2023/02/12

Projekt Lechicki Duch Miasta. Na przykładzie Gniezna

 

Projekt Lechicki Duch Miasta opiera się w części na propozycjach przesyłanych do Prezydenta, Urzędu Miasta i Zakładu Zieleni Miejskiej w Gnieźnie od roku 2021, a do jego opracowania skłoniły nas takie przyczyny jak:

    - intencja przywrócenia zdrowych i zrównoważonych praw i obyczajów słowiańskich,

    - intencja wzmożenia ochrony dóbr wspólnych takich jak miejski drzewostan i inne,

    - brak przekonujących działań gnieźnieńskich urzędów dla ochrony zieleni i tkanki architektonicznej miasta oraz brak działań przekonujących o traktowaniu woli gnieźnian z szacunkiem i uczciwością,

    - intencja podniesieniu urody i prestiżu miasta oraz podniesienia świadomości, praw i dobrostanu jego mieszkańców,

    - brak działań ze strony władz Gniezna, które byłyby przekonujące, że mają świadomość albo wolę wykorzystania całkowitego, unikalnego potencjału miasta, jako jednego z najważniejszych Gniazd Słowiańszczyzny.

NASZE PROPOZYCJE DOTYCZĄCE OCHRONY PRZYRODY I TKANKI ARCHITEKTONICZNEJ STAREGO MIASTA:

    - każdy projekt, który otrzymuje do rąk Prezydent, Rada Miasta, Konserwator i Zakład Zieleni, powinien być wyjściowo sprawdzony pod kątem naruszania tkanki przyrodniczej oraz historycznej (zabudowy) i oddalony przy bezsprzecznym stwierdzeniu szkodliwych skutków tego projektu. 

    - Zakład Zieleni Miejskiej powinien uzyskać większą autonomię decyzyjną, to jest prawo odrzucania projektów, zleceń, dyrektyw z Ratusza, które uzna za sprzeczne ze swoim statutem. Sam statut powinien zdecydowanie podkreślać ochronę istniejącej zieleni jako nadrzędną powinność i wartość ponad wszelkie inne. 

    - uważamy za wskazane nieograniczanie zatrudnianych pracowników Zakładu Zieleni do edukacji przyrodniczej na poziomie systemowym, ale uzupełnienie ich postrzegania Przyrody o wiedzę dawnych Słowian. Człowiek, który nie postrzega drzewa jako daru i świętości, nie nadaje się na kogoś decydującego o losie tego drzewa. Urzędnikom decydującym o życiu drzew i wszelkich roślin oraz uzależnionych od nich zwierząt polecamy znakomite uzupełnienie wiedzy w postaci książek Petera Wohllebena.

    - fachowy przyrodnik, a za takiego uważamy człowieka obeznanego tak z wiedzą systemową jak słowiańską, musi nie tylko wchodzić w każdy zespół dokonujący ekspertyz i planów (na przykład tak zwanych rewitalizacji), ale towarzyszyć nieprzerwanie każdej grupie pracującej przy wycinaniu lub przesadzaniu drzew.

    - Rada Miasta powinna przyjąć jako wyjściowy warunek dla wszystkich projektodawców, ale i deweloperów - nienaruszalność aktualnego statusu zieleni oraz struktury architektonicznej z Przedwojnia. Wyjątek musi mieć nie tylko uzasadnienie (wyższe dobro ogólne - a nie zyski projektodawcy i projektobiorcy), lecz i akceptację mieszkańców miasta wyrażoną większością głosów.

    - jeśli już wartość projektu decyzją i władz miasta, i mieszkańców, przewyższa wartość drzewa z jakichś szczególnych powodów, zamiast ścinać drzewo, należy je przesadzić na dogodny dla tego drzewa obszar. Jak się dowiedzieliśmy, dzwoniąc w tej sprawie przed dwoma laty, taką praktykę stosuje na przykład Urząd Miasta Gdyni, który wynajmuje przesadzarkę w ramach ochrony drzewostanu. Przesadzarki do drzew gnieźnieński urząd może wynająć na przykład w Poznaniu.  

    - każdy projekt architektoniczny ewidentnie kolizyjny z historyczną zabudową oraz zielenią otaczającymi obrane za cel miejsce musi zostać oddalony bez względu na zyski Ratusza, a nawet (potencjalne) zyski mieszkańców objętych efektami tego projektu. 

    - wycięcie drzewa musi być udokumentowane w sposób nie budzący wątpliwości.

    - wszelka dokumentacja dotycząca redukcji zieleni, nawet pojedynczego drzewa, i wszelkich projektów, powinna być dostępna natychmiast na życzenie każdego mieszkańca. Nie ma żadnych podstaw prawnych ani logicznych, aby było to utrudnione czy w ogóle zabronione. 

    - na tej samej zasadzie mieszkańcy powinni mieć swobodny dostęp do nagrań lub stenogramów dotyczących wszelkich narad odnośnie zmian i projektów na terenie miasta, włączając w to także spotkania mające charakter rozmów wstępnych i uzupełniających. Sugerujemy jako dogodną opcję utworzenie specjalnego miejsca z takim dostępem zarówno na stronie internetowej Urzędu Miasta Gniezna jak i Zakładu Zieleni Miejskiej. Zwróćmy uwagę, że jeżeli urzędnicy miejscy deklarują czyste intencje działania dla dobra gnieźnian, to nie ma żadnych logicznych powodów, aby utajniać przed mieszkańcami cokolwiek, co ma wpływ na ich status i warunki życia

    - powracamy do naszego pomysłu z lokalnym i regularnie powtarzalnym głosowaniem wszelkich wspólnot mieszkaniowych nad koszeniem lub niekoszeniem łąk i traw w ich otoczeniu. Zauważmy, że ogólnoświatowy trend wyraźnie jest nakierowany na odchodzenie od dewastowania wszelkiej zieleni i to nie tylko dlatego, że efekt koszenia przestaje już być postrzegany jako estetyczny walor, ale jako dewastacja właśnie. Co nie mniej decydujące, rosnąca świadomość wszelkich narodów świata zmienia postrzeganie praw zwierząt i roślin do życia i nietykalności, i zmniejsza akceptację dla systemowych procedur, które te prawa dotąd naruszały. Podajemy tu jako przykład sam proces odchodzenia od praktyki noworocznych fajerwerków.

    - Dla zwiększenia tak udziału mieszkańców w zarządzaniu miastem, jak i pieczy nad drzewostanem, wnioskujemy o powołanie przez Urząd Miasta nowej formacji porządkowej o charakterze cywilnym, to jest nieumundurowanym: Straży Ochrony Przyrody. Wniosek jest powodowany kilkuletnimi obserwacjami, które wskazują, że mimo teoretycznie zaangażowanych formalnych służb miejskich, wycinka drzew trwa niezmiennie, a wzburzenie gnieźnian proporcjonalnie rośnie. Straż, którą mamy na myśli, ma charakter obywatelski, ochotniczy, nieopłacany, zatem nie stanowi żadnego obciążenia budżetowego. Strażnikami Przyrody mogą zostać wszyscy pełnoletni mieszkańcy miasta, którzy mają wolę wspierać ochronę dobra wspólnego jakim jest zieleń. Aby inicjatywa utrzymała rozsądną granicę i nie wkraczała w kompetencje służb mundurowych, cały przywilej Strażników sprowadzałby się, przy okazaniu legitymacji wydanej przez Ratusz, do uprzejmej prośby o wgląd w zezwolenie/ekspertyzę w przypadku zauważenia wycinki - a przy ewentualnej odmowie okazania zezwolenia, do wezwania Straży Miejskiej. Można rozpatrzyć dodatkowe warunki, na przykład niekaralność czy opinię środowiskową. Strażnicy z racji tak samej godnej służby (przyroda to świętość słowiańska) jak i przekazywania wzorcowych postaw dzieciom, muszą pozostawać z niezmiennie dobrą opinią. Podkreślmy: cały koszt - Ratusza albo Strażników - to legitymacje Straży Ochrony Przyrody. W zamian stymulujemy postawy obywatelskie, współpracę społeczną, zwiększoną dbałość o zachowanie drzewostanu i przekazujemy nieocenione wzorce dzieciom.

    Przypominamy też - że już nie raz czy to w liście/e-mailu do Prezydenta Gniezna lub miejskich instytucji zaznaczaliśmy argument, że w proponowanych przez nas zmianach Gniezno nie tylko nie musi być w ogonie za liderami krajowymi i światowymi - ale może stać się jednym z liderów. W niektórych - absolutnym pionierem. Ten argument nie ma dotąd żadnego rezonansu.

    W projekcie Lechicki Duch Miasta skupiamy się na ochronie Przyrody i architektury. Tym bardziej nie traktujemy naszego projektu jako pełny czy ostateczny. W rzeczywistości proces udoskonalania jest nieskończony. Wszelkie projekty będą zatem prędzej czy później uzupełniane i ulepszane. Nasza praca jest po prostu częścią wielkiej transformacji Ojczyzny i świata. 

    Dlaczego proponujemy zmiany w procedurach traktowania zieleni miejskiej?

    - ponieważ niezmiennie, z dekady na dekadę zieleń miejska, drzewostan, łąki i trawy, ulegają redukcji, a proces ten przyspieszył po tak zwanym upadku PRL, a jeszcze bardziej zintensyfikował się w ciągu ostatnich kilku lat,

     - ponieważ oczekiwania i wola mieszkańców miasta są coraz częściej i coraz bardziej stanowczo zaznaczone w przestrzeni publicznej, ale urzędy nie traktują ich z szacunkiem, kontynuując swoje praktyki. Jednocześnie Zakład Zieleni nie odpowiedział na nasze ostatnie e-maile, w których przekazaliśmy zdjęcia i pytania od mieszkańców, co jest wymowne, nietaktowne i podważa właściwe rozumienie swej pracy urzędniczej, która jest pracą dla mieszkańców (zatem podlega ich weryfikacji).

    - ponieważ personel zatrudniany w Zakładach Zieleni Miejskiej nie ma świadomości na poziomie słowiańskich Wed, co między innymi objawia się tym, że nie traktuje z szacunkiem i wdzięcznością drzew i ziół samoposianych, a realizując projekty nie kieruje się dobrem owadów i zwierząt tracących siedliska. 

    - ponieważ świadomości na poziomie słowiańskim nie mają ekipy zarówno ścinające drzewa jak i koszące trawy, co objawia się ofiarami ze strony organizmów żywych i niszczeniem zalążków drzew (czy to zignorowanych czy przegapionych), i oczywistym dewastowaniem kwiatostanu i ogólnej urody obszaru objętego koszeniem. Jako odniesienie podamy wypowiedź (dla nas) jednego z robotników wycinających drzewa w Lasku Dziekańskim podczas zeszłorocznej tak zwanej rewitalizacji: Ciągle teraz ktoś przychodzi i nas zaczepia, że wycinamy. Gdyby to ode mnie zależało, to wyciąłbym więcej tych drzew.

    - ponieważ w strategii i postawach pracowników wymienionych urzędów i ekip nie ma przejęcia czymś takim jak wzorce dla dzieci i młodzieży. Cała przyjęta strategia traktowania Przyrody na terenie miasta nie wykazuje żadnego przejęcia ubytkami drzew jako nośnikami tlenu, cienia i ochłody, wsparcia psychicznego i uzdrawiających energii oraz waloru upiększającego poszczególne obszary miasta. Nie widać przekonujących dowodów troski o owady i zwierzęta tracące siedliska. Nie widać także żadnych znamion przejmowania się równowagą ekosystemu.

DLACZEGO PROPONUJEMY ZMIANY W PROCEDURACH TRAKTOWANIA ARCHITEKTURY MIEJSKIEJ?

    Kilka lat temu jeden z obecnych współzałożycieli Stowarzyszenia rozmawiał z Prezydentem Gniezna, który nadal zarządza miastem w ramach drugiej kadencji. Prezydent zapewnił, że ma do dyspozycji fachowy zespół ludzi. W tej samej rozmowie stwierdził, że zgadza się, że miejska fontanna jest nieudanym projektem, ale była droga i musi już taka zostać. Niezmiennie nie zgadzamy się ani z tą opinią o fachowcach, ani o fontannie jako skazującej nas na wieczny niesmak. Właśnie dlatego zwróciliśmy szczególną uwagę na przemiany architektoniczne miasta, i na traktowanie zieleni, ponieważ dają smutne świadectwo tego, że miasto ulega przeobrażeniom zatwierdzanym przez ludzi nieprzekonujących ani do swych kompetencji zawodowych, ani do smaku, ani poszanowania/rozeznania historycznego (unikalnego) stylu Gniezna i jego zabudowy, o słowiańskim charakterze i randze miasta nie wspominając. Co więcej, owi fachowcy ignorują wolę mieszkańców albo ją zawczasu pomijają, co na przestrzeni lat zaowocowało choćby odebraniem gnieźnianom znakomicie lokowanego basenu odkrytego przy ulicy błogosławionej Jolenty czy degradacją dworca kolejowego. 

    Utratę zaufania mieszkańców Ratusz sam sobie wypracował długą serią wpadek. Jeśli jest okazja podniesienia piękna i rangi miasta, a tę okazję - praktycznie niepowtarzalną - urzędnicy, projektanci, projektobiorcy marnują, to słowo wpadka jest w zasadzie eufemizmem. W ciągu ostatnich lat Gród Lecha mógł wejść na wyższy poziom zabudowy, waloru historycznego i atrakcyjności turystycznej. Zabrakło fachowców, wyczucia piękna, odpowiedzialności za "jedyny moment", liczenia się z wolą mieszkańców, ducha słowiańskiego. W efekcie:

    - fontanna miejska postawiona na rynku z  założenia należy do obiektów najbardziej centralnych i najbardziej reprezentacyjnych w tkance miejskiej. Nie trzeba być architektem, aby mieć tego świadomość. W przypadku Gniezna mamy do czynienia z ciągiem degradujących działań dotyczących rynku. O ile jego przebudowa i wybrukowanie są oczywistym walorem, o tyle redukcja zieleni z poziomu w PRL mogła być na pewno zweryfikowana przy dobrej woli Ratusza. Mimo wszystko fontanna postawiona w latach 90' miała spory urok i ciekawą formę. Jej wymiana na obecną fontannę nie ma żadnego rozumnego uzasadnienia. Mogłoby być - gdyby nabrała szczególnego piękna i bogactwa architektonicznego albo unikalnego charakteru odnoszącego się do słowiańskiego rdzenia Grodu Lecha. Nic z tych rzeczy. Dlaczego wymieniono fontanny? Trzeba by się bardzo postarać, żeby wyszukać na europejskich rynkach równie brzydką, przypominającą projekt porzucony w połowie przez nieopłacanych robotników. Nie zgadzamy się z Prezydentem Miasta, mimo świadomości kosztów, że musimy już się z tą fontanną zżyć. Nawet gdyby miało to oznaczać przeczekanie kryzysu ekonomicznego, wymianę urzędników i fundusz społeczny, fontanna będzie z pewnością wymieniona. Świat upiększa miasta, a nie degraduje, a Gniezno ma wyjątkową rangę i wszelkie przeobrażenia powinny służyć jej podkreśleniu, podniesieniu, a nie obniżeniu

    - Dworzec Główny PKP. Dworzec kolejowy jest obiektem nie tylko strategicznym, komunikacyjnym, ale i reprezentacyjnym. Jest wizytówką miasta nawet dla tych, którzy nie wysiadają z pociągu. Jest nią tym bardziej dla tych, którzy wysiadają, a z tą chwilą odbierają doznania o mieście i budują o nim opinię.Ponieważ powyższe wydaje się czymś oczywistym i niepodważalnym, to nasuwa się pytanie, dlaczego Ratusz zatwierdził projekt tak sztampowy architektonicznie i pomniejszający przestrzeń oraz funkcjonalność dworca? Jeśli przyjąć za prawdę, że rozbiórka pięknego dworca przedwojennego w czasach PRL była rzeczywiście konieczna, to mimo wszystko słaby architektonicznie dworzec postawiony w latach 60 miał solidny wygląd, materiały i dużą funkcjonalność. Przebudowa na obecną sztampę nie ma znowu uzasadnienia - ranga aktualnego dworca kojarzy się raczej z miastami o populacji liczącej 20 - 30 000 mieszkańców. Dla porównania okazałości dworców podajemy przykład stacji głównej w pobliskich Pobiedziskach, których populacja nie stanowi nawet 1/3 ilości mieszkańców Gniezna. Mimo to dworzec w Pobiedziskach deklasuje gnieźnieński pod każdym względem. Do wszystkich urzędników, którzy zatwierdzili obecny charakter naszej głównej stacji kolejowej, mamy pytanie następujące: Jak ma się wymiana dworca większego na mniejszy do przekonania o rozwoju miasta i o rozwoju komunikacji kolejowej, do dbałości o prestiż Gniezna, do dbałości o komfort i satysfakcję gnieźnian, do charakteru miasta jako prasłowiańskiego, historycznego, stołecznego, ściągającego ponadprzeciętne liczby turystów, wycieczek, działaczy religijnych, studentów, żołnierzy amerykańskich?... Dlaczego nikt nie pomyślał o tym, aby dworzec dodał miastu urody, majestatu i zaintrygowania dla przejeżdżających przez stację pasażerów? Dlaczego zamiast zasilać architektoniczny styl miasta oraz jego dynamikę turystyczną i komunikacyjną - osłabia te wartości?

    - Plac Teatralny. Żeby uzmysłowić sobie rozmiar szkody związanej z tym placem, trzeba zaznaczyć dwie adekwatne kwestie. Po pierwsze: teatr zasadniczo kojarzy się z budynkiem o ponadprzeciętnej urodzie architektonicznej i otoczeniu związanym z kulturą, kontemplacją i refleksją. Po drugie: Gniezno jest miastem, którego charakter architektoniczny odniósł stosunkowo niewielkie szkody podczas wojen światowych i turyści zgodnie wyrażają uznanie dla jego urody. W związku z powyższymi nasuwa się intrygujące pytanie, jak można było zaprojektować - i odpowiednio zatwierdzić - projekt całkowitej degradacji czegoś tak wartościowego jak Plac Teatralny? Otóż wymieciono całkowicie jego charakter spacerowo-kontemplacyjny, jak zwykle ścięto drzewa, a w zamian postawiono szkaradne betonowe piramidy dla młodzieży użytkującej rolki i deskorolki. Cała aura placu przepadła, ale co jeszcze dokuczliwsze, nawet plac jako taki przepadł, bo wypchanie go betonowymi tworami odebrało dotychczasowo odczuwalną przestrzeń (która ze swej natury zresztą podkreśla budynek teatru). I tu trzeba dodać kolejną rzecz, która zdaje się umknęła fachowcom: Gniezno to miasto o starej, stłoczonej zabudowie i niedoborze szerokich ulic. Każdy plac jest na wagę złota, każda przestrzeń jest bardzo wyliczona, a dokładanie kolejnych parkingów tylko pogarsza cały obraz. Mając to zatem na uwadze, powtarzamy pytanie: jak można było odebrać taki plac mieszkańcom? Jak można redukować i tak relatywnie ograniczony zakres otwartej przestrzeni? Dodajmy, że obecny status projektu pozostaje na etapie: niedokończony z powodu wyczerpania środków i nadzwyczaj nieurodziwy. 

    - Gmach prokuratury przy ulicy Słomianki jest istnym cierniem w miejscu, w którym go postawiono. Zapewne zdaniem projektantów i projektobiorców stanowi o splendorze pracowników i samych przeznaczonych im funkcji. Tymczasem z wyglądem czegoś, co przypomina pomieszanie futurystycznego więzienia z bunkrem (schizoidalny typ okien), nie ma ani stylu, ani tego splendoru. W żaden sposób projektu nie dopasowano do otoczenia, to jest pobliskich zabudowań katedralnych i siedzib biskupów, kamienic ani samej aury w pasie jeziora Jelonek. Jest to tak zwana architektura nowoczesna, która nie podoba się raczej nikomu oprócz samych projektantów, której to architekturze przepowiadamy tryb rozbiórki albo przebudowy najdalej za 20 albo 30 lat (kiedy przestaniemy kopiować sztampowe wzorce, a zaczniemy konstruować z i z polotem, i rodzimą świadomością). Zaznaczmy, że gdyby w tym miejscu postawiono budynek bogaty architektonicznie i stylizowany na lata przedwojenne, na pewno zwracałby uwagę turystów, nie mówiąc o zasileniu urody i rangi obszaru, będącego wszak obszarem spacerowym i komunikacyjnym. Porównajmy nasze odczucia podczas podnoszenia oczu na budynek prokuratury, a na budynek sądu...

    - Stary Browar to kolejny przykład na: zmarnowanie okazji na upiększenie obszaru i podniesienie prestiżu miasta, brak wyczucia, smaku i kompetencji projektantów i projektobiorców. Przytoczymy tu opinię gościa z zagranicy, który zaszedł do browaru latem. Oto co nam powiedział: Byłem bardzo mile zaskoczony piwem w browarze i obsługą. Wyszedłem stamtąd z dobrymi wrażeniami, których się nie spodziewałem. Ale do browaru trafiłem przypadkiem, spacerując sobie po mieście. Brakuje oznakowania dla spacerowiczów. Zaś jego wygląd jest fatalny.  

    Ta opinia nie zaskoczyła nas w ogóle, bo już widząc wznoszony budynek spodziewaliśmy się po prostu kolejnej architektonicznej szkarady, co znów wynika z braku kompetencji i wyczucia, i niestety polotu. To polot kreuje cuda architektury, ale trzeba pamiętać też o otoczeniu. Browar postawiono w nieco oddalonym od rynku miejscu, na Grzybowie. Które nie mniej ma charakter uroczy i spacerowy, dzięki układowi ulic i przedwojennej zabudowie. Browar tylko zmniejszył urodę tego obszaru. A nie musiał. Mógł być pięknym, najlepiej klasycznej formy budynkiem. Tymczasem trudno wyobrazić sobie brzydszy. Zatem - dlaczego zmarnowano kolejną okazję? Dlaczego nie dopasowano budynku do tkanki architektonicznej otoczenia? Z uznania dla kompetencji i pozytywnego zaangażowania personelu podpowiemy z kolei, że nie wszyscy turyści zaglądają w Internet. Niektórzy naprawdę wolą intuicyjne odkrywanie miasta, na zasadzie niespodzianek. Warto mimo wszystko oznakować drogę do budynku, który zachwyca... swoim wnętrzem.

    Lista wpadek jest długa i nie rzecz w tym, aby wszystko na całej możliwej długości rozpisać. W rozmowie z prezydentem miasta w roku 2016 zaznaczyliśmy, że poprzez ustępstwa wobec deweloperów zdewastowano unikalną, historyczną panoramę Żuław, widoczną z wiaduktu i podkreślającą historyczny urok Gniezna. Nie wspominając o wstawieniu tam sztampowych i niedopasowanych apartamentowców i dobiciu wyjątkowo unikalnej enklawy zieleni, pamiętającej prasłowiańskie bagna. Kolejny przykład niedopasowania to wielki apartamentowiec przy jeziorze Jelonek, za linią nasadzonych dębów. Kiedy zatem jako gnieźnianie będziemy mogli powiedzieć z przekonaniem i satysfakcją, że miasto jest w dobrych i gwarantujących rozkwit fachowców? Kiedy będziemy współtworzyć ten rozkwit, żeby uniknąć takich wpadek jak sztampowe i oprotestowane latarnie i świetliki w bruku na ulicy Rzeźnickiej? Albo takie jak wycinka na Placu Teatralnym, co w zeszłym roku zaowocowało absurdem - wkopaniem w tym miejscu przywiezionego drzewa (de facto ściętego tylko w tym celu), żeby dekorowało obszar podczas świąt? Jakie argumenty mają bronić ludzi wydających takie decyzje? Jak poważnie można traktować urzędników, którzy nawzajem nie pilnują siebie przed takimi kompromitacjami? Dlaczego ignorowane są opinia i wola mieszkańców? Mimo ogłaszanych co jakiś czas spotkań konsultacyjnych dla gnieźnian, nie widać dotąd żadnego przełożenia na udane projekty zamiast kolejnych wpadek.

    Przy okazji korespondencji z Prezydentem Gniezna przynajmniej raz przekazaliśmy mu, że naszym zdaniem miasto nie wykorzystuje w pełni swego potencjału. Naszym zdaniem każde miasto, które opiera swoją historię lub renomę na czymś wyjątkowym, powinno włożyć w to maksymalne środki strategiczne. Nie jest tak w przypadku Gniezna, które przyciąga sporo odwiedzających, ale mogłoby więcej i z nawrotami tych samych gości, i z pomnożeniem gości z krajów słowiańskich. To z kolei oznacza podniesienie rangi, sławy, kolorytu i dobrobytu Gniezna i jego mieszkańców. Aby to uzyskać, należy przenieść ciężar strategiczny z katedry, mimo jej oczywistego piękna, a nawet muzeów, na atrakcje pozwalające na zwiększoną interakcję, będące bardziej przyciągające dla zwiedzających, a zwłaszcza dzieci i młodzieży. Przeniesienie głównej strategii z katedry uważamy za priorytet z powodu dysproporcji w postrzeganiu charakteru miasta. Nie jest ono kolebką chrześcijańską i nie powinno promować się pod symbolem katedry, który zaczął być automatycznie kopiowany jako logo dla wielu miejskich portali, projektów, imprez i publikacji. Gniezno nade wszystko jest kolebką Lechitów, Zachodniej Słowiańszczyzny, miastem stołecznym, siedzibą królów i książąt, gniazdem najpotężniejszej jazdy pancernej w świecie Słowian, która czyniła triumfy Bolesławowi Chrobremu. Po pierwsze: symbol katedry odciąga skojarzenia i gnieźnian, i gości, z właściwym, pierwotnym i unikalnym charakterem miasta. Po drugie: ten charakter jest bardzo słabo zaznaczony jak na potencjał, rangę i historię miasta. 

 NASZE PROPOZYCJE:

    - przystań prasłowiańska na jeziorze Jelonek pod Wzgórzem Lecha. Takiej atrakcji nie ma żadne miasto w Polsce. Gród Lecha wydaje się być szczególnie trafnym miejscem dla takiej przystani. Projekt wymagałby współpracy ze specjalistami, ale nie powinien być relatywnie bardzo drogi. Zresztą jak wszystkie szczególnie ciekawe atrakcje mocujące miasto turystycznie - generowałby przecież zyski. Dla takiej przystani nie trzeba niezliczonej ilości sprzętu. Pomost i jedna lub dwie łodzie, posag i elementy tradycyjnego rybołówstwa przodków, plus jeden lub dwóch ludzi do wykonania krótkiego kursu łodziami dzieci, turystów. Personel, przeszkolony z podstaw i historii, i ratownictwa, mógłby pracować w okresie od maja do września. Siła atrakcji tkwi w samym klimacie dawnej epoki, zatem wszystko, łącznie z ubiorami obsługi, musi być odwzorowane w rodzimym stylu sprzed, powiedzmy, tysiąca lat. Zalety przystani to urozmaicenie obszaru jeziora dla przyjezdnych, ale i mieszkańców, zwiększeni puli atrakcji w folderach zachęcających do wizytowania Gniezna, wreszcie rozciągnięcie strategicznej linii turystycznej do obszaru jeziora Jelonek, który to obszar do tej chwili jest poza wszelkim zainteresowaniem (i zresztą atrakcyjnością jako taką) gości, mimo przylegania do Wzgórza Lecha. 

    - makieta zamku. Ten projekt można uczynić jeszcze bardziej magnetycznym dla turystów, zwłaszcza dzieci, poprzez odejście od automatycznego stawiania na zamki murowane. Starożytne zamki i świątynie Słowian były imponującej wielkości, urody i zdobienia, w całości wykonanymi z drewna. Nie uważamy za konieczne posługiwanie się czymś, czym nie dysponujemy, to jest dokumentacją techniczną takiego typu konstrukcji. Może ona nawet być prezentowana otwarcie jako wyobrażenie pradawnych siedzib słowiańskich władców, a za inspiracje mogą choćby posłużyć rysunki Wszewołoda Iwanowa. Dla wielu wszak pomnik Lecha I też przedstawia tylko wytwór wyobraźni i legendy, prawda? Dlaczego proponujemy zamek? Ponieważ miasto stołeczne bez zamku jest po prostu osobliwością. Poznań zbudował całkiem realistyczny w proporcjach i bryle zamek Przemysła, co mimo wielu pamiętnych kontrowersji finalnie tylko wspiera rangę i siłę turystyczną miasta. Ze względu na koszta Gniezno nieprędko zbuduje zamek w prawdziwych proporcjach, ale makieta, powiedzmy, 2, 3, może 4 metrów wysokości to nieporównywalnie niższy wydatek - co nie znaczy ze dużo mniej efektywny w ofercie turystycznej Gniezna. Podkreślmy tu, że:

    a) makieta zamku tego rodzaju byłaby unikatem nie tylko w Polsce, ale i w świecie

    b) mówimy o makiecie starożytnego słowiańskiego zamku z drewna, a nie typowym, "seryjnie" dostępnym zamku z kamieni czy cegieł, co czyni z osobna unikat w krajach słowiańskich i wszelkich innych

    c) makieta zamku de facto jest... zamkiem. Mimo swego rozmiaru, oddaje przecież urodę, bogactwo i styl siedziby władców. Pobudza wyobraźnię i z pewnością będzie magnesem na pamiątkowe zdjęcie większości jeśli nie wszystkich turystów. Makieta jest niezastąpiona jako zamek podkreślający stołeczną historię miasta

    d) tak jak przystań prasłowiańska, wzbogaca atrakcyjność obszaru jeziora pod Wzgórzem Lecha, pracuje nad rozciągnięciem strategicznych linii turystycznych.

    Ze względu na surowce i misterne zdobienia (typowe dla słowiańskiej sztuki architektonicznej ornamenty) oraz kolory, makieta wymagałaby, osłony to jest umieszczenia w gablocie ze wzmocnionego szkła oraz monitoringu. Podświetlona, solidna gablota nie tylko chroni, ale podkreśla splendor atrakcji i przyciąga z daleka zainteresowanie.

    Kiedy przedstawiliśmy koncepcję zamku-makiety pani konserwator, nie okazała zainteresowania, kontrargumentując pomysł. Trzymamy się jednak wizji zamku z szeregu powodów. Nie ma czegoś takiego w świecie turystyki, wycieczek, zabytków i historii jak pojęcie "nudnego zamku". Zamek zawsze jest na wierzchołku w tabeli atrakcji: każde dziecko, jeśli nie każdy turysta, spieszą do zamku. Tym bardziej szukają go w stolicy. Tym bardziej czegoś niespotykanego - a makieta zamku, drewnianego i okazałego w zdobieniu i kolorycie na miarę starożytnej sztuki słowiańskiej - to niecodzienność "podwojona".

    Strategia turystyczna zawiera takie pojęcie jak "zatrzymanie turysty w mieście". Żeby nie wyjechał tego samego dnia, albo nazajutrz po śniadaniu. Aby zatrzymać turystę na dłużej, zasiać w nim chęć powrotu i sprawić, aby zachęcał swoich znajomych do przyjazdu - trzeba sięgnąć po cały potencjał jaki ma Gniezno. I tu przechodzimy do naszej propozycji kuriozalnej w skali krajowej i światowej a ściśle oddającej prasłowiański rdzeń miasta:

    - Dąb w Sercu Miasta. Nie amerykański jak te posiane pod Wzgórzem Lecha (!) a rodzimy dąb. Zamiast koszmarnej i raczej kompromitującej fontanny na rynku. Dąb to symbol siły, odrodzenia, wedy słowiańskiej i tradycji przodków. Dąb to święte drzewo Słowian i co więcej - ściśle wiąże się z Gnieznem jako legendarne drzewo, pod którym Lech postanowił założyć gród. Nic lepiej nie odda historii i charakteru miasta. Jednocześnie zasiany i żywy dąb uświęci prastare tradycje szacunku, umiłowania i wdzięczności nas Lechitów dla Przyrody. Podkreślamy, że:

    - byłby to absolutnie unikalny rynek miejski,

    - byłby to rynek bardzo słowiański, bardzo lechicki,

    - ...prawdopodobnie inspirujący dla mieszkańców innych miast, regionów, krajów,

    - dąb byłby niejako pod opieką wszystkich mieszkańców miasta i w sposób naturalny zasiewał w dzieciach postawę szacunku i ochrony dla całej przyrody.

    - dojrzały już dąb nabrałby magicznego majestatu, uczyniłby rynek nadzwyczaj urokliwym, a ludziom i ptakom zapewnił ochłodę i cień w upalne dni. 

      Uwaga! Przy jednoznacznym stosunku gnieźnian do fontanny deklarujemy publiczny apel do mieszkańców o darmowy udział w rozbiórce tejże konstrukcji, jeśli ratusz zadeklaruje wsparcie projektu Dąb w Sercu Miasta. Wymiana fontanny nie musi zatem obciążyć budżetu miasta aż tak bardzo.

        DODATKOWE PYTANIA/PROPOZYCJE:

        - Czy Urząd Miasta Gniezna ma jakikolwiek plan dla zachowania możliwie nienaruszonej przestrzeni dziedzińców kamienic z powierzchnią brukowaną? Od lat 90 zauważalna jest tendencja do wykładania dziedzińców kostką współczesną typu Polbruk, co unicestwia koloryt historycznego budownictwa sprzed II czy I Wojny Światowej. Ponieważ właściciele kamienic i sami mieszkańcy mogą argumentować, że współczesna nawierzchnia jest bardziej dogodna, na przykład dla prowadzenia wózków dziecięcych, ugodowym ale wciąż chroniącym dzieła historii rozwiązaniem może być wytyczenie jako objętej urzędową ochroną (i renowacją) jakiejś części oryginalnej nawierzchni dziedzińca

    - czy Urząd Miasta ma jakikolwiek plan wspierania finansowego właścicieli kamienic w przypadku renowacji oryginalnych bram/drzwi budynku albo (skoro już jest to nieuchronne) wymiany ich na repliki odwzorowane tak zdobieniami jak materiałem - tak, aby unikać wstawiania w ich miejsce współczesnych, niezgodnych z oryginalną formą?

    - czy Urząd Miasta Gniezna ma jakikolwiek program ochrony historycznej zabudowy dla dzielnic o charakterze dominującej zabudowy przedwojennej, szczególnie z szeregiem okazałych kamienic, tak aby zakończyć widoczną i rażącą praktykę dopuszczania projektów deweloperskich, sabotujących architektoniczny styl tych kamienic? Naszym zdaniem program pilnujący architektonicznej spójności nie powinien kończyć się na granicach Starówki, ale sięgać wszędzie tam, gdzie styl i atmosfera przedwojennej zabudowy są dominujące, zatem na Żuławach, Grzybowie, Cierpięgach czy innych adekwatnych obszarach, wyznaczonych przez ludzi znających się na rzeczy (których póki co nie zauważamy). Dodalibyśmy do tej "listy specjalnej ochrony architektonicznej" tak reprezentacyjne ulice jak Aleja 3 Maja. We wspomnianej rozmowie pani konserwator, zapytana o kwestię tego, w naszej ocenie, bezgustownego wstawiania współczesnych, bardzo zresztą mizernych architektonicznie apartamentowców między stare kamienice, użyła osobliwego, rozbrajającego argumentu, że wstawianie między stylowe kamienice budynku podobnego stylem byłoby "oszustwem" wobec ludzi (mieszkańców? turystów?). Na taki argument trudno nawet odpowiadać rzeczowo. Czysty rozsądek, szacunek dla tkanki architektonicznej i klimatu dzielnicy i wreszcie gust - mówią, że dokładanie stylowej kamienicy do stylowych kamienic jest logiczne i spójne, dodaje kolorytu i siły dzielnicy, a wstawianie nowoczesnej szkarady tylko osłabia urodę obszaru. Kwestia "oszustwa" nic w tej kwestii nie wniesie innego niż niesmak za brak smaku i fachowości. Dodajmy, że zdanie mieszkańców i w tej sprawie zignorowano. O tym, że dokładanie podobnych stylem budynków współczesnych, nawet jeśli jest to minimalny poziom stylu, jest możliwe, świadczą przykłady KOS-BUDU, który postawił kamienice na Bednarskim Rynku, na minimalnym, ale jednak przyzwoitym poziomie architektonicznym, dopasowującym je do sąsiednich, przedwojennych. Pytanie do urzędników i konserwatora miasta brzmi: dlaczego nie jest to żelazną zasadą? 

    - czy Urząd Miasta Gniezna stosuje jakąkolwiek strategię - albo planuje ją wprowadzić, aby za wszelką cenę utrzymać w tkance miasta stare kamienice, zamiast je wyburzać, nawet jeśli nie należą do najbardziej okazałych, a deweloper oferuje wysoki wkład finansowy i obiecuje w zamian okazały apartamentowiec? Aby mieszkańcy mogli mieć pewność, że tracą z oczu stare, historyczne domy ich przodków z rzeczywistych powodów ich zrujnowania i zagrożenia zawaleniem, a nie z powodu silnego przebicia deweloperów, także i w tej kwestii, bardzo dziś wątpliwej, przydałaby się i taka strategia, i publiczny dostęp do wszelkiej tematycznej dokumentacji. 

PODSUMOWANIE:

    Przesyłając projekt urzędowi tak gnieźnieńskiemu, jak i innym krajowym, chcemy zaznaczyć, że nastaje czas nowej świadomości, a zatem i oczekiwań, i siły wpływu mieszkańców na ich miasta, siły wpływu Polaków, Lechitów, na cały wizerunek i status Ojczyzny. 

    Na początku wymieniliśmy powody, dla którego spisaliśmy ów projekt. Projekt, powtórzmy, nie jest ani kompletny, ani doskonały, ani ostateczny. Można go uznać za wkład, część, stadium. Wszystkie projekty podlegają przemianom, ulepszeniom i rozwinięciom, taka jest kolej rzeczy. Gniezno to wartość wszystkich gnieźnian z całymi zawartymi w nim dobrami, w tym walorami architektonicznymi i zielenią, od traw i łąk po wszelkie pojedyncze drzewa. Jako działacze oddani i sprawom lokalnym, i narodowym, i wszechsłowiańskim, wnosimy apel, aby wszyscy, nie tylko urzędnicy i opłacani projektanci-wizjonerzy, mieli prawo kształtować tę wspólną wartość. Kiedy mieszkańcy będą realnie decydować o przyjęciu lub odrzuceniu jakiegokolwiek projektu na obszarze miasta, wzniesie się ono na wysoki poziom, można rzec: i prastarej, i zupełnie nowej ery. Działając wyważonymi krokami, na miarę dostępnych możliwości, i we wzajemnej uczciwości i szacunku, zbliżymy się do decydującej o walorach życia wartości - wiecu słowiańskiego. 

    Z życzeniami dla mieszkańców Grodu Lecha i mieszkańców wszystkich miast Słowian - aby zyskali rzeczywisty i inspirujący wpływ na prawa, obyczaje i standardy w swoim otoczeniu, i zaczęli żyć godnie i dostatnio.

   Czcibor i Dobromiła

    Stowarzyszenie Lechistan Gniezno - Serce Rodu,

    luty 2023

    Zdjęcie Rynku w Gnieźnie ze strony: https://kamery.live/polska/gniezno/gniezno-rynek.html

    Projekt Lechicki Duch Miasta został przesłany e-mailem do Prezydenta Miasta Gniezna, Konserwatora Miasta Gniezna, Zakładu Zieleni Miejskiej i Urzędu Miasta Gniezna.

    ...oraz, bez części dotyczącej ściśle Gniezna, będzie sukcesywnie rozsyłany do kolejnych miast polskich w celu zasiania informacji w przestrzeni i wspierania przemian. Za wszelką pomoc w udostępnianiu dziękujemy z serca.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz