, rabunku, egzekucjach i okupacji. Mamy zupełnie inne spektrum wiedzy o prawdziwych agresorach planety, o prawdziwych scenarzystach i reżyserach wszelkich wojen. Nie ma żadnego powodu, by zakładać, że Przodkowie mieli jakiś mikry poziom inteligencji. Można powiedzieć: "Ale wystarczy, że brakowało im doświadczenia. To doświadczenie stymuluje nieufność, czujność i ulepsza arsenały". Doświadczenie jest ważne, ale przeczucia, sczytywanie nie mniej - dzięki łączu z Przyrodą i Wyższą Jaźnią stanowi o dostępie do informacji ponadczasowej.
Doświadczenie jednak - było również. Coraz obficiej wypływające artefakty i kroniki, ale i nasze uwalniane zdolności wyczuwania przeszłych zdarzeń - mówią, że historia udostępniana przez system to przemielone z drobinami prawdy fałszywki, manipulacje i zuchwalstwa, Takie jak to - że Indianie karleli duchowo i pili na umór, gubiąc w sto czy dwieście lat tysiącletnie zasoby godności i mądrości. A przede wszystkim: oddanie wolności i wolę życia. Co jest tożsame i dla Słowian.
Czy choroby, jakoby podrzucane zarazki (na przykład w darowanych Indianom kocach) mogły dziesiątkować plemiona milionami? Bo świat Indian był światem milionów. W dodatku milionów zdrowych, energetycznych, kontemplujących i wysoko wibrujących Istot Boskich. Tak się nam to przedstawia, tak samo jak zagadkowe zniknięcie znamienitych prastarych Rodów Hyperborejskich, Aryjskich, wreszcie Lechickich - właściwie do zera, tłumaczy się potopami, wojnami, wywózkami, represjami.
Gdy się nad tym zastanowić, pomyśleć z odwagą, rozumować i wreszcie sięgnąć do Przodków sercem - nie ma wątpliwości, że nad tym wszystkim zawieszono wielką kurtynę fałszu. Potwierdzają to artefakty - wkrótce nastąpi ich żywiołowy wysyp. Mimo że trzeba przyjąć część z nich za fałszywki Obcych w celu sterowania świadomością Ludzkości, wiele to autentyczne pozostałości po dalekich krewnych. Którzy wiedzieli, że w swoim czasie trafią one do naszych rąk z przekazem i energią wspierającymi przebudzenie.
Wielka fala ujawnień już postępuje, wielokrotnie o tym pisaliśmy, i widać to wszędzie wokół. Dobrze jest jednak przyjąć, że największe tej fali uderzenia dopiero nadchodzą, dobrze zatem - ze spokojem i elastycznością zdrowego słowiańskiego rozumu założyć, że historia jest zakłamana w stopniu albo całkiem sporym - albo wręcz kolosalnym.
Jeśli Ziemianom sprawiano cykliczne resety w celu zawalenia ich "zbyt rozpasanego" komfortu życia, technologii, oświecenia, by rzucić ich na kolana w kolejnych wielkich kataklizmach czy bratobójczych wojnach (ostatnie wojny na Ziemi były bratobójczymi rozgrywkami wysterowanymi przez pozaziemski trzon zakonu jezuitów), to znaczy, że wielu "oczywistości" zawartych w historii oficjalnej mogło po prostu nie być. Mogło nie być na przykład wojny Północ - Południe, lecz wielka trwająca setki lat inwazja wojsk europejskich (dowodzona przez hybrydy i obcych z satanistycznego gniazda w Londynie) na Indian. Mogło zatem nie być tak - że w try miga ogłupiono, spito i wytruto Indian. Ta mądra, szlachetna, tak bardzo bliska nam rasa Straży Ziemi dzielnie i długotrwale odpierała agresję, mierząc się nie tylko z okrucieństwem armii hybrydowych, ale i atakami okultystycznymi. Opór Indian, szlachetny i mądry taktycznie, to nie była kwestia setek lat - ale wielu tysięcy. Oczywiście decydującym dla całego opłakanego rezultatu mógł być tu Wielki Reset (wymazany z pamięci Ludzkości), który zniszczył i Wielką Tartarię. dla Będzie korzystne dla naszej Równowagi założyć to przynajmniej jako możliwy wariant wydarzeń - otwarty umysł znakomicie zamortyzuje lawinę wydarzeń, która już nad nami wisi i będzie przygniatać wiele dusz.
Nam Lachom, i całej Wolnej Słowiańszczyźnie przyszło zmierzyć się z tym samym. Tysiące lat świadomego oporu przeciw inwazji demonicznych ras kosmicznych, opartego na sile serca, oddaniu Stwórcy, mądrości taktycznej, przewspaniałej kreacji (inżynieria i kontrola energii). Reptylian czy Drakonów widzieli i rozpoznawali już nasi dalecy Przodkowie, nazywając ich kościejami. Nasi Przodkowie tak samo jak Indianie nie mieli w sercu miejsca na poddaństwo i zdradę wartości boskich. Byli nieustraszeni i chronili to, co kochali.
Takie spojrzenie na przeszłość natychmiast zmienia wszystko. Pozwala zaakceptować ją - tę łączącą i wciąż wibrująca dla naszych dusz traumę - i pojąć wszelkie przyczyny i konsekwencje. Piękny świat ludzkich kultur nie był światem głupców skłonnych do niezrozumiałej autodestrukcji, do wyparcia się praw boskich i samego Stwórcy - zatem nie był to też świat ludzi skłonnych do kapitulacji przed Lucyferem. I to jest całe sedno naszej natury Istot Boskich, i sedno wszystkiego, co tłumaczy nasze obecne położenie. Upadek ludzkości spychanej w mroczny, niewolniczy Matrix miał charakter niezwykle rozciągniętej w czasie operacji pozaziemskich sił demonicznych. Nie można pokonać ani zabić światła w ludziach w dwa tygodnie, ani w dwa stulecia. Zabrało to wiele tysięcy lat. W tym czasie zdegradowano nam DNA, potencjały, świadomość i objęto wszystkich przygniatającą energią traum osobistych, rodowych i rasowych. Wielka trauma rozciągnęła się po całej zwiedzionej ludzkości.
Wielka Wolna Słowiańszczyzna, świat promiennych, pięknych, mądrych, czujnych i radosnych Przodków, opierała się długo w swoich wybitnie zaprojektowanych miastach-fortecach. W końcu ulegli i można by na to spojrzeć z rezygnacją jak na ostateczną i beznadziejną klęskę, gdyby nie to, co dzieje się teraz. Ludzkość wstaje z kolan i domaga się Wedy, a nie hologramów. Domaga się wolności i praw, a ciemne siły są w odwrocie. Nasi Przodkowie przetrwali - bo są w nas. Wróciliśmy z błogosławieństwem Źródła po swoje. Kiedy myślimy o pradawnych Krewnych, to wiedzmy, że wielu z nas to oni właśnie. Wrócili - wróciliśmy, aby uzdrowić Ziemię. To dlatego wibrują w naszych sercach traumy o sile upiorów, ale też i dlatego rośnie w nas błyskawicznie determinacja, Weda, światło i Moc. My wiemy, co robić.
Coraz więcej Wedy wschodzi w nas od środka, potrzeby sięgania po rady i informacje od innych maleją. Jest to słuszny proces zwiastujący prawdziwą wolność człowieka. Coraz więcej Polaków naprawia swoje Rody, uzdrawia Przestrzeń wokoło, zdejmuje traumy z siebie i innych. Subtelnie odbudowuje się właściwa Słowianom wspólnota serc. U Indian postępuje podobny proces,mogą być w nim bardziej zaawansowani jako wytrwali wykonawcy rytuałów uzdrowienia dla całej planety, i posłańcy Wedy dla całej ludzkości. Siła duchowa Indian dowodzi tego samego, co nierozerwalne oddanie Słowian wolności - nieuchronnego zwycięstwa praw boskich nad wszelkimi innymi. Kiedy obejrzeć w telewizji programy amerykańskie o wypieraniu sił demonicznych z wielu domów rodzinnych - to widać, jak wielu tak zwanych egzorcystów to po prostu szamani indiańscy. To pokazuje, kto i co ma rzeczywistą siłę wypierania Mroku z Ziemi.
Wiele łączy nas, Słowian, z Indianami. Najeźdźcy na planetę od razu wiedzieli, kto jest jej Strażą i jaką ma Moc. Dlatego szczególne nasilenie resetów i degeneracji DNA dosięgło nasze rasy, będące sobie bliższe, niż zwykło nam się dotąd wydawać. Wspólny pierwiastek między nami jest tak silny, łączy tak mnóstwo, że gdy to sobie uświadomić - można zatonąć we wzruszeniu.
Indianom i Słowianom przyszło być nawet bezpośrednimi sąsiadami, przyjaznymi, serdecznymi, wspierającymi się i wymieniającymi informacje - w kilku zatajonych epokach naszego świata. Jest to prawdopodobne, że żyliśmy razem w harmonii choćby na kontynencie Mu. Jakkolwiek siły ciemności sukcesywnie niszczyły ludzkość biologicznie, genetycznie i duchowo, ostatecznie odbierając Słowianom, Indianom i innym rasom rdzennym (boski zasiew) zdolności na poziomie Rycerzy Jedi - to jednak przetrwały w nich niepozorne, a jednak magicznie rezonujące obyczaje. I wiele z nich mamy wspólnych. Wspólny boski pierwiastek miedzy naszymi ludami jest tak silny - że tak wielu z nas, Słowian, mogłoby czuć się wspaniale w strojach Indian, i słuchając ich śpiewu, jak równie wielu Indian odbierałoby z upodobaniem nasze ubiory i rodzime mantry i dumy.
CO ŁĄCZYŁO W OBYCZAJACH INDIAN I SŁOWIAN:
1. Bez wątpliwości nasze prastare rasy łączyła wiedza o znaczeniu odzieży. Tego, że jej krój i wzornictwo generują rozmaite energie, stymulują wibracje, zdrowie, a nawet świadomość. Że odzienie Istoty godnej i rozumnej powinno rezonować z tymi wartościami, co dotyczy tak kobiet, jak mężczyzn. W przeciwieństwie do dziś wprogramowanych tendencji (moda to program kontroli umysłu) Przodkowie nigdy nie nosili ubrań obcisłych (zaburzenia obiegu energii, płodności, zdrowia, ubytek sił), dziurawych, postrzępionych, obnażających i kuszących (zaniżanie swej godności i woli), czy ubogich we wzory i kolory (zaniżanie siły kreacji, wolnej woli, radości życia, poczucia boskiego pochodzenia).
2. Indianie i Słowianie nie stołowali się w restauracjach, lecz jedli w kręgach rodowych, często ze wspólnego naczynia. Moc Kręgu działa we wszelkim tego zastosowaniu. Przy odżywianiu nie tylko wzmacnia więzi, ale i synchronizuje poziom wibracji członków Rodziny. Także funkcjonowanie Rodu oparte były na Kręgu: Kobiety indiańskie i słowiańskie krążyły (działały, kreowały) po Kręgu Wewnętrznym - Domu, dbając o ochronę Dzieci, ogień, strawę, stroje, harmonię, Mężczyźni krążyli po Kręgu Zewnętrznym - dbając o dostarczenie jadła, narzędzi, materiałów (opał, budownictwo, naprawy własne i sąsiedzkie), ochronę Domu, Rodu, Dzieci. Tworzyło to harmonię absolutną, yin-yang, a przy tym spełniało wszystkich w kreowaniu i ewolucji duszy.
3. Zaplatanie warkoczy łączyło - i do dziś zresztą łączy - świadome Indianki i Słowianki. Jeżeli u Słowianek miało to przełożenie na energie trzech światów (wymiarów: Nawi, Prawi i Jawi, co miało działanie harmonizujące, to u kobiet indiańskich miało to odpowiednio celowy zamiennik. Żadna bowiem czynność u ras rdzennych, zwłaszcza praktykowana regularnie, nie była bezproduktywnym przypadkiem. Długie włosy cechowały także mężczyzn obu ras - były bowiem oznaką świadomości, łączem z informacjami Źródła, generatorem siły i charyzmy.
4. I Słowianie, i Indianie stosowali podobne rytuały przed wyprawą na bitwę czy kampanię wojenną. Wojownicy afirmowali swoją broń, a dodatkowe siły psychiczne i fizyczne pobierali z Przyrody (Lechici obejmowali dęby). Ich ubrania były szykowane przez Matki i Żony specjalnie pod kątem ochrony; zawierały odpowiednie wzornictwo. Dodatkowo kobiety wieszały na piersiach wyprawiających się wojowników silnie zaprogramowane amulety, kładły na ich sercach dłonie, błogosławiąc z miłością. Afirmacje, mantry i śpiew ochronny kobiet ustawionych w Kręgu towarzyszyły ich mężom i synom długo, gdy byli w marszu, a nawet, gdy już weszli do walki.
5. Ogniska były rytuałem czynionym w Kręgu i mocno oddziałującym energetycznie właściwie na wszystkie aspekty życia. Jego przeznaczenie zależało od okoliczności i intencji. Mogły to być inicjacje, rytuały oczyszczania, uzdrawiania (kogoś chorego, podczepionego, albo spraw całego Rodu, plemienia), albo radosne świętowanie. Ognisko często łączyło kontemplację z mantrowaniem i tańcami.
6. Obie rasy miały świadomość Mocy dźwięku i znaczenia częstotliwości dla siły, rozumu, zdrowia, Równowagi. W tylu książkach o Indianach i Słowianach czytaliśmy, że naśladowanie dźwięków było znakiem rozpoznawczym w przypadku napaści czy odwrotu z bitwy i w innych sytuacjach. Takie oddanie sprawy to kolejne spłycanie rozumu i Wedy naszych Przodków. Opanowanie dźwięków miało o wiele głębsze zastosowanie i rezonans. Każdy Indianin i każdy Słowianin, nawet Dzieci, wiedzieli, że odpowiednia artykulacja dodaje sił, wpływa na materię, harmonizuje organizm, i tak dalej. W naszych czasach manipulacyjnych nauk akademickich mało kto rozszyfrował nawet to, że dźwięki opanowane przez Bruce'a Lee potężnie stymulowały jego uderzenia, czyniąc je piorunującymi i właściwie niemożliwymi do odparcia, a przy okazji - dowodziły Wedy, jaką posiadł...
7. Tak u Słowian, jak u Indian, Dziecko było taktowane jako najwyższy Dar. Cieszyło się nim nie tylko małżeństwo i Ród - ale cała osada. Dziecko było świętem, darem, radością, wartością wspólnie celebrowanymi. I nigdy nie było nawet przez chwilę sierotą - jeśli Rodzice odeszli przedwcześnie, natychmiast jakiś Ród zapraszał Dziecko do siebie, traktując to jako wyróżnienie.
Wspólnych zwyczajów było dużo więcej: traktowanie porodu jako intymnego i świętego rytuału przyjęcia boskiego daru Życia, którym zajmowały się kobiety z Rodu, nigdy mężczyźni, stosowanie totemów rodowych i plemiennych, albo samotne wyprawy młodzików w enklawy przyrodnicze, punkty geomantyczne, centra energetyczne - w celu wejścia w trans i pozyskania informacji ze Źródła. Wszystkie te święte, boskie, chroniące dobrostan i wolność Ludzkości praktyki zostały w mozolnych wojnach ostatecznie wyrugowane z nawyków i świadomości ludów rdzennych. Wobec technologii, okrucieństwa, okultyzmu i satanistycznej perfidii i przebiegłości przeciwnika sprowadziło to upadek nawet na najznamienitsze cytadele Słowiańskiej Tartarii. Bez wymienionych (i innych) rytuałów i obyczajów Ludzkość została ograbiona z Mocy i świadomości, zwiedziona i zniewolona, i sprowadzona do tego, co widzimy już wszyscy: do stanu wszechobecnego programu autodestrukcji.
Nie trzeba chyba mówić, że los Indian, nawet jeśli nie każdy potrafił to sobie wytłumaczyć, zawsze był nam bliski. Upadek czerwonej rasy ściskał serca słowiańskie. Jednak dziś możemy na Indian spojrzeć z jeszcze większą empatią, szacunkiem i wdzięcznością, niż do tej pory. Ich szlachetne męstwo dla utrzymania boskiego porządku na planecie jest cnotą, która wibruje w duszy każdego Słowianina. Nasi Bacia w Straży (tak jak nasi Przodkowie) wnieśli we wspólny świat dużo światła. Gdybyśmy odczuli w pełni, ile wysiłku włożyli oni w ochronę swoich praw, wartości, Rodzin, Dzieci - najwrażliwsi z nas by zapłakali.
I z wdzięcznością podkreślmy to, że tak jak my wyszliśmy z mroku, przechowując i przenosząc Wedę dzięki Strażnikom i zatajonym zasobom ostatnich Rodów, tak i oni w swej skrytej mądrości przeszli przez niego, wykonując ogromną pracę dla siebie, dla nas i dla wszelkiego przejawu życia na Ziemi. Nieustająco, przez stulecia, i wciąż do tej pory, indiańscy Strażnicy Wedy czynili magiczne rytuały dla oczyszczenia, podniesienia wibracji i świadomości. Ich rezonans pracował i pracuje także dla nas.
Dlaczego musieliśmy przegrać swoje wojny? Jak już wiemy, projektowali je jezuici z gniazda watykańskiego trzon okupacyjnych ras oddanych Lucyferowi. Wszelkie wojny i resety były zawsze projektem obcych ras bez boskiego światła. Zatem przebieg wojny, zwycięzca i przegrany, i wszelkie skutki, były z góry ustalone. Na pewno nikt nie życzył sobie, by wojny wygrały rasy, które długotrwale odpierały hybrydyzację, nosząc z uporem i oddaniem cnoty boskie w swoich genach, w świętej Krwi, w sercach. Tacy zwycięzcy nie rozstrzeliwaliby jeńców, nie anihilowaliby miast do poziomu piwnic, nie czyniliby satanistycznych rytuałów na pokonanych (rzeź Woli, rzeź Nankinu, obozy koncentracyjne). Nie podnieśliby ręki na Dziecko. Wojny i kataklizmy były perfidnie wyliczone na zgładzenie jak największej ilości Istot Ludzkich. W tych procesach rozmywało się Rody, DNA, zdolności, łącza ze Źródłem, a przybywało przebranych za ludzi okupantów i hybryd, zaś planeta traciła coraz więcej światła. Ciężar traum przygwoździł zatem wszelkie Rody i Szczepy naszych ras, nasze ziemie zostały rozszabrowane, a także zdeformowane negatywnie wibrującymi miejscami kaźni i rytuałów demonicznych. Ziemia pozbawiona Straży została przetransformowana w wielkie więzienie rozpaczy, gdzie każdego dnia krzywdzono ogromne liczby Dzieci.
A jednak pytanie mimo wszystko brzmi - czy naprawdę przegraliśmy swoje wojny? Mimo ran, strat, omamieni, traum pokoleniowych - okazało się, że dusze zrodzone ze Stwórcy są nie do zniszczenia. Zmiecenie z powierzchni najpiękniejszych miast, zagrabienie dóbr i technologii, sfałszowanie wiedzy, kontrola demonów, satanistów i babilońskich kapłanów, programy kontroli umysłu i degenerowanie całych pokoleń fałszywymi dobrodziejstwami medycyny - nie wystarczyły, aby ludzkość przepadła. Ludzkość wstaje. Weda została przechowana przez Strażników, najważniejsze i nieusuwalne zapisy dusz, prawdziwe wartości - przeniesione w sercach, w DNA. Ostatecznie okazujemy się zwycięzcami, którym czas odebrać pełnię praw, wolności, umiejętności i decyzyjności za swoje istnienie i świat.
Czas nam odbudować ZDROWIE Rodów, Krajów, planety. Czas na porządki i piękne kreowanie z boskim błogosławieństwem.
Artykuł i Przesłanie dla Współpracy Indian i Słowian zostanie przesłany do kilkudziesięciu stowarzyszeń plemiennych Ameryki Północnej i kilkudziesięciu stowarzyszeń Narodów Wspólnoty Słowiańskiej. Każdą poruszoną duszę prosimy o rozsyłanie Przekazu dla Odbudowy Mostu Wspólnej Straży. Zaangażowanie nie musi być skomplikowane i czasochłonne: już samo wysyłanie w Przestrzeń intencji i błogosławieństw zasila nasze wspólne projekty dla Równowagi Ziemi.
Do współpracy warto także zaprosić wszelkie Narody i Rasy Rdzenne Ziemi - planeta jest wartością wspólną. Jest Domem Nas Wszystkich Istot Boskich. Niech dzieje się.
Z wyrazami miłości i wdzięczności dla wszystkich Indian naszego świata -
Czcibor i Dobromiła
Ilustracje i zdjęcia ze stron https://a-shishkin.ru/slavyanskaya-zhivopis/ , https://warriornation.ning.com/m/group?id=6193495%3AGroup%3A559447 , https://www.neobienetre.fr/annuaire-therapeutes-bien-etre/chamane-karine-laillier-besle-sur-vilaine-pays-de-la-loire/ , https://a-shishkin.ru/slavyanskaya-zhivopis/ , https://www.mynet.com/samanlardan-hayat-ile-alakali-altin-degerinde-30-ogut-190101059254 , Pinterest https://pl.pinterest.com/pin/12033123995114568/
Powieść Arkadego Fiedlera Mały Bizon ścisnęła serca tysięcy Polaków:
Tak jak potrafi słowiańska tęskna i świadoma dusza, tak Arkady Fiedler z najwyższym wyczuciem przeprowadził Czytelników między dwoma światami: Wolnych - i Zniewolonych Indian. Uczucie przeplatającego się zachwytu ze smutkiem towarzyszy przy każdej ilustracji, zdjęciu i historii zdających się rozdzieranymi przez te dwa światy...
...Urodziłem się na pograniczu dwóch wielkich okresów na preriach, okresu indiańskiego i okresu białego człowieka...
Młodość miałem jeszcze bardzo szczęśliwą...
Rzadka, historyczna fotografia ostatniego obozu Czarnych Stóp na wolności
...oderwanie od Gniazda, od Rodziców, od Przyrody i jej Ducha, od kochanych i ODCZUWANYCH (sczytywanych sercem) obyczajów i wartości, obcięcie włosów, złamanie godności, odebranie poczucia wartości i siły, wszycie lęku, zaniżenie Wedy i świadomości, poniżenie - czyli UPROWADZENIE i zatopienie Dzieci i całych indiańskich Rodów w oceanie traum:
...Nie szczędzono nam upokorzeń. Kazano ściąć długie włosy...
Charyzma to współczesne określenie. Tysiące lat temu nie było tego słowa w języku Indian i Słowian, ponieważ "charyzmatyczny", to jest pewny swych wartości i Mocy, świadomy swych zdolności i celów, radosny i kreatywny - był każdy jeden Wolny Człowiek:
Samotna kontemplacja w silnych energiach Przyrody lub Ognia udzielała odpowiedzi na wszystkie pytania i harmonizowała ciało z duszą:
Dla Indian i Słowian Dziecko było darem najwyższym, zwieńczeniem najlepszych oczekiwań:
...i którego ochrona była zajęciem tak samo zaszczytnym, jak radującym:
Yin-Yang dwojga dusz. Wspólna Droga w Miłości u Indian, u Słowian, u Istot Boskich:
Portale między wymiarami - piramidy - na ziemiach Słowian zasypano i nadano im nazwy gór. Indiańskie piramidy nazwano ołtarzami dla modłów do bogów, a nawet dla krwawych ofiar, czyniąc z Azteków i innych narodów satanistycznych zabójców. Tak nam to przedstawia wersja historii spisana przez niszczycieli i złodziei obu światów. Czy rzeczywiście prawdziwa?
Nie istnieje jeden lud "Indian". Rozprzestrzenienie i dominację Y-haplogrupy Q na kontynentach amerykańskich uznaję z mocno sfałszowane. Językami bardzo mocno się różnią. Są też pośród nich ludy mające swe korzenie z Europy, ludów atlantyckich, jak bym ich nazwał (Lakota, Nakota, tak się chyba nazywali, kobiety mają charakterystyczne fryzury). Nie oczyszczałbym Azteków pochopnie, każdy lud coś przeszedł, a ludy oby ameryk nieraz prowadziły wojny. Inkowie mogą tu być dobrym przykładem. Są cztery ludy, czterech żywiołów: Ognia - czyli my, Ziemi - w Ameryce, Wody - uznaję tu prawdziwych Semitów, np. Tuaregowie, Powietrza - których nie potrafię przypisać, ale są tzw. rasy żółtej. Na kontynencie Mu żyły rzeczywiście oba nasze ludy, lud powietrza zapewne też, a może tylko jako migranci. Lud Ziemi rozszedł się w kilku kierunkach, z tego co pamiętam, a nasz przeniósł się do Azji Centralnej. Co tak naprawdę się wtedy wydarzyło, albo czemu w ten sposób się rozeszli, nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńNieśmiertelna Pieśń Mocy
Lud Słowian, ludy Słowian to określenia, które stosuję w mojej stylistyce w zależności od kontekstu i przesłania, to samo z Indianami. Na przykład "współpraca między ludami Słowian", a "obrona ludu słowiańskiego przeciw"... I tak dalej.
UsuńNiewątpliwie niejeden lud pojawił się w Ameryce i wymieszał, ale to wszędzie - w Europie, Lechistanie... Ale nie piszemy o Lechistanie inaczej jak o Domu Lachów, Słowian. ;)
Historię Azteków napisali sataniści. Co na to Aztekowie, warto by zapytać. Ciemne karty mają wszyscy, Słowianie też, gdy - jeśli wierzyć wersji ignorującej resety - Chrobry z kilkoma silnymi Rodami Lechii pacyfikował Rodaków. Jeśli.
W każdym razie - czy u Indian, czy u Słowian, do mordu, zdrady i holokaustu nie szli rodzimi, zdrowi ludzie, lecz hybrydy, gady lub podczepione demonicznie ofiary. Żadne zdrowe i wolne dziecko Stwórcy nie niszczy i nie morduje.
Historia jest zagmatwana, część kronik, artefaktów, channelingów, może być zagmatwana - lepiej CZUĆ. Czujemy zatem, ile nas łączy z Indianami i ile możemy RAZEM zrobić. :)
To co Pan czuje nie oznacza, że coś jest prawdą lub nieprawdą. Z takim nastawieniem, to pierwszy lepszy iluzjonista czy szarlatan może pana oszukać. Nie opublikował Pan mojego wcześniejszego komentarza, a ja jedynie domagałem się przedstawienia sprawdzalnego źródła wiedzy, na której budujecie tutaj swoje twierdzenia i historię. Czy chęć zdobycia weryfikowalnych dowodów jest tutaj uznawana jako mowa nienawiści czy atak na Naród?
UsuńJanie, nie będziemy publikować wtórnych komentarzy, a Pańskie takie są. Już kwestię dowodów omawialiśmy. Jeśli dla Pana dowodami są wywody naukowców popierających systemową wersję dziejów, to podważa Pan status okupacji planety i to w zasadzie kończy dyskusję - bo na to akurat dowód jest: rzeczywistość wokoło.
UsuńNie widzę sensu publikować za każdym razem komentarza typu "pokażcie dowody", ma Pan prawo do swej wiary w tak zwane dowody i do swej drogi. Droga na tym blogu jest od dawna jasno ukierunkowana, a Pan ciągle tu wraca... :)
kościej=kościół
OdpowiedzUsuńNomen omen.
Totalnie - kościoły są na kościach zbudowane i to nie metafora.
UsuńRadogoszcz czyli legendarna Retra tez byla na kosciach zbudowana. Kosciach zwierzat.
UsuńDla mnie nazwa kościół brzmi i zawsze brzmiała złowrogo.
OdpowiedzUsuńŚwiątynia już lepiej.
Tak, kościół niczym grób masowy. Trafione.
UsuńDwa narody, które rzeźbiły swych bogów w drewnie Indianie i Słowianie. Przypadek?
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie nie. :)
UsuńSporo wspólnego dziedzictwa i... otwartej opcji na wspólne działania dla naszego świata.
Nasi drodzy Towarzysze Drogi - jeśli ktokolwiek chciałby przesłać link do artykułu dowolnemu znajomemu z dowolnego kraju świata - to w prawym górnym roku pojawił się tłumacz. :)
OdpowiedzUsuń