2022/02/12

Bieszczady - enklawa Wolnych Lechitów


    Telewizja jest systemowa i można ją z całkowitym uzasadnieniem uznać za najeżony bagnetami szpaler antysłowiańskich najemników. Dominują bowiem przekazy sprzeczne z prawami i obyczajami naszego Narodu, sprzeczne z mądrościami wedyjskimi i mające destruktywne skutki, szczególnie dla niezdolnej do wyższej filtracji młodzieży i Dzieci. Zdarzają się jednak kamienie szlachetne w najmroczniejszych rozpadlinach i za taki możemy uznać cykliczny program Drwale i inne opowieści Bieszczadu.

    Na słowo Bieszczady wielu z nas reaguje jak na dźwięk wypowiedzianego zaklęcia - albo reaguje odruchową myślą: marzenie. Taka to magia z tymi tajemniczymi Bieszczadami. Co ciekawe, to nadzwyczajnie długa w czasie magia, przeniesiona ze starożytności, w której tak, a nie inaczej nazwane pasmo górskie musiało odgrywać znaczącą rolę. Możemy domyślać się, że związaną z duchowością, artefaktami, portalem i wysoką technologią. To - będzie kolejną tajemnicą odsłoniętą nam w nachodzących latach.

    Jakkolwiek najbardziej istotne sekrety Bieszczady wciąż skrywają - a raczej ich straże - to magię czuliśmy mimo tego i w zasadzie nieprzerwanie. Sięgam pamięcią do dzieciństwa PRL-owskiego i już tam specyficzna aura tych gór była powszechna. Już wtedy stały się one dla wielu tym, czym dziś, można uznać, są niejako oficjalnie: enklawą Wolnych Lechitów. Bo oczywiście to nie jest tak, że dopiero dziś system zaczął być nieznośny, drażniący duszę i umysł mocno czujących Polaków, teraz po prostu raczej obnażył się zdecydowanie wrogim projektem nieludzkiej ręki - ale dusił nawet w czasach znacznie bardziej "wyciszonego i odprężającego" PRL. Do Bieszczadów uchodzą lub - każdy ma swoją definicję, bo ma i swoje powody i swoje odczucia - przenoszą się nasi Rodacy o bardzo różnym statusie i świadomości. Niektórzy powiedzą, że - wracają. Nawet jeśli nie byli w tej enklawie w tym życiu. Nawet jeśli w żadnym z poprzednich wcieleń. Ten powrót znaczy bowiem dużo więcej: to powrót do starej, odebranej, zakopanej Lechii zielonych wzgórz, gęstych borów, złotych łąk, Mocy wdychanej z powietrza, pobieranej z wody i obejmowanych drzew, z codziennie na nowo torowanych sobie ścieżek. Z prawdziwej słowiańskiej wolności dotyczącej nieomal wszystkich decyzji dnia, a sprowadzających się do krótkiego ujęcia: o której chcę dziś wstać i co chcę dziś zrobić

    Oczywiście nie wszyscy dysponują taką samą skalą swobodnej decyzyjności, bo i nie wszyscy mają taki sam stopień samowystarczalności. Ale każdy, kto wrócił do Bieszczadów, powie, że czuje się wolny. Jeden z przedstawionych w programie osadników powiedział, że odczucie można porównać do zrzucenia ciężkiego ubrania. Mówimy o silnym odczuciu wyzwolenia.

    Bieszczady to kraina Wolnych Lachów.

    Fakt, że wszyscy żyjemy w klatkach Matrixa i jesteśmy niezwykle zmechanizowani w pozorach wolnej woli, może być odkryty za pomocą dwóch środków: świadomości, albo intuicji. Dlatego mówię o różnym statusie i różnym stopniu świadomości naszych Braci i Sióstr, którzy czy to dawno, czy niedawno osiedli w Bieszczadach, przy czym można się spodziewać, że taką decyzję rozważa wielu kolejnych... Zatem niektórzy przenieśli się z Matrixa w Bieszczady, ponieważ okazali się niewystarczająco dostosowani do systemu. Nie potrafili funkcjonować. W użyciu jest słowo "nieudacznik", lecz chciałbym podkreślić, że to nie jest słowo ani Lechitów, ani Słowian. Jest wyrazem nieżyczliwości i niezrozumienia. Dostrojenie się do mechanicznego trybu życia systemu jest po prostu trudne dla wielu z nas z tej przyczyny, że w DNA nadal żywo wibruje wspomnienie prawdziwego życia Wolnej Istoty Boskiej. Wielu ma traumy po zebranych ciosach. Wielu intuicyjnie lub świadomie odrzuciło niewolnictwo. Innych nie przygotowali Rodzice, bo sami nie dali rady się dostroić. Jest wiele powodów, jak napisałem powyżej. Funkcjonowanie w systemie jest funkcjonowanie w przestrzeni taktycznie nasyconej pułapkami traumatyzującymi, i nie jest to łatwe dla nieomal dla nikogo. 

    W Bieszczady przenieśli się także ludzie, których status w systemie był zasobny i stabilny, i to mówi o owej magii enklawy, ale i o tym poczuciu wolności, świadomym lub intuicyjnym. 

    W Bieszczadach żyją niebywale interesujący ludzie. Wiedziałem to już jako chłopiec, przy czym najpierw urzekło mnie to, że mamy tam swój polski, słowiański Dziki Zachód. Jeśli chciało się ujrzeć polskich jeźdźców, kowbojów, nawet Indian, to wystarczyło jechać w Bieszczady. Każda właściwie wyprawa w jakiekolwiek góry oznacza poczucie niezwykłego ożywienia i zetknięcia tak z silnymi energiami, jak z interesującymi ludźmi. Wyprawa w Bieszczady wydaje się szczególnie potęgować to doświadczenie. Z czasem moje rozeznanie o tej krainie powiększyło się; okazało się, że żyje tam wielu artystów, w tym utalentowanych rzeźbiarzy w drewnie.

       W Bieszczadach występują nieomal wszystkie rodzime drapieżniki, w tym niedźwiedzie, wilki i rysie. Ktokolwiek stawia tam dom, musi liczyć się ze spotkaniem ze współmieszkańcami terytorium. Jest to zasadniczo kwestia przyswojenia zasad życia w tego rodzaju warunkach z poszanowaniem zwyczajów zwierząt i zachowaniem rozsądku i opanowania. Życie bieszczadników widocznych dzięki telewizyjnej serii dowodzi, że dzięki temu obecność drapieżników nie nastręcza to dokuczliwych trudności i wysokich zagrożeń. Większą sztuką okazuje się zaangażowanie w oddzielenie systemu: chęć osiągnięcia wyższego stopnia samowystarczalności może oznaczać więcej pracy i to ciężkiej. To także kwestia wymagań każdego, kto tam mieszka. Jedni żyją skromnie, kontemplując swój przywilej wolności od zobowiązań i orki, inni pracują więcej, konstruując farmy czy stajnie. Dlatego na tych magicznych szlakach ujrzymy tak imponujące i solidne domy z kamienia i drewna, jak mniejsze chaty, baraki, przyczepy kempingowe i jurty. 

        Okazuje się jednak, że jadąc tam z wizytą, czy też oglądając program, najbardziej nawet zapracowanych bieszczadników ujrzymy jako żywotnych, energetycznych, pełnych entuzjazmu, albo spełnionych i kontemplujących swoją przestrzeń. Jeśli bowiem ktoś nie potrafi odnaleźć się w takich warunkach szybko - pierwsza zima jest decydująca - to i szybko wraca do miasta. Ta energia, siła i zapał czerpane są z dwóch źródeł, które większości mieszczan są niedostępne: z codziennego łącza z  Przyrodą i z poczucia wyzwolenia.

    Program nie pokaże nam wszystkiego o Bieszczadach, ani miejsc Mocy - które każdemu wypada sobie odszukać intuicyjnie - ani wszystkich niezwykłych mieszkańców. Ale filmowcy postarali się o spore spektrum przedstawionych ludzi, przy czym od niektórych z nich płynie wedyjski przekaz, co także podkreśla unikalność tej serii w ofertach telewizyjnych. Zatem jedna wiedźma zachęca do łączenia się z energiami Matki Ziemi poprzez bosęgę, jakiś wołchw mówi o komunikacji duchowej z roślinami i zwierzętami, nie szczędząc mądrych przekazów. Nie brak oczywiście artystów, którzy starają się utrzymać z tworzenia, kiedy inni stabilizują byt ciężką pracą. Serial otwarcie odkrywa, że sporo osiadłych tam Lechitów pije regularnie alkohol, co jest zazwyczaj rezonansem traum oraz programów, które przypadły na wcześniejszy etap życia. Fakt, że codzienna kontemplacja z Przyrodą jest silnym czynnikiem demontującym traumy może nie wystarczyć, kiedy ktoś uczciwie nie postanowi, że odkłada szkodliwy nawyk (mimo posiadanego potencjału). Czy jednak patrzymy na cokolwiek pokiereszowanych Rodaków, czy na ewidentnie silnych i wyżej wibrujących, wszyscy oni są pogodni i radośni w swej czasoprzestrzeni i ta radość często przechodzi na widza.

    Szkoła samowystarczalności po odcięciu od destruktywnych ofert systemu przynosi pożyteczne owoce dla wzrostu świadomości i zdrowia ciała, ponieważ skłania mieszkańców do opanowania ziołolecznictwa. Ponadto wszelkie talenty zyskują na zasileniu i szansach rozwoju, co dotyczy tak zdolności paranormalnych, jak artystycznych. Co więcej: z racji statusu życia zbliżonego do starych słowiańskich wzorców, skłania tak samo do zwiększonej współpracy, troski i życzliwości wobec innych. Tym samym dochodzą kolejne rezultaty podnoszące poczucie spełnienia i wolności. 

    Po obejrzeniu kilku odcinków każdy zgodzi się, że życie w Bieszczadach ma działanie uzdrawiające duszę z traum, ciało z chorób, zaś dla umysłu inspirujące. Jednak właściwie wszyscy mamy tę Wedę w naszym DNA, że stopienie z Przyrodą ma skutek harmonizujący, tym bardziej jako tryb stały. Biorąc to wszystko pod uwagę i obserwując aurę regionu i jego mieszkańców także dzięki telewizji, Bieszczady można uznać za swoisty polski czakram duchowy, uchroniony bastion słowiańskiego ducha. W programie nie widzimy wszystkich, którzy wybrali ów bastion na swoje nowe gniazdo (i często za gniazdo rodzinne), ponieważ niektórzy rzeczywiście postanowili się tam zaszyć, odciąć od męczącego i natrętnie szpiegującego świata zewnętrznego. Nie mniej już tylko dzięki programowi można się dowiedzieć, że wśród naszych Rodaków w Bieszczadach są leśnicy, przyrodnicy, tropiciele, traperzy, farmerzy, kowboje, strzelcy (w tym łucznicy), uzdrowiciele, wiedźmy i wołchwowie. Wyborna kompania Lechitów. 

    Na koniec warto zaznaczyć jeszcze dwie rzeczy, które odkrywa serial o bieszczadnikach...

    Po pierwsze odsłania nam się prawda o naturze wolnych Słowian, kiedy tylko przestają być nękani przez ciosy systemu i manipulowani programami kontroli umysłu. Stają się natychmiast  życzliwymi Istotami. Nieomal każdy z przedstawionych w serii bieszczadników budzi błyskawicznie sympatię, z większością polubilibyśmy się i dogadali w jednej chwili. Tak działa Słowiańszczyzna. 

        Po drugie - z wszystkich wymienionych powodów możemy uznać Bieszczady za duchowy czakram i enklawę Wolnych Lechitów. Wielu kreuje sobie tam dom i życie. Pamiętajmy jednak o tym, że właśnie trwa transformacja i słowiańskie uzdrawianie całej Ojczyzny. Nastanie czas, że nie będziemy musieli wyróżniać raptem kilku miejsc jako enklaw, ponieważ stanie się nią cały Wolny Kraj.

    Czcibor i Dobromiła

    Program Drwale i inne opowieści Bieszczadu jest emitowany przez kanały Polsat i Polsat Play. Jakkolwiek program jest pozbawiony przemocy, wulgaryzmów i patologicznych wzorców, w przeciwieństwie choćby do Chłopaków do wzięcia, to jednak nie możemy uznać poprzeczki wiekowej 12 lat za właściwą, ponieważ zdarzają się dość rozwinięte opisy dotyczące seksualności zwierząt. Nie jest to na pewno ani ciekawe, ani właściwe dla dwunastoletnich Dzieci.


    Zdrowe Media Słowian to grupa Stowarzyszenia Lechistan Gniezno - Serce Rodu, skupiona przede wszystkim na publikacjach i projektach dotyczących uzdrawiania telewizji i mediów, zainicjowanych kampanią na blogu Lechickie Odrodzenie. 
 
 
 
Bieszczadzki kowboj, jeździec, tropiciel - czyli ktoś, kto ma w sobie choć pierwiastek samotnika, ale też ktoś, kto jest gotów mierzyć się z przeciwnościami i siłami Przyrody, i ostatecznie stał się panem swego losu:
 

2 komentarze:

  1. Parokrotnie spędzałam urlop w Bieszczadach, cudowna kraina i cudownie prości empatyczni jej gospodarze.
    Chętnie bym tam zamieszkała, gdyby tylko zaistniały warunki umożliwiające mi to.😄
    Dziękuję za wartościowy artykuł.

    OdpowiedzUsuń