2023/02/28

Święty chleb Słowian

    Nie nazywamy Wedunami czy Strażnikami Wedy zbyt wielu ludzi, choć zasadniczo zmierzamy wspólną pracą do statusu narodowego, w którym wiedzę gromadzi, przekazuje i przechowuje każdy jeden Rodak. Do rzeczywistości, w której Rodak Rodakowi Wedunem. Dziś wyróżniamy takim określaniem ludzi, których z radością i zaszczytem spotkaliśmy na swej drodze, i których pracę i mądrość szczególnie cenimy - ponieważ dostrzegamy szerokie spektrum zapisu ich pracy w przestrzeni i długofalowy rezonans wspierający konstruowany Wolny Kraj.

    Tak jak sztuką jest wypiekać chleb zgodnie z wedyjskimi regułami naszych Przodków, tak sztuką jest to należycie opisać - zrozumiale i inspirująco - a przy tym oddać niezwykłe odczucia tego rytuału i jego duchowej energii. Dokonał tego Eugeniusz Czcibór Chrzanowski, którego książką Wędrując z chlebem... zaczyn radzi jesteśmy otworzyć nowy dział naszego bloga: Książki z Wedą, Książki z Sercem. Autor zaiste przewędrował wiele krain z chlebem, a raczej ze świętą Wedą dotyczącą należytej, prastarej metody nie tylko samego wypieku - ale i budowania pieca, w którym tak wyjątkowy chleb powstaje. To właśnie czyni tę książkę szczególną, że poza objawieniem nam samych technik tworzenia zdrowego i po prostu niebiańskiego w smaku pieczywa, i wspomnianego stawiania pieców różnego typu - oddaje nam drogę doświadczania autora, co podkreśla słowiańską esencję tak samego przekazu, jak życia polegającego na osiąganiu wiedzy - i obdarzaniu wiedzą

    Wyjątkowość książki odkrywamy jednak przez cały czas jej czytania, wchodząc w swoiste łącze z jej energią, i naturalnie z energią Eugeniusza Czcibora. Podkreślmy tu od razu, że energia jest pozytywna, a czysto słowiańska serdeczność i życzliwość przenikają czytelnika jak dodatkowe dary poza samą istotną wiedzą. Która to wiedza spisana jest tak, że pozwala prawdziwie odczuć metafizyczne doświadczenia autora, których w swoich międzynarodowych wędrówkach zaznał, na przykład nad Wołgą w Rosji. Przede wszystkim zaś wypełnia się najważniejsza rola całego przekazu, co najmniej tak samo ważna, jak kwestie techniczne. Pozwala mianowicie przeniknąć i pojąć, czym jest chleb dla nas Słowian. A jest bez wątpienia pokarmem świętym, który odżywia i ciało, i duszę. Wśród Polaków nie brak już ludzi doświadczających czy to odżywiania się praną czy witariańskim pokarmem, co jest doświadczaniem zgodnym z wolą i prawem każdej duszy ludzkiej. Jednak czas, kiedy jako Naród i Ludzkość osiągniemy pułap pranicznego odżywiania jest jeszcze odległy i słabość do chleba nie powinna być dla nikogo dyskomfortem a tylko błogostanem - wszak jest to pokarm wyborny, smaczny, energetyczny i wprost boski. Cała rzecz sprowadza się do tego, aby wypiekać go samemu, w rodowym gnieździe, a nie kupować w sklepach, gdzie nie tylko nie będzie gwarancji na wyłącznie dobre składniki - bo nie ma w takim wypadku nawet mowy o wyjątkowej energii chleba, którą tworzy połączenie intencji członków Rodu stojących przy piecu, z wibracjami Matki Ziemi. Chleb może być po prostu i zdrowy, i sprzyjający naszej równowadze i częstotliwościom, jeśli tylko konstruują go naturalne dary Matki Ziemi. Tylko przy tak wypieczonym chlebie możemy odkryć jego prawdziwą wartość. Eugeniusz Czcibór Chrzanowski naprowadza nas na ten trop, choć trudno nie poczuć potrzeby, aby zaznać czegoś więcej: stać się jednym z tych, którzy stanęli mu na drodze i zakosztowali chleba z jego rąk. Książka jest obfita w takie opisy i dokładają one do inspiracji - co na pewno jest jednym z podstawowych celów autora - aby najpierw w wyobraźni, a potem w rzeczywistości, w domu lub w ogrodzie, zaprojektować własny, rodowy piec. W miarę harmonizowania się przestrzeni ojczystej i osiągania dobrostanu, wszystkie Polskie Rody prędzej czy później postawią własne piece i w świętym kręgu będą celebrować ów pierwszorzędny pokarm, pierwszorzędny - bo przecież powstały w energiach miłości rodzinnej. Warto zaznaczyć przy tej okazji, że w procesie przechodzenia ze sprzedaży sieciowej do lokalnej (rodzinnej) pieczywo zakupione w małej piekarni, będące dziełem szczerych i życzliwych Rodaków, nie będzie aż tak bardzo ustępować wypiekom własnym, domowym, a już bez porównania przewyższy dzisiejsze chleby i bułki z supermarketów pod każdym względem.

    Dzięki autorowi miłość do chleba nie daje się przegnać, a apetyt tylko rośnie. Rośnie jednak i coś jeszcze: świadomość, że chleb łączy członków Rodu w rytuale posiłku - bo rzeczywiście rytualnie, odświętnie warto delektować tak dzielony posiłek - ale i łączy ludzi: Rodaków z Rodakami, i obcokrajowców z obcokrajowcami, na co Eugeniusz Czcibór Chrzanowski przytacza wiele przykładów. U Słowian mądrość nigdy nie jest ograniczona do intelektu. Jeśli jest tak ograniczona, to znaczy, że jej tak naprawdę nie ma... Mądrość u Słowian zawsze równo rozkłada się i w umyśle, i w sercu. I każdy, kto będzie czytać książkę, o której piszemy, zwróci uwagę, że autor nieprzerwanie pisze ją z... wdzięcznością dla wszystkich, których spotkał i mógł obdarować Wedą wypiekania chleba słowiańskiego. Ta wdzięczność aż wibruje w autorze, a treść książki obfituje w podziękowania i wyrazy szacunku. Niecodzienne, ujmujące - bardzo słowiańskie. Zacytujmy wpis ze strony 82: To, co najciekawsze, wydarzyło się w drodze do kuchni. Podbiegł do mnie chłopiec z grupy tych najbardziej... nazwijmy to opornych i zapytał, czy może ze mną porozmawiać.

    - Nie ma problemu - odpowiedziałem, nic mnie nie przymuszało do szybkiego powrotu, więc spokojnie mogliśmy porozmawiać. 

    - Bo ja, proszę pana - zaczął swą wypowiedź - chciałem panu powiedzieć, że dopiero dzisiaj jadłem najsmaczniejszy chleb w moim życiu! Chciałem też pana przeprosić, jeśli nie zachowywałem się tak, jak trzeba, ale pan to tak ciekawie nam wszystko powiedział i pokazał i tak jakoś inaczej to wszystko było, że musiałem to panu powiedzieć.

    Powyższe zdarzenie dowodzi, jak silną energię i transformacje wywołują słowiańskie ceremonie i obyczaje, i słowiańska życzliwość łączona z wyrozumiałością... Dalej, ujęty i wdzięczny autor pisze:

    Rozmawialiśmy jeszcze dobrą chwilę nie tylko o chlebie, po czym ponowne podziękowania i rozstanie w miłej atmosferze. Przyznam szczerze, że poczułem się zaskoczony, i spełniony, że to, co robimy z małżonką od lat, ma sens i choćby dla takich sytuacji, kiedy ta przemiana następuje wręcz na naszych oczach, warto jest podejmować wyzwania.

Z szacunkiem i wdzięcznością 

dla Młodych Ludzi, ciekawych i odważnych,

potrafiących dostrzec to, co wartościowe, i to wyrazić,

za wspaniały i kreatywnie wspólnie spędzony czas!

    Osobnym walorem książki okazuje się niezwykły, barwny, obfity, iście energetyczny zbiór zdjęć. Podkreśla on całą wielką pracę autora - jako Weduna przenoszącego rytuał świętego wypieku kolejnym pokoleniom Polaków - i nie tylko Polaków, bo i Niemców, Rosjan, Ukraińców, Białorusinów i innych, którzy skrzyżowali i jeszcze skrzyżują swoje ścieżki z Eugeniuszem Czciborem. Przegląd fotografii prowadzi do kolejnego doznania duchowego i potwierdzenia, jak silnym spoiwem między ludźmi jest pokarm powstały w energiach szacunku, życzliwości i wdzięczności. Wszyscy ci widoczni ludzie są ewidentnie serdeczni, dobroduszni, pozytywni i właśnie o takich chce się rzec: nasi, takich też ludzi chce się mieć wokół siebie. Nie ma także wątpliwości, że to, w czym biorą udział, spełnia ich dusze i dodaje harmonii. Tak działa rytuał u Słowian, który łączy w tworzeniu wspólnego dzieła. Tu jest to nie tylko chleb, ale całe mechanizmy organizacyjne, od kwaterowania po budowanie pieców. Z zafascynowaniem cofamy się dzięki temu o wieki i pojmujemy całą Moc, jaką mieli nasi Przodkowie, którzy projektowali w szczerych i serdecznych, doskonale zsynchronizowanych kręgach rodowych, społecznych czy regionalnych. Wszystko to staje się natychmiast czytelne, kiedy patrzymy na twarze i ubiory ludzi zgromadzonych wokół chleba, chłonąc zarazem treść kolejnych rozdziałów. W czasach, w których intuicyjnie lub świadomie odkładamy przekazy i rozrywki odbierające zapał i dobry nastrój, zwyczajnie demotywujące, książka tego rodzaju stanowi dar na czasie i od pierwszych do ostatnich zdań wnosi wyłącznie optymizm i inspirację. 

    Odkrywszy tak wiele w książce Wędrując za chlebem... zaczyn, polecamy ją z przekonaniem dla każdego Rodu Lechitów jako znakomity drogowskaz do nowej jakości życia, do wprowadzenia (ściślej: przywrócenia) wypieku chleba we własnym piecu, koniecznie zbudowanym w energii zgody i w intencji dobrostanu, i koniecznie postawionego w miejscu o dobrych wibracjach - jako obyczaju trwałego już i wzmacniającego więzi i zdrowie kolejnych rodowych pokoleń. Możemy przypuścić na bazie własnych doznań, że po przeczytaniu tej książki, nikt nie spojrzy już na chleb tak samo, i nikt tak samo już nie potraktuje go przy stole. To jest siłą tego przekazu wręcz magiczną - wszak słowiańscy Weduni są magami. Ale też taka jest rola Wedy zapisywanej od tysięcy lat przez Przodków, i rola przenoszących ją dusz ku temu powołanych, aby w każdym darze i każdym przejawie życia odkryć pełnię korzyści i otoczyć się najlepszymi tego owocami: zdrowiem i wdzięcznością.

    Wciąż jednak nie jest to wszystko... Książka o chlebie Eugeniusza Czcibora jest sama w sobie swoistym Piecem Wedy, która każdemu sprawi indywidualny pokarm, którego rozumem i duchem poszukiwał. Nam też przyniósł nam coś dodatkowego. Uświadomiliśmy sobie coś szczególnie istotnego, czytając o działalności autora w harcerstwie PRL. Trzeba też podkreślić to przy okazji, że dekady PRL, który jako status państwowy oznaczał zdecydowanie mniejsze stadium niewoli i degradacji niż obecne - zasilił na poziomie fizycznym oraz energetycznym (duchowym) dwie nadzwyczaj dziś ważne podwaliny Odrodzenia Narodowego: współpracę i konstruowanie (harcerstwo) oraz wymianę kulturową i odnowienie więzi między narodami słowiańskimi. Świadomość tego prowadzi do ostatecznego wniosku: Weda, przekazy Przodków, czy to dotyczące zdrowia czy samoochrony, czy budowania domu, są ważne i wspierają nasze siły. Jednak dla pracy wyzwoleńczej i wspięcia się na wzgórze wolności i prawdziwego dobrostanu jeszcze ważniejsze są wola i umiejętność wspólnej pracy. Pamiętajmy zatem, przy całej słusznej wdzięczności dla tych wszystkich patriotów, którzy dziś wiedzą i pokrzepieniem działają dla spraw Narodu - że Odrodzenie, Współpraca i Jednoczenie postępują dziś znacznie szybciej i sprawniej dzięki tym, którzy odpowiednio wcześniej zbudowali tego podstawy i natchnęli duchem tych podstaw całe hufce młodzieży. Dzięki takim ludziom jak Eugeniusz Czcibór Chrzanowski, któremu, tak jak i jego Żonie, błogosławimy z szacunkiem i wdzięcznością za wspaniałą pracę dla nas wszystkich.

Czcibor i Dobromiła 

 


Książka Wędrując za chlebem... zaczyn w nakładzie limitowanym jest wyprzedana, ale od września ruszy sprzedaż wydania poszerzonego, o czym natychmiast poinformujemy. Póki co zapraszamy Rodaków do przestrzeni Eugeniusza Czcibora Chrzanowskiego na jego forum (FB), gdzie można i zanurzyć się w energii życzliwości, i zaznać Wedy, i poczuć magicznymi sposobami święty smak słowiańskiego chleba... https://www.facebook.com/eugeniusz.chrzanowski

 ***

    Z zaszczytem, powyższą recenzją, otworzyliśmy nowy dział bloga Lechickie Odrodzenie - Książki z Wedą, Książki z Sercem. Wkrótce zamieścimy kolejne artykuły poświęcone autorom, których książki przydały nam, Polakom, siły i mądrości, albo wniosły w serca światło, z którego możemy czerpać właściwie po wieki... Będą zatem recenzje książek Czesława Białczyńskiego, Aleksandra Minkowskiego, Edmunda Niziurskiego, historie Warrenów, którzy miłością małżeńską zatrzymali hordy demoniczne - i inne. Nie możemy nie wspomnieć o książce boskiego wymiaru, która raz przeczytana - zmienia duszę na zawsze... Chodzi oczywiście o Serce Amicisa... Z całego serca zapraszamy wszystkich do odwiedzin. 

    C. i D.


18 komentarzy:

  1. Bardzo proszę o informację kiedy ukaże się książka.
    Edmund Niziurski... Piękne wspomnienia z lat dzieciństwa i jedna z moich ulubionych w tamtych czasach powieści pt. "Szkolny lud, Okulla i ja" :)
    Ale mi przypomnieliście fajne czasy, dziękuję :)
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NAJPIERW WAS PRZEPRASZAMY ZA OPÓŹNIENIA W ODPOWIADANIU - dużo nas ostatnio obarcza... ale czytamy Was szybko i zawsze sercem! :)) DZIĘKUKEMY!...
      Drogi Marcinie, ewidentnie mamy wspólne widzenie i czucie mistrza Edmunda. Który był absolutnie wyjątkowy... Okullę się czytało i to nie raz. ;)
      Jeśli pytasz o nasza książki, to co najmniej jedna w ciągu kilku miesiecy. Zaś artykuł o Niziurskim naturalnie jest też w żelaznych planach! :)

      Usuń
  2. I jak tu nie czytać bloga Dobromiły i Czcibora, wdzięczna jestem Wam Kochani.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki z Wedą ,Książki z Sercem , bardzo bardzo proszę Was Kochani o namiary, gdzie będzie można kupić te książki.
    Wdzięczność dla Was
    "Oli"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie zaznaczasz, Oli, bo to istotne - do każdej recenzji załączymy namiary zakupowe. :) Na ten czas najszybsza opcja to wpisywać tytuły w Allegro i tam gromadzić czy, cóż, odbudowywać cenną kolekcję... :)

      Usuń
  4. Nie wiem czy zmieszczę się w kategorii Wedy i Serca, ale...
    Władysław Bodnicki "Syn Popiela" - jedna z ukochanych książek mojego dzieciństwa, tych, co ukształtowały moją wyobraźnię i późniejszą fascynację słowiańszczyzną. Wielka przygoda, rodowa zemsta, przyjaźń, lojalność, zdrada, Słowianie, Wikingowie, szlachetny i prawy Harald Pięknowłosy, żałosny Popiel, ambitna Brunhilda, ich syn: cyniczny i zły do szpiku kości Hvosten. Historie dwóch miłości, tragicznie zakończonych i przede wszystkim: starzy Bogowie i nowy Bóg, dziwny, obcy na rodzinnej ziemi...
    Książka napisana lekko, nie sposób się oderwać. Dopiero na studiach, ucząc się o kulturze wczesnego średniowiecza, doceniłam erudycję i przygotowanie Autora. Musiał solidnie przekopać się przez źródła i opracowania, by tak rzetelnie oddać panujące przed wiekami obyczaje i sposób postrzegania świata. Dla mnie - wielka literatura. Odchodzi w zapomnienie. Może mój wpis to zmieni?

    Pozdrawiam
    Dziewanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zmienił, dopisuję pozycję do listy zakupów :)
      Dziękuję i pozdrawiam
      Marcin

      Usuń
    2. Słuchajcie, na pewno zmienił, bo i my to dopisujemy do listy. :)))

      Usuń
  5. I ja kupię. Nie czytałam, ale czuję, że znam.
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wobec pozytywnego odzewu nadaję dalej.

    K.W. Wójcicki "Klechdy. Starożytne podania i powieści ludowe". Absolutna, ale to absolutna podstawa demonologii słowiańskiej. Zmory zaplatające koniom grzywy, strzygi przysiadające na dachu domostwa, topielce, topielice, rusałki, widma, dżuma prowadząca upiorny korowód (to dzięki Wójcickiemu przeczytałam już w dorosłym życiu poemat "Podole" Maurycego Gosławskiego - też polecam), Nędza i Bieda, nasze fajne, swojskie, polskie diabły: Boruta i Rokita... całe to wyborne towarzystwo bez tajemnic!

    I do tego znakomite literacko opowiastki obyczajowe ("Strzyżono-golono" weszło u mnie w domu do rodzinnego słownika), opowieści z takim dreszczykiem ("Kania i Cicha", "Gorejące palce"), że już po nich żaden horror niestraszny i człowiek za odważnego uchodzi, historie z morałem (naprawdę z morałem, nie smrodkiem dydaktycznym, np. "Bieda chłopska"). Również wizyty w piekle, u samego Lucypera, jak kto lubi lub potrzebuje sprawę załatwić, swoją lub znajomego zbója ;-)

    Wracam do tej książki, i wracam, i wciąż mi przy niej słowiańska dusza śpiewa. Nie wiem, kim byłabym bez "Klechd" - bo na pewno nie Dziewanną.

    Dziś wieczorem też sobie poczytam, pewnie "Trzy Niewidy", bo w tej opowieści jest coś tak czarownego, że to nie-do-opisania... To trzeba przeczytać i przeżyć, usłyszeć śpiew skowronka, poczuć ciepło nadchodzącego lata, zobaczyć płonące ognie sobótkowe... i Ducha-Tęsknotę rzucającego wianek ;-)

    Pozdrawiam
    Dziewanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja jeszcze polecę pięknie wydany w grubej oprawie i super ilustrowany "Bestiariusz Słowiański" autorzy Paweł Zych i Witold Vargas oraz prawdziwą historię Wielkiej Lechii autorstwa Janusza Bieszka w dwóch tomach "Słowiańscy Królowie Lechii" oraz "Chrześcijańscy Królowie Lechii" :)
      pozdrawiam
      Marcin

      Usuń
  7. Czy to w "Bestiariuszu Słowiańskim" występuje Mara Petrykowska, a także Głasty i Palcniki? Pamiętam, że pod koniec studiów przeczytałam jakieś urocze dziełko, gdzie właśnie te istotki były opisane, ale nie pamiętam tytułu.

    Pozdrawiam
    Dziewanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardziej coś na kształt atlasu o słowiańskich stworkach. Piękne ilustracje plus opis :)
      pozdrawiam
      Marcin

      Usuń
    2. Mamy tyle do nadrobienia, a jeszcze całe stosy książek z dzieciństwa chce się odświeżyć... Ech, uciekłoby się już w Bieszczady i dzieliło czas między Przyrodę a lekturę na drewnianej werandzie! :)

      Usuń
    3. Skoro przyroda i drewniana weranda, to...
      Antoni Gołubiew "Bolesław Chrobry" - monumentalny cykl powieściowy, arcydzieło.
      Wisiało to-to nade mną całe lata. Wybrzydzałam i szukałam pretekstów, by nie czytać: Jaki Gołubiew? To jakiś Rosjanin? Chrobry? Nie cierpię go. A co to w ogóle jest? Fabularyzowana biografia? - bleee, wolę czytać źródła. Wisiało, wisiało, dojrzało i spadło. Odebrało sen i zdrowie moim oczom. Chwyciło już pierwszym rozdziałem i pociągnęło za sobą aż do końca, a nawet jeszcze dalej (A. Gołubiew "Największa przygoda mojego życia", czyli książka o pisaniu "Bolesława Chrobrego").
      Nie jest to biografia króla, trudno nawet wytypować głównego bohatera, jest ich tak wielu, z każdej warstwy społecznej, a historia każdego z nich - fascynująca. Prawdziwym bohaterem jest kształtujący się naród, pokazany właśnie przez koleje losu ludzi z krwi i kości. Nie ma tu abstrakcyjnych rozważań historiozoficznych - świadomość narodowa wykluwa się w codziennych sytuacjach (piękny rozdział o obrońcach Poznania podczas wojny z Henrykiem II). Wykluwa się też świadomość przemocy, z jaką wiąże się powstawanie struktur państwowych.
      Ludzie, przede wszystkim ludzie, zarysowani plastycznie i z niezwykłą subtelnością i wrażliwością, ale też piękno przyrody.
      Rozpiętość czasowa to panowanie Mieszka i Bolesława, lecz jest też kilka wglądów w bardzo odległą przeszłość: okres wędrówek ludów i (jeśli czyta się uważnie) czasy neolitu.
      Do napisania "Bolesława Chrobrego" Autor stworzył własny język. Przestawianie się na niego było dla mnie rozkosznym doświadczeniem.
      Gołubiew, nie z urodzenia, lecz z przekonania katolik, nie miał żadnych złudzeń co do tego, jak wyglądała chrystianizacja. Rozdział "Chrzest Polany" jest wstrząsający i spokojnie mógłby wyjść spod pióra porządnego poganina.
      "Bolesław Chrobry" nie jest książką dla młodzieży (za słabi na to ;-)). Ale może jestem uprzedzona, bo sama przeczytałam w wieku zdecydowanie dojrzałym.

      Dla mnie to jedna z największych przygód czytelniczych. Tak kiedyś przeżyłam "Iliadę".

      Pozdrawiam
      i życzę tej werandy
      Dziewanna

      Usuń
  8. Tak miło tu zaglądać, czuje się prawdziwego Ducha Słowian, tak będziemy żyć w przyszłości, w naszej przyszłości.
    Będziemy się wspierać, polecać sobie wszystko co piękne i wartościowe.
    Błogosławię wszystkim dobrym duszkom.
    " Oli"

    OdpowiedzUsuń