2022/11/06

Słowiański poród domowy. Trzy stadia ochrony potomka


    Zaproszenie Dziecka do naszej domowej - i rodowej - przestrzeni, okres ciąży i wreszcie sam poród to wszystko razem duża i niełatwa praca, co nie znaczy - przytłaczająca, ponad siły ciała i duszy. Nie jest to przecież orka czyniona rękami, ani mitręga umysłu, lecz przede wszystkim praca serca. Można ją podzielić na trzy etapy:

    1. Zaproszenie duszy do Rodu jest aktem nie mniej duchowym niż cała reszta wiążąca się z narodzinami Dziecka. Zapraszając taką duszę do domu, do wspólnego życia, nie wszyscy zdajemy sobie sprawę, że wieki temu, a raczej: poza czasem - już to wspólne życie z przyzywaną duszą uzgodniliśmy. Ona po prostu przybywa dopełnić umowy tak rodowej, jak sercowej. To wspaniałe święto dla wszystkich w to zaangażowanych, a nie zobowiązanie jako takie. Nie szkodzi, że nie pamiętamy takiej umowy i zapraszając duszę, wizualizujemy sobie ją w postaci Dziecka konkretnych cech i urody; nie ma w tym niczego złego. Tak czy inaczej wobec starannych przygotowań przyjdzie ten, kto przyjść miał. Nie zaszkodzi zatem zachęcać, afirmować i błogosławić, bo jest to i potwierdzenie, i zarazem ochrona przed intruzami chętnymi wprosić się na miejsce właściwego członka Rodu (z którym mogliśmy już w wcześniej dzielić rodowe doświadczenia). Nadal jesteśmy w czasie wzmożonego i desperackiego ruchu ciemnych bytów poszukujących bazy i stołówki w jednym. Codzienne afirmacje ochronne są zatem wskazane i skuteczne.

    2. Okres ciąży jest długi i tym bardziej obciąża matkę, choć ojciec i też przerobi swoje jako chroniący już obie Istoty. Wszystkie świadome matki świata robią wszystko, aby przez 9 miesięcy przenieść swojego Malucha do samej chwili narodzin w całkowitym odcięciu od strachów, stresów i urazów. Taka pełnia ochrony w rzeczywistości rzadko się udaje. Jesteśmy otoczeni mechanizmami systemu i ludźmi przez ten system zmechanizowanymi - trudno, aby w tak długim okresie czasu nie zdarzyło coś negatywnego, co zaskoczy nas mimo asekuracyjnej postawy. Żyjemy w dynamicznym taśmociągu interakcji i aby naprawdę zminimalizować wszelkie ryzyko wstrząsu, trzeba zaszyć się w przyrodniczej enklawie w odcięciu od pracy, zobowiązań, zdysharmonizowanych ludzi i innych możliwości mogących pogorszyć kobiecie brzemiennej nastrój i odebrać poczucie siły, optymizm, równowagę i zdrowie... a jednocześnie skierować ich rezonans do Dziecka. Mało komu jest to dane, a w rezultacie sporo wrażliwych i zaangażowanych matek zadręcza się każdym momentem, który burzy ów spokój i odbija się na maleństwu w brzuchu. Jeszcze gorzej, gdy matkę dotyka nieoczekiwanie ciągnąca się w czasie dolegliwość, ból i związane z tym lęki o Dziecko, zatem dodatkowe cierpienia i załamania. 

    I tu pora na dobrą nowinę. Jakkolwiek praca włożona w spokój własny, domowy oraz ochronę Malucha jest oczywiście bardzo ważna, to zaproszone do naszych gniazd Dzieci Nowej Ery mają specjalną ochronę. Ta ochrona jest jak hermetyczny kokon energii błogosławionej przez Źródło i Przodków - i odcina Dzieci od negatywnych emocji, a od nawet cierpienia Matki. Jest to zadziwiające, jak bardzo spokojne i wolne od wszelkiej traumy i zakłóceń mogą być Maleństwa przybywające do nas zgodnie z prastarym przyrzeczeniem... Aby uzyskać większą pewność i spokój w sercu, po każdych sytuacjach nerwowych, krytycznych, warto wykonać rytuały oczyszczenia, odzyskać równowagę i wówczas błogosławić Dziecku w brzuchu, przekazując mu dłonią od swego serca czystą i wdzięczną miłość.

    3. Trzeci etap, narodziny, jest najbardziej newralgiczny. Nie może być inaczej, bo Dziecko nie tylko że dopiero co przybyło z innego świata z jego wszelkimi specyficznymi właściwościami i energiami, to jeszcze dość gwałtownie opuszcza przyczółek, który dawał ciepło i ukojenie - cudowne miejsce pod sercem Matki - i wchodzi w energie nowej przestrzeni. Dziewięć miesięcy w brzuchu matczynym to nieprzypadkowy czas: nowy członek Rodu nie tylko rozwija swe podstawowe funkcje i organy pod ścisłą ochroną, ale też pod tym specjalnym kloszem dostraja się do nowych częstotliwości świata. Fizyczne przyjście na świat jest zwieńczeniem adaptacji, pełnym zanurzeniem w energii otoczenia. Dlatego harmonia jest priorytetowa. W przestrzeni, która jest gniazdem dla noworodka, muszą panować wysokie wibracje i energia spokoju (radość jej nie zaburzy). Ta chwila jest decydująca o sile noworodka, jego Mocy, Równowadze i wszystkich potencjałach bardziej niż wcześniejsze 9 miesięcy (jeśli mówimy o zdrowym dziecku zdrowych Rodziców, w tym - genetycznie).

    To najsilniejszy argument za rodzeniem w domu. Albowiem uzyskanie harmonii w obecnych szpitalach jest niemożliwe. Zwłaszcza teraz, kiedy system się rozsypuje i najbardziej odbija się to na częstotliwości tych, którzy pracują w zawodach najsilniej w ten system wkomponowanych. Publikacji czy po prostu przekazywanych sobie w rozmowie okropnych historii z oddziałów położniczych jest tak wiele, że można się istotnie dziwić, jak niewiele jeszcze Polek rezygnuje z porodu szpitalnego i decyduje się na spokojny domowy rytuał. To szczególnie wymowne w odniesieniu do Słowian, których Weda i duchowość są wartością przenoszoną na liniach rodowych od wielu tysięcy lat. Dlaczego zatem tak jest? To efekt żelaznej pięści wymierzonej w tę świętą, arcyważną wartość: programów strachu. System z silnie rozbudowaną strukturą medyczną bezwzględnie wyrugował rodzimą porodową obyczajowość, programując Polki obawą przed całą listą zagrożeń, powikłań i nieszczęść, gdy "lekarza i aparatury" zabraknie. Kiedy rozmawiamy z Rodakami o naszych domowych, ściśle zresztą słowiańskich porodach, zazwyczaj padają pytania: A nie baliście się?, A gdyby coś się stało? - a nasze odpowiedzi prawie zawsze kwitują wyjątkowo smutne słowa, jako że wypowiedziane z ust Laszki (z których każda mogłaby być Wiedźmą): Ja bym się nie odważyła.

    Trzeba podkreślić, że nasze historie są nie tylko zaskakujące (czasem niewiarygodne) i słyszymy wiele ciepłych, życzliwych opinii i pochwał. Ale jest i ten kod strachu. Jako że Ziemia i naturalnie Polska, są od lat w nabierającym dynamizmu przeobrażeniu, a hologram C-19 owo przeobrażenie przyspieszył - zaczęła się coraz głośniej rezonująca w mediach fala porodów domowych. Mogłoby - dla dobra Dzieci i Rodów, pójść to jeszcze szybciej.

    Aby tak się stało, wszyscy Rodzice oczekujący już Maleństwa, lub myślący dopiero zaprosić do siebie jakąś duszę, powinni w ciszy swego własnego yin-yang rozważyć plan swego świętego rytuału porodowego. Warto przemyśleć i przeczuć wszelkie argumenty. Przecież stan swego zdrowia, jeśli nie ma dlań pewności, można sprawdzić względnie nieinwazyjną medycyną. Na pewno odradzamy ginekologię męską jako sprzeczną z obyczajami Słowian, Wedą o energiach i z godnością kobiet. Skoro jednak zdrowie jest potwierdzone - nie ma już żadnego solidnego argumentu, aby wymarzone Dziecko sprowadzić na świat w ścianach szpitala, nasączonych agresją, chaosem i cierpieniem. Jest już wystarczająco wiele szkół rodzenia, aby zapewnić sobie asystę medyczną w postaci położnej, co więcej: coraz więcej szkół rodzenia i stowarzyszeń położnych deklaruje w ramach usługi poród lotosowy. Tym samym - Dziecko, które przyjmiemy w przeznaczonym mu Gnieździe, zyska wszelkie potencjały, i z siłą tych potencjałów nie tylko będzie wspaniale żyć i tworzyć, ale też obdarzać nas miłością i wdzięcznością. Czego wszystkim życzymy. 

    Co zaś, gdy stan zdrowia lub niepowstrzymany strach mimo wszystko skieruje część kobiet na poród szpitalny? Należy uczynić i tam wszystko, co jest w zasięgu możliwości. Błogosławić Dziecku, przywołać wsparcie Przodków, pozytywnie afirmować i odpowiednio wcześniej pracować nad własną równowagą poprzez medytacje, pokarmy z żywymi enzymami i bosęgę. Obecność męża jest prawem każdej rodzącej kobiety. Jeśli tylko dla oboje są na to zdecydowani, należy bezwzględnie wyegzekwować to u lekarzy. Asysta męża jest nadzwyczaj ważna nie tyle w kwestii psychicznego wspierania żony, ale równoważenia energii pomieszczenia i chronienia żony przed ingerencyjnymi, okaleczającymi i upokarzającymi propozycjami personelu, które bez męża mogłaby przyjąć z powodu półprzytomności lub udręki wywołanych bólem. 

    Słowiański mężczyzna chroni swój Ród jak tarcza w każdych okolicznościach.  

    Nawet w szpitalu kobieta ma prawo chronić swoją godność i równowagę energetyczną - można to na przykład uczynić poprzez słowne albo pisemne przekazanie personelowi: zastrzegam sobie i informuję personel szpitala, że moja religia nie wyraża zgody na obecność mężczyzn podczas badań, zabiegów i samego porodu. Lub innym sposobem adekwatnym do możliwości i okoliczności.

    Wszelkie intencje i projekty, i przekazana im energia mają zawsze rezonans w Przestrzeni. Praca, determinacja, wola i błogosławieństwo czynią cuda stworzenia - nawet w szpitalu możemy je otrzymać. Czego z serca życzymy Rodakom, którym nie byłoby dane przyjąć swego potomka w domu.

    Niech Ziemia Lechicka sprowadza zdrowe i mocne Dzieci wszystkim Rodom!

    Dobromiła i Czcibor

    Ilustracja ze strony: https://www.healthline.com/health/unexplained-recurrent-pregnancy-loss-my-journey-to-baby-number-2.

    Słowiański Poród Lotosowy i Ochrona Dzieci na blogu Lechickie Odrodzenie - https://lechickieodrodzenie555.blogspot.com/p/sowianski-porod-lotosowy.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz