Dlaczego Halloween wprowadzono w naszą przestrzeń ojczystą? Dlatego, że stanowi to element taktycznego rozmywania tożsamości narodowej i rasowej Polaków i Słowian. Co to oznacza dokładniej? Osłabienie poczucia wspólnoty rodowej i narodowej między Rodakami - Lechitami, Czechami, Ukraińcami, Bułgarami... A to oznacza z kolei zanikanie impulsów, które sprawiają, że sięgamy po rodzime obyczaje i praktyki (w tym ochronne), zanika zatem i nasza Moc. A Moc - każdej z dusz z osobna, każdego małżeństwa, Rodu i Narodu, całej Ludzkości wreszcie - jest decydująca w rozgrywce między Siłami Światła i Ciemności.
Oczywiście nikt nam siłowo Halloween nie wprowadził. Sami go wpuściliśmy - ani się starsi obejrzeli, a tu całe młode generacje szykują się do kolejnego świętowania z dreszczykiem. Stało się tak, ponieważ wprogramowano nam zachwyty nad wszelkimi zwyczajami i wynalazkami Zachodu, jednocześnie wsączając prześmiewcze wizje Słowian przaśno-knurowatych czy to z dziada z pradziada, czy to współczesnych (artykuły typu Polacy zakładają skarpetki do sandałów). Nie ma nic dziwnego w tym, że Halloween przyjęło się wielu Rodakom. Po pierwsze, sama konfrontacja z naszym Świętem Zmarłych wystawia mu już dodatkowe dywizje w czasach, w których wymazuje się z edukacji i świadomości społecznej wdzięczność i szacunek do starszych, do Przodków, do Ziemi Ojczystej, a stymuluje po prostu rozrywkę i wartość sławy rozrywkowej. Halloween jest odrobinę mroczne, ale w tym tylko zakresie, który jest atrakcyjny i pozwala bawić się horrorem. Tak naprawdę jego energia satanistyczna jest słabsza niż to się czasem podkreśla. Iluminaci i inni słudzy Szatana wykorzystują oczywiście wibracje Halloween dla podtrzymania swego statusu, ale dotyczy to także mnóstwa innych praktyk wprogramowanych społeczeństwom. Mroczniejsze rzeczy dzieją się w szpitalach niż na ulicach wypełnionych przebranymi za upiory Dziećmi.
Przy świadomych uczestnikach tej rozrywki, tym bardziej stosujących ochronne zabiegi słowiańskie, zagrożenie jest już praktycznie zerowe. Jeśli ktoś przy okazji Halloween przyciąga ku sobie ciemne byty, to tylko dlatego, że jego aura już wcześniej była nieszczelna i dawała zachęty do podczepień demonicznych. Oczywiście można sobie napytać poważnej biedy, jeśli w ramach Halloween czyni się jakieś przywołujące rytuały dla zabawy, na przykład rozkłada planszę Qui-ja, która jest jedną z najgorszych pułapek na granicy światów.
Halloween zostało rzecz jasna zmodyfikowane tak, aby podpierać Matrix. Polega to jednak nie tyle na wystawianiu milionów Dzieci i dorosłych na ataki demonów, co na odsuwaniu ich od możliwości uzyskania dodatkowych korzyści. Korzyści bardzo sporych i mających wpływ na losy Rodów. I tu warto zaznaczyć, że swego rodzaju Halloween obchodziły lub wciąż obchodzą wszystkie Ludy Rdzenne Ziemi, a w każdym razie wszyscy świadomi lub przebudzeni ich członkowie. Znane nam matrixowe, bardzo rozrywkowe - i de facto ogłupiające - Halloween najbardziej kojarzy się z celtyckim świętem Oiche Shamhna (Oktober Eve - Noc, Wigilia Październikowa) I tu, pomijając różnice w nazewnictwie i szczegółach rytualnych (każdy lud ma symbole i rytuały dostrojone do swej częstotliwości) wychodzą bazowe podobieństwa do naszych Dziadów prasłowiańskich. Zaznaczamy: prasłowiańskich, ponieważ manipulacje i modyfikacje stopniowo wkradały się i w nasze obyczaje. Czym zatem było to Oiche Shamhna lub nasze rodzime Święto Zmarłych? Formalnie, w obecnym ustawieniu systemowym, mamy Dzień Wszystkich Świętych 1 listopada i Dzień Zaduszny 2 listopada, pomijając jednak to rozróżnienie (lub po prostu ustawienie, jak powiedzieliśmy) - w przypadkach i celtyckiego, i naszego, i innych ludów, chodzi o konkretny moment w czasoprzestrzeni, jakim jest otwarcie portalu. Portale to przejścia między wymiarami. Jest całe mnóstwo takich mniejszych portali (niektórzy mają je w piwnicy, za lustrem, a nawet w... szafie), natomiast kilka razy w roku otwierają się większe i wtedy istnieje powszechna możliwość przywołania dusz Przodków. Czyni się to między innymi poprzez zapalanie ognia, który uruchamia mnóstwo możliwości rytualnych, czy to dotyczących samonaprawy, czy kreacji, czy komunikacji z innymi wymiarami. Z tym, że dawniej to przywoływanie Przodków miało inną formę, a nawet znaczenie. Było zresztą całkiem dosłowne. Dziś całe nasze świętowanie - i to kolejna rzecz, dla której młodzież spogląda przychylnie na Halloween - jest i smutne, i ograniczone. Występują też istotne różnice w kwestii samoochrony, praktyki po prostu nadzwyczaj ważnej dla Rodów. Zwłaszcza na cmentarzu.
Tak celtyccy jak słowiańscy Praprzodkowie jesienią wyruszali na zewnątrz swych domów (lub wyczekiwali w ich wnętrzach) na spotkanie z duszami Przodków. Nie wychodzili na cmentarze, bo ich nie mieli. Gdyby je zaś mieli, to albo by je omijali szerokim łukiem, albo wkraczali na nie adekwatnie zabezpieczeni. To pierwsza różnica między dawniej a dziś - dosłowne oczekiwanie na połączenie, a nie jedynie wyrażenie nad grobami uczuć tęsknoty, wdzięczności lub szacunku, aczkolwiek jest to ludzkie i ujmujące. Starożytni Celtowie i Słowianie otwierali się jednak na komunikację. Członkowie Rodów, którzy odeszli do innego wymiaru, byli spraszani w progi domowe zabiegami energetycznymi: ogniskami, pochodniami, strawami, dekoracjami i mantrami. Dekoracje nigdy - po prostu nigdy, przy żadnych okazjach - nie były przypadkowym ozdobieniem. Symbole, ich rozstawienie i kolory były ściśle nakierowane, aby wywołać takie częstotliwości, które podpierały każdy konkretny rytuał albo zabieg. W przypadku naszych pradawnych Dziadów nic nie było pozbawione energii i duchowości. Nawet wystawiany duchom posiłek nie był po prostu symbolem, lecz silną energią sprawczą.
I Celtowie, i nasi Praojcowie, mieli świadomość że portale są bramami między wymiarami dla wszelkich bytów, z których wielu było agresorami. Było spore prawdopodobieństwo, że między domostwa zejdą złe dusze albo agresywni, demoniczni drapieżcy. Intencjami takich bytów było zakłócić komunikację między żywymi a odeszłymi, albo podczepić się do upatrzonej ofiary, aby żerować na jej energii. Żeby temu zapobiec, z wielkim zaangażowaniem czyniono cały szereg czynności chroniących: od mantr i modłów po amulety i dekoracje, które - oczywiście - zawsze były czymś więcej niż dekoracją. Każdy przedmiot ma swoje wibracje, które, zasilone intencją i słowem, mogą podeprzeć rozmaite zjawiska i procesy (albo je neutralizować). Zatem tacy Irlandczycy bardzo długo, całe wieki, palili ognie przed domem, palili wokoło swych gniazd rodowych wydrążone rzepy. Mimo że najbardziej o typowe Halloween podejrzewamy Irlandczyków, to po halloweenowe dynie sięgnęli dopiero pod wpływem Amerykanów. Dodatkowo, wypatrując dusz Przodków, ubierali maski z rzep, a ciała okrywali futrami i piórami. Słowianie dla ochrony i równowagi psychicznej sięgali po maski z kory brzozowej. Samoochrona była priorytetowa - dziś dla większości z nas po prostu nie istnieje.
Do dusz naszych zmarłych nasi Przodkowie zwracali się ze wszystkim: wyjaśniali zaszłości, prosili o błogosławieństwo i sami błogosławili, wyrażali wdzięczność i życzliwość. Zyskiwały obie strony. Linie rodowe, tak jak DNA Istot Bożych, to coś więcej niż się wielu z nas wydaje - to nieśmiertelne łącza i platformy, które mogą czynić nie tylko komunikację, ale przeobrażenia takie jak uzdrowienie biologiczne i duchowe Rodu dotkniętego traumą lub karmą. Dzięki łączom uzyskanym przez otwarte portale można było zatem wzmocnić swe zdrowie, charakter, przydać sobie konsekwencji na obranej drodze, ale też zasilić ochronę nie tylko żyjącym członkom Rodu, ale i tym, którzy dopiero mieli się narodzić. Wiele Rodów Słowian dzięki takim łączom uzyskało duchowe przygotowanie na czas apokalipsy i holokaustów, i skupiło Moc na zapisach Wedy na liniach rodowych.
Jak widzimy, komunikacja w Święto Zmarłych miała i znów powinna mieć szersze spektrum działania i korzyści, niż to nam sprawiono. Jesteśmy Kreatorami i mamy prawo i zdolności do działania także poza naszą platformą materialną. To wrogowie Wolnej Ludzkości wprowadzili terrorem i manipulacją degradacje dla wielu naszych obrzędów. Czy jednak Weda do nas nie wraca? Czy nie zaczynamy sobie uświadamiać tego, że Halloween jest tylko zabawą odwodzącą nas od unikalnych możliwości uzyskania łącza z tymi, których kochamy i zarazem możliwości podniesienia swoich Mocy? Tak - i jest to w dużej mierze zasługą naszych Przodków i Praprzodków, którzy dopilnowali, aby zapisy wedyjskie, zapisy boskie, przeniosły się na liniach rodowych naszego DNA. Tak zwycięża Stwórca, a przegrywa Lucyfer.
Jak zatem dziś skontaktować się z naszymi Przodkami, aby zyskać w decydujących czasach przemian więcej Mocy, błogosławieństwa, pieczy, natchnienia? Jak najbardziej pomocny będzie ogień - na przykład silne rytualnie białe świece - nie mniej polecamy rozpalić go w domu, gdzie ochrona i harmonia przestrzeni wymagają znacznie mniej zabiegów niż na cmentarzu. Wszystko, co się dziś rozgrywa, nasila determinację i agresję ciemnych bytów. Jeśli przywołamy ogniem, prośbą i intencją naszych Przodków na ich groby, to ściągniemy ich tam, gdzie samych siebie - w istny tygiel krążących drapieżców, którzy mogą być po prostu rozżalonymi i rozwścieczonymi duchami, ale mogą i silnymi demonami. Jakkolwiek prawdziwe zagrożenie dotyczy głównie ludzi o mocno obniżonej częstotliwości i pozbawionych równowagi, to wejście w wir negatywnych energii i tak będzie skutkować toksycznie dla większości z nas. Aby przywołać odeszłych krewnych, nie trzeba opuszczać domu. Będzie i lepiej i dla nich, i dla nas, kiedy nasze energie połączą się w sharmonizowanej i kontrolowanej przestrzeni. W całkowitym wyciszeniu. Czyste intencje podparte miłością, wdzięcznością, życzliwością, Mocą i rytuałami słowiańskimi zadziałają. Zjawią się ci, których zapraszamy - albo ci, których potrzebujemy. I nikt więcej. Intruzi krążą wokół cmentarzy. Przywołując Przodków, pamiętajmy, aby zaznaczyć: przyjdź do mnie/do nas/do naszego domu/wesprzyj nas - jeśli jest to dobre teraz i dla Ciebie. Niech nie będzie w tym presji. Możemy też zastosować afirmację Wesprzyj mnie swą Mocą i błogosławieństwem z miejsca, w którym jesteś, jeśli tak jest dla Ciebie lepiej. Niezależnie od tego, jakie dotykają nas okoliczności, i jakie granice dzielą nas od innych Istot, warto zawsze trzymać się wyrozumiałości, taktu, cierpliwości i wdzięczności.
O cokolwiek poprosimy odeszłych, oddajmy im dar za dar od razu swoim błogosławieństwem: gdziekolwiek jesteś, moja miłość, moja Moc, moja wdzięczność płyną do Ciebie i przyjmij ten dar kiedy tylko zechcesz. Afirmacje i komunikacja z Krewnymi naturalnie powinny opierać się na indywidualnej intuicji. Na wszystkich forach po prostu publikuje się pewne modele, sugestie. Każdy człowiek może wydobyć z serca najlepsze klucze do swoich spraw.
Oddając się rytuałowi komunikacji mniej sensytywni z nas mogą mieć słabe odczucia, bardziej sensytywni nawet wielkie wzruszenia, a najbardziej wrażliwi i wysoko wibrujący niezwykłe doznania ze świadomym kontaktem łącznie. Jednak bez względu na to, w jakiej grupie będzie każdy z nas, jedno jest pewne - żaden komunikat nie będzie zmarnowany. Znajdzie swego odbiorcę i rozświetli go. Błogosławmy Przodkom, jako i oni błogosławią nam.
Czy zatem Słowianie zgaszą dynie? Pewnego dnia tak się stanie. Wyczekując jednak tego czy nawet pracując na to, pamiętajmy o boskich cnotach wznoszących Słowianina: wyrozumiałości, cierpliwości i życzliwości. Te cnoty nie pozwalają lżyć i szykanować Rodaków za to, że bawią się Halloween. Pamiętajmy, że Halloween jest przede wszystkim zabawą - a jeśli pochłonęła ona nasze Dzieci, to przecież dlatego, że takie zaklęcie rzuciły na nich telewizja, kino i inne media. Pamiętajmy, że świadomość i wdzięczność wobec rodzimych praw zaczyna się w domu, gdzie muszą być świadomi i wdzięczni wobec tych praw Rodzice. Że umiłowanie dla Dziadów - ale tych pełnych, prawdziwych, magnetycznych, wedyjskich - rośnie w szkole, w której pracują świadomi i wdzięczni dla rodzimych praw nauczyciele. Że decydująca będzie ostatecznie telewizja, którą Naród, tak jak dziś Facebooka, obróci jak zdobyczną armatę o 180 stopni, a raczej załaduje zupełnie nową amunicją. Wedą. I tak się stanie. I pewnego dnia w Polsce zgaśnie ostatnia dynia, a Dzieci będą nas jedynie napełniać poczuciem spokoju, dumy i radości - takie będą w nich mądrość i godność.
Z błogosławieństwem: niech każdy Ród uzdrowi łącze z Przodkami,
Czcibor i Dobromiła
Rysunki ze stron: https://pl.pinterest.com/pin/2181499812870405/, https://www.deviantart.com/wil-woods/art/Halloween-Tricked-560638881, https://rogerwilkerson.tumblr.com/image/151592951251, https://www.behance.net/gallery/37204625/Slavic-mythology
Wkrótce powiązany artykuł tematyczny: Co czyha nas nas na cmentarzach i jak się chronić?
Tak naprawdę kolejna "ostatnia dynia halloweenowa" gaśnie w Lechistanie każdego jednego dnia. Gasi ją każdy, kto zanurzy swe serce w wedyjskiej głębi.
Jeśli Dzieci zapukają do Twych drzwi, Rodaku, to przecież pamiętaj, że nie wiedzą. Nikt im nie powiedział. Natomiast są Dziećmi, które szukają zabawy, radości i ekscytacji. Nieżyczliwa reakcja może im zepsuć nastrój co jest jednoznaczne z rabunkiem energii i możliwymi urazami.
Niezależnie zatem od przekonań możesz dać tym Dzieciom słodycze lub owoce (bo zdrowe i dają Moc), i miłym słowem albo ulotką, podarować przy tej okazji przekaz. Możesz być pewnym, że ten przekaz zostawi ziarno u większości z nich...
Można wydrukować powyższą ulotkę i wręczyć małym Gościom wraz ze smakołykami - albo inną napisaną wedle swego odczucia.
Piękny przekaz pełen Miłości
OdpowiedzUsuńDziękujemy :))
Usuń